Artykuły

Spotkania wyborne i kontrowersyne

XXI Gorzowskie Spotkania Teatralne ocenia Renata Ochwat w Gazecie Lubuskiej.

Sześć różnych sztuk, trzy razy Gombrowicz, wielkie nazwiska, znakomite aktorstwo... Dawno już gorzowianie nie mieli okazji Zderzyć się z tak wybornym repertuarem.

Punktem spinającym tegoroczne Gorzowskie Spotkania Teatralne było 100-lecie urodzin Witolda Gombrowicza i Rok Gombro wiczowski w kulturze. Dlatego też publiczność trzy wieczory z rzędu słuchała różnych interpretacji słynnego gorabrowiczowskiego "Ja". Spotkanie otworzył monodram Andrzeja Seweryna - "Wierność" na motywach "Dzienników", potem swoją wersję tego tekstu zagrali aktorzy Starego Teatru z Krakowa. Mini-festiwal Gombrowicza zakończył Krzysztof Majchrzak ze swoim zespołem A2. Mimo różnych realizacji aktorom udało się pokazać kilka rzeczy. Megalomanię W. Gombrowicza szczególnie mocno podkreślił w swoim programie K. Majchrzak. Drugim wyraźnie pokazanym motywem były, dotychczas kompletnie pomijane przez badaczy i krytyków dzieła Gombrowicza, wątki homoerotyczne. Ciągoty pisarza do chłopców mistrzowsko oddal Jan Peszek w znakomitej scence krakowskiej "Cafe Retiro". Najbardziej poprawnym i może dlatego lekko rozczarowującym był monodram A. Serweryna.

Po Gombrowiczu chwilę oddechu zafundował francuski Teatr Lilii z Lyonu, wzbudzając salwy śmiechu swoim Ojveritmento, czyli opowieścią o miłości. Była bufonada, bieganina, klaunada - jednym słowem teatr w teatrze. Widzom potrzebny był ten łyk radości, bo dwie następne sztuki sprawiły, że wielu wstrzymało oddech. W "Toksynach" [na zdjęciu] mistrzowski koncert aktorstwa dali Sambor Czamota i Bronisław Wrocławski. Obaj aktorzy w pięciu różnych ujęciach pokazali, jak okrutni potrafią być wobec siebie ludzie.

Równie okrutny świat pokazał teatr Wierszalin. W "Świętym Edypie" Piotra Tomaszuka nie było happy endu, lecz śmierć. Ten dramat oburzył część gorzowskich widzów. Nie odpowiadała im bowiem charakterystyczna dla Wierszalina konwencja teatralna. Innych drażniła erotyka i nagość na scenie, a jeszcze innych toczący się dialog-niedialog. Był to bezsprzecznie najoryginalniejszy i najtrudniejszy w odbiorze spektakl. Po Wierszalinie zaprezentował się zielonogórski Lubuski Teatr z farsą "Prywatna klinika" w reżyserii i z udziałem Jerzego Bończaka.

To były pierwsze tak dobre Spotkania od kilku lat. I choć nie było oklasków na stojąco, choć czasami brawa były powściągliwe, bo widzowie jeszcze nie otrząsnęli się z szoku po obejrzanym spektaklu, to jednak można powiedzieć tylko jedno - był teatr, i to jaki teatr.

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji