Artykuły

Krótkie zapiski z WROSTJA

XLII Międzynarodowe Wrocławskie Spotkania Teatrów Jednego Aktora podsumowuje Krzysztof Kucharski w Polsce Gazecie Wrocławskiej.

Na wrocławskim festiwalu wystąpiło 34 aktorów, w tym w tym 10 zagranicznych. To pierwszy i najstarszy festiwal w Europie. Ważny w tym gatunku, ale bardzo biedny.

Leży na parkiecie w niemowlęcym kojcu zwinięta jak embrion, owinięta cała w gazę, oddycha. Tak zaczął się monodram Latefy Ahrrare z Maroka w legendarnej sali Jerzego Grotowskiego. Mag Teatru Laboratorium przekonywał swoich aktorów, żeby w pozycji embriona relaksowali się i koncentrowali. Uważał, że to pozycja atawistyczna, pierwotna, najbardziej naturalna. Tak czasami leżeli na tej sali. Może nawet w tym samym miejscu. Latefa oczywiście o tym nie wiedziała.

Na 42. Wrocławskich Spotkaniach Teatrów Jednego Aktora Arabka z Afryki dostała nagrodę naszej gazety. Odbierając ją, była zaskoczona i zdziwiona: dlaczego ja, pytała. Latefa Ahrrare to pierwsza aktorka z krajów arabskich, która wystąpiła na WROSTJA. Pokazała nam monodram specjalnie dla niej napisany Mohammeda Saida Al-Danahaniego "Ostatnia noc". Przejmująco opowiada w nim o dramacie młodej, niezamężnej Arabki. Jej ojciec po śmierci żony żąda, by prowadziła mu gospodarstwo. Czy tylko tyle żądał, do końca nie wiemy.

Bez wątpienia wizualnie najefektowniejszym spektaklem był "Hamlet" Arama Hovhannisiana z Armenii. Otwierają go dymy, przez które przenika jakaś postać. Podejrzewamy, że być może to duch ojca Hamleta, ale to jednak młody książę. Wybrał się na grób Yoricka. I nad tym grobem skoncentruje się cała akcja, a jak refren będzie powracało najsłynniejsze teatralne pytanie: być albo nie być?

Nagrodę Publiczności im. Lidii Zamków i Leszka Herdegena, czyli prestiżowo najważniejszą, ufundowaną przez prezydenta miasta, wywiózł Wsiewołod Czubenko. Rosjanin zajął nas opowieścią kota, który utrzymuje telepatyczny kontakt z ludźmi. To, rzecz jasna, głębsza metafora pokazująca płytkość wszelkich więzi i cynizm i bez-duszność dzisiejszego świata. W jego opowieści przewija się cała plejada postaci. Warsztatowo to był prawdziwy majstersztyk.

Na młodych widzach zrobił wrażenie spektakl brytyjskiego aktora Pipa Uttona "Chaplin", oparty na autobiografii legendarnego komika niemego kina Charlesa Chaplina. Aktor bawi się z widzami, pokazując trochę niezdarnego starszego pana. Akcja nabiera wigoru, gdy trochę rozbiela twarz, przykleja sobie charakterystyczny wąsik, wkłada perukę, surdut, melonik i bierze do ręki bambusową laseczkę. Wtedy prosto ze sceny może wejść... na ekran, co widowni podobało się najbardziej. Bohatera monodramu jakby drażniło to, że dla publiczności jest interesujący, kiedy ją bawi jako ekranowy Charlie, a znacznie mniej zajmuje uwagę jako zmęczony życiem człowiek.

W tej palecie przedstawień mieści się także monodram wrocławianki Anny Twardowskiej "Matka" wg Witkacego. Intrygująca jest już sama adaptacja

sztuki, która w założeniu autora miała być parodią psychologicznego dramatu. Aktorka jakby wchłonęła w siebie postać syna Leona. Stacza z nim walkę w swojej głowie, potęgując zgryźliwość wobec nieudanego jej zdaniem dziecka, które filozofuje i wieszczy zamiast zająć się czymś pożytecznym. Orientujemy się, że to z jej mózgiem i osobowością jest coś nie w porządku. Dziergając na drutach, właściwie rozmawia sama ze sobą. Czym dłużej mówi, tym dokładniej czujemy, że za wszystko obciąża siebie - starą, nikomu niepotrzebną kobietę.

Zaproszenie na festiwal do Kowna (także do Dubaju) i nagrodę wojewody dolnośląskiego dostał Bogusław Kierc z Wrocławskiego Teatru Współczesnego. Zaczyna swój monodram, zbudowany z utworów wieszcza Mickiewicza, który w Kownie także bywał, od słów: "Gdy tu mój trup w pośrodku was zasiada, w oczy zagląda wam i głośno gada". Siedząc wśród widzów. Swoje przedstawienie zatytułował "Mój trup". To aktorski popis, który zrobił ogromne wrażenie na wszystkich zagranicznych gościach, nieznających nawet pół słowa po polsku. Kierc każde słowo, każdą frazę mówi całym sobą, jak na mistrzowskim pokazie dla studentów, którzy zresztą pierwsi zgotowali mu owację. Wszystkich chyba zaskoczyła brawurowa interpretacja "Ody do młodości". Żywię nadzieję, że ten spektakl na scenie teatru wrocławskiej PWST, która zadebiutowała wspaniale jako współorganizator WROSTJA, zechce obejrzeć wielu teatromanów w różnym wieku.

Na wrocławskim festiwalu nie ma największych gwiazd, bo tu honorarium dla aktora nie przekracza przeważnie 2000 złotych.

WROSTJA to bardzo kameralny festiwal, na którym po paru dniach wszyscy czują się rodziną. O charakterze tych spotkań decyduje pasja twórców, a nie pieniądze. Wszyscy goście przyjeżdżają tutaj właściwie za wikt i opierunek. No i wspomniane honorarium.

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji