Artykuły

Będą grzeszyć na scenie

- Mało jest dziś książek tak solidnie napisanych, bo literatura współczesna zbyt często zajmuje się błahostkami i warsztatowo bywa prymitywna - KRZESIMIR DĘBSKI pisze muzykę do dramatu muzycznego "Dzieje grzechu" wg Żeromskiego, realizowanego we wrocławskim Teatrze Capitol.

Małgorzata Matuszewska: Książka Żeromskiego została wydana w 1908 roku. Jest dziś aktualna?

Krzesimir Dębski: Będąc w Warszawie, czekałem na kogoś w kawiarni, stylizowanej na modną, ze starymi meblami, porozkładanymi książkami - brzydkimi, starymi i dawno wydanymi. Otworzyłem jedną z ciekawości, to były "Dzieje grzechu". Przypomniałem sobie, jak czytałem je kiedyś i jak duże wrażenie zrobiła na mnie i książka, i film Waleriana Borowczyka. Przeczytałem fragment i myślę: "ależ to literatura!". Dziś rzadko spotyka się książki z tak celnymi opisami, jędrnym językiem, krwiste. Opowieść jest prawdziwa i, niestety, bardzo aktualna, bo los kobiety wcale się nie zmienił. I pomyślałem, że mało jest dziś książek tak solidnie napisanych, bo literatura współczesna zbyt często zajmuje się błahostkami i warsztatowo bywa prymitywna. Tak się złożyło, że godzinę później zatelefonował do mnie Konrad Imiela. Zapytał, czy nie napisałbym muzyki do muzycznego dramatu. I nawet nie zauważyłem, jak usiadłem do pisania.

Jest już gotowa?

- Tak. Już po poprawkach. Do tej pory pisałem wszystko ręcznie, a to pierwsza praca, która powstała przy pomocy asystenta na komputerze. Mam nadzieję, że nie będzie słychać "komputerowości". Że będzie wzruszająca i pełna emocji, a nie techniczna i elektroniczna.

W filmie "Ciemna strona Wenus" zagrał Pan dyrygenta, w "Bez litości" skrzypka, w "Rób swoje, ryzyko jest twoje" reżysera. Wystąpi Pan na scenie Capitolu?

- Nie, choć podpuszczali mnie, żebym jakąś rolę zaśpiewał. Od tego są inni.

Poprowadzi Pan orkiestrę?

- Nie będzie takiej potrzeby. Orkiestra nie jest duża, to 13-osobowy zespół i chór. Poprowadzę próby, a potem szefem będzie Rafał Karasiewicz, grający na fortepianie.

Urodził się Pan w Wałbrzychu. Zagląda Pan tam czasem?

- Czasem przyjeżdżam, ostatnio to było już dawno temu, dyrygowałem orkiestrą. Nie mam tam żadnej rodziny. Mój ojciec po wojnie organizował szkołę muzyczną przy ul. Moniuszki. Jak miałem dwa lata, dostał następne zadanie i wyjechaliśmy z Wałbrzycha. Bywam tam jako turysta, ale miejsce urodzenia jest ważne. Zawsze, jak słyszę słowo "Wałbrzych", nastawiam ucha. W dzieciństwie spędzałem wakacje w Maciejowej koło Jeleniej Góry. I ciągle śni mi się malowniczy sudecki krajobraz, górki. Myślę, gdzie by tu się osiedlić na stare lata.

***

Dzieje grzechu

Powieść Stefana Żeromskiego od dnia wydania budziła skrajne opinie. Orzeszkowa podejrzewała pisarza o erotomanię lub histerię. Reymont uznał powieść za pozbawiony sensu i idei pomysł. Krytycy pisali o "dewiacji znakomitego talentu". Za to publiczność zaczytywała się w pierwszych śmiałych erotycznych opisach z wypiekami na twarzy. Kontrowersje "Dzieje grzechu" wzbudziły jeszcze raz, gdy na ich podstawie w 1975 roku powstał słynny film Waleriana Borowczyka.

16 stycznia powieść zostanie po raz pierwszy przeniesiona na scenę. Wystawi ją wrocławski Teatr Muzyczny Capitol. W roli Ewy Pobratyńskiej wystąpi Justyna Szafran. Spektakl wyreżyseruje Anna Kękuś-Poks.

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji