Artykuły

Ciężki efekt pracy dłutem

"Ekspozycjoniści" w reż. Waldemara Śmigasiewicza w PWST w Krakowie. Pisze Paweł Głowacki w Dzienniku Polskim.

Dwie kandydatki na aktorki grają rzeźby przedstawiające postaci ludzkie w trudnym położeniu, natomiast reszta, spora, bo kilkunastoosobowa grupa kandydatek i kandydatów do aktorskiego fachu - to grupa ruchomych rzeźb, które grają grupę kandydatek i kandydatów do aktorskiego fachu. Z grubsza tak się rysuje układ sił, a zwłaszcza rozkład jakości w wyreżyserowanym przez Waldemara Śmigasiewicza dyplomie aktorskim "Ekspozycjoniści" Jeana-Michela Ribesa.

Gdyby było odwrotnie, gdyby większość przez całe przedstawienie była grupą rzeźb wyłącznie fachowych, czyli nieruchomych i niemych, a tylko dwie kandydatki rzeźbami ruchomymi i elokwentnymi - byłoby, rzecz jasna, lżej. Dla wszystkich, głównie dla widzów. Nie zmienia to jednak faktu, że czy rzeźba jest rzeźbą fachową, czy rzeźbą ruchomą - i tak poziomu dynamiki głazu nie opuszczamy. Zwłaszcza że bywają momenty, kiedy dwie rzeźby fachowe, czyli nieruchome i nieme - rozprostowują kości, łazić zaczynają i dysputy prowadzą. O czym? No właśnie...

Gdy się tekstu Ribesa słucha - a trud jest to bydlęcy - z punktu "Trans-Atlantyk" Witolda Gombrowicza się przypomina, ściślej mówiąc - pałac Gonzala, gdzie wszystko ze wszystkim - obrazy, posągi, stiuki, boazerie, pilastry, parkiety i psy - się gryzie z powodu nadmiaru. Lepiej powiem. Czego byś u Ribesa nie tknął, czujesz, jakbyś Legawca, pokojowego psa Gonzala, za ogon złapał, Legawca dokumentnie groteskowego, wielokrotnie hybrydycznego, pokiełbaszonego piętrowo, o którym Gonzalo powiada: "Sukę miał Wilczurę, która chyba w piwnicy z Chomikiem sparzyć się musiała, a choć potem Legawcem pokryta, z Chomika słuchami szczenięta wydała".

O co chodzi? O to, że jedna duża, bądź dwie średniej wielkości rodziny po muzeum sztuki łażą - i dalejże pytlować zaczynają i przez grubo ponad godzinę pytlują w poetyce komedio-tragedio-grotesko-kabareto-tingeltanglowej, czyli poetyce bigosu, gdzie wszystko ze wszystkim się parzy, gryzie i międli. A o czym pytlują? Ot, kolejna wataha Legawców pokiełbaszonych. Otóż - o wszystkim pytlują. Od historii i teorii sztuki, przez mniej lub bardziej nielotne dowcipasy, jakieś pretensje rodzinno- -erotyczno-romansowe, po sprawy, powiedzmy delikatnie, filozoficzne, w ogólności - po ogólną teorię bytu oraz takąż teorię poznania. Krótko mówiąc - dramat totalny.

Pytlują więc tak sobie, a gdy znikają - szczebiotać zaczynają dwie bileterki, gdy zaś wychodzą i one, wspomniane dwie rzeźby z postumentów złażą, kości rozprostowują i, że tak powiem, ciągną temat. "A huź, a pójdziesz!" - krzyczał Gonzalo. Ja - nie.

Ja siedziałem cichuteńko. Kontemplowałem śnieżnobiałe ściany, miłą klasyczną muzykę i wielki trud studencki. Kolejny Legawiec wielogłowy płci obojga? Gdy młodzież ma do ożywienia na scenie komedio-tragedio-grotesko-kabareto-tingeltanglową formę, której tematem jest wszystko - nie sposób się dziwić, że ją trud wykrzywia.

Jak całą tę literacką plątaninę kolosalną Ribesa udźwignąć? Ano - przy pomocy dziwności. Są więc dziwaczni, w gestach, minach, marionetkowym ruchu. Powykrzywiani jakoś nienaturalnie, poskręcani, pokurczeni. Wciąż uciekają w napastliwą sztuczność, z gardeł dobywają brzmienia zdumiewające, rzadko naturalne, z twarzy tworzą maski skrajnie jednoznaczne - albo zastygłego rechotu, albo wiecznej niekumowatości, albo koturnowego zdumienia. Przepraszam, że pytam, lecz gdzie macie swoje twarze? W ogóle - gdzie jesteście wy? I dlaczego ja, a nie Śmigasiewicz, was o to pytam? W całym tym trudzie, mozole - ociężali są, z minuty na minutę coraz bardziej. Nie mogło być inaczej. Maniakalne udawanie zawsze ma powab głazu...

Aż tu nagle (niczym w tanim kryminale) - sensacja! To znaczy - koniec mordęgi! Oklaski. A sensacja w tym, że oto do ukłonów jakby zupełnie nie ci, co przed chwilą się mordowali, wychodzą. Zdumienie. Tu wreszcie są sobą. Naturalni, o jasnych twarzach, miękcy, niepowykrzywiani i bardzo, bardzo lekcy. Może właśnie teraz trzeba było zacząć grać, i nie nieszczęsnego Ribesa, a choćby Fredrę? Nie może. Z pewnością. Mógłbym wtedy podać nazwiska studentów. A tak - co? Mam wymieniać imiona ludzi zmienionych w niefachowe rzeźby?

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji