Artykuły

Kto kogo poskromił?

"Poskromienie złośnicy" w reż. Szymona Kaczmarka w Teatrze Wybrzeże w Gdańsku. Pisze Mirosław Baran w Gazecie Wyborczej - Trójmiasto.

"Poskromienie złośnicy" w reżyserii Szymona Kaczmarka - pierwsza w tym sezonie premiera Teatru Wybrzeże - więcej dobrego zawdzięcza tekstowi Williama Szekspira i tłumaczeniu Stanisława Barańczaka niż pomysłom twórców przedstawienia

"Poskromienie złośnicy" mieści się jednocześnie w dwóch nowych cyklach Wybrzeża. Pierwszy z nich to "Wyspa pełna krzyków", w ramach którego młodzi reżyserzy mierzą się tekstami okresu elżbietańskiego. Drugi cykl to spektakle "zerojedynkowe" - czyli przedstawienia grane blisko widza, z minimum dekoracji i kostiumów. Reżyserowi Szymonowi Kaczmarkowi i scenografce Kaji Migdałek udało się na - w końcu niewielkiej - Malarni stworzyć ogromną przestrzeń dla aktorów. Tylko potem Kaczmarek chyba nie bardzo wiedział, co z nią zrobić. O ile parę scen zakomponowanych i wyreżyserowanych jest świetnie (na przykład zagrany na ciszy i "wyczekaniu" ślub Katarzyny i Petruchia), to jednak przez większość przedstawienia ubrani współcześnie aktorzy nie zawsze wiedzą, co ze sobą zrobić.

Taka oszczędna, "zerojedynkowa" forma spektaklu daje większe możliwości pokazania swoich umiejętności przez aktorów. Niestety, nie wszyscy z tego korzystają. Fenomenalnie wypada młody Piotr Domalewski w roli nietypowego - bo zagubionego i nieśmiałego - Petruchia. Aktor "puszcza oczko" do publiczności już w swoim pierwszym wejściu, gdy recytuje parokrotnie ten sam tekst w nieco odmiennych konwencjach. Domalewski gra subtelnie, nie "szarżuje", wychwytuje wszystkie niuanse tekstu. Na pochwały zasługuje zawsze efektowny Michał Kowalski jako służący Tranio - z jednym jednak zastrzeżeniem: Kowalski praktycznie powtarza postać, którą już stworzył w 2003 roku w przedstawieniu "Tlen" Iwana Wyrypajewa. Za to Dorota Androsz główną - choć dość przez reżysera okrojoną - rolę Katarzyny buduje przede wszystkim na krzyku, grając w dość jednostajnym rytmie.

Kaczmarek w swoim spektaklu mocno ingeruje w tekst Szekspira, znacznie go skracając. Wycina między innymi sporą cześć scen przedstawiających tytułowe "poskramianie" Katarzyny przez męża. Zmienia to wyraźnie wydźwięk sztuki: komedia, której przesłanie jest zdecydowanie - z dzisiejszego punktu widzenia - szowinistyczne, obrazuje raczej wzajemne "docieranie" się nowożeńców, gdzie swój wpływ na Petruchia ma także Katarzyna. Taką wymowę podkreśla także konsekwentna budowa postaci Petruchia: nie jest on stanowczym i zaborczym mężczyzną, ale nieśmiałym chłopcem, który dopiero dorasta do roli męża.

Szymon Kaczmarek jest jeszcze studentem reżyserii. Niestety, widać to w "Poskromieniu złośnicy". Spektakl przypomina właśnie raczej szkolne wprawki, w których momenty błyskotliwe przeplatają się ze scenami nieudanymi i miejscami "pustymi", niż dojrzałe przedstawienie. Jego duża część to raczej prosta ilustracja tekstu niż jego teatralna interpretacja. Reżyser efektownie bawi się motywem "teatru w teatrze", potrafi zbudować z tego zabawne sytuacje. Nie oferuje jednak nic więcej: "Poskromienie złośnicy" to raczej ciąg mniej lub bardziej ciekawych scenek, które nie tworzą całości. W takich momentach na pierwszy plan - niestety - wychodziły sprawne i dowcipne dialogi Williama Szekspira, przetłumaczone z błyskotliwymi grami słów przez Stanisława Barańczaka.

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji