Artykuły

Toruń. Tiry promują Europejską Stolicę Kultury

Tiry z logo "Toruń-Pampeluna 2016" wyjadą na szosy całej Europy. To kolejna próba wypromowania kandydatów do tytułu ESK. - Takie działania na nic się nie zdadzą, póki nie powstanie strategia z prawdziwego zdarzenia - ocenia Jarosław Nadolski, specjalista od wizerunku.

Logo miast partnerów w staraniu o miano Europejskiej Stolicy Kultury pojawi się na ciężarówkach firmy Angela Tellechea Goyeny, konsula honorowego RP w Nawarze, Kraju Basków i La Rioja. Goyena jest wielkim entuzjastą toruńsko-pampeluńskiego porozumienia. Zgromadził grupę zapaleńców przekonanych, że to właśnie te dwa miasta zasługują na prestiżowy tytuł. To oni przesyłają polskim i hiszpańskim mediom informacje o tym, co dzieje się w sprawie ESK, to oni starają się zadbać o wszystkich gości z Torunia, by ich pobyt w Pampelunie był jak najprzyjemniejszy. To oni wreszcie kombinują, jak to wszystko wypromować w Europie. W lipcu pisaliśmy o tym, że Goyena swój prywatny jacht ochrzcił imieniem "Toruń 2016". Konsul wpadł też na pomysł wprowadzenia na toruński rynek wina z etykietą "Toruń-Pamepluna 2016", dzięki czemu o inicjatywie dowiedziałyby się tysiące turystów odwiedzających co roku nasze miasto. Teraz powstała idea ruchomego logo. Goyena umieścił je na pięciu tirach, które na co dzień objeżdżają cały kontynent. Jednak zdaniem Jarosława Nadolskiego, specjalisty PR, taka promocja nic nie da. - Pomysł jako taki byłby bardzo fajny, gdyby chodziło o proszek do prania czy konstrukcje drewniane. Wtedy logo produktu dociera do odbiorcy i zachęca go do zakupu. Ale w przypadku ESK chcemy sprzedać ideę i to wcale nie bardzo komercyjną. A tego nie da się zrobić tylko przez jej upowszechnianie - mówi Nadolski. - Konieczne jest zaprezentowanie Torunia i Pampeluny jako pulsujących życiem kulturalnym żywych organizmów. Samo podróżujące logo tego nie załatwi.

Zdaniem Nadolskiego, oba miasta powinny najpierw dobrze przemyśleć, z jakim konkretnym przesłaniem chcą dotrzeć i do jakich grup. - Z tego, co na razie obserwuję w mediach, poczynania Torunia i Pampeluny odbywają się na zasadzie: zróbmy cokolwiek, byle coś w ogóle zrobić - podsumowuje. - Odnosi się wrażenie, że jedyną strategią jest wzajemne wspieranie się. W obu miastach był problem ze znalezieniem osób, które byłyby w stanie kompetentnie zająć się promocją starań o tytuł ESK. To oczywiście nie jest wina konsula, którego gest jest bardzo sympatyczny. Taka zabawa znaczeniami i symbolami jest efektywna jedynie tylko w towarzystwie konkretnej taktyki.

Grupa skupiona wokół Goyeny nie zamierza jednak zasypiać gruszek w popiele. Chce otworzyć w Toruniu Dom Nawarry, gdzie będzie można poznać hiszpańskie obyczaje, kuchnię i kulturę. Planuje też uruchomić program stypendialny Copernicus, który umożliwi nie tylko wymianę między uniwersytetami obu miast, ale też współpracę biznesową: w ramach stypendiów studenci jeździliby na praktyki do firm.

Dotąd największą próbą wypromowania toruńsko-pampeluńskiego partnerstwa było nagłośnienie go podczas tegorocznej fiesty San Fermin. Billboardy z logo obu miast zobaczyło około miliona turystów, którzy przybyli na gonitwy byków. Pewne jest natomiast, że wielu z nich znak ten nic nie mówił, zwłaszcza że większość przyjezdnych nastawionych jest na beztroską zabawę i pijaństwo, a nie wysublimowane idee w rodzaju ESK. Bardziej trafionym pomysłem było umieszczenie całego rozdziału o staraniach obu miast w fiestowym przewodniku dla dziennikarzy. Rekordowa liczba akredytowanych na San Fermin 600 żurnalistów mogła w nim przeczytać o najlepszych cechach obu kandydatów. Toruń zareklamowany został jako siedziba znakomitego uniwersytetu, miasto o imponującej architekturze i tętniące życiem kulturalnym.

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji