Artykuły

Marzenia jak puch

Marzenia są jak puch, nic nie ważące piórka, unoszące się w powietrzu za byle dmuchnięciem. Właściwego ciężaru nabierają dopiero przybierając realny kształt, spełniając się po długich latach oczekiwań, nawoływań i próśb. Każdy centymetr sceny Teatru STU wypełniły różowe piórka, po których aktorzy, grający w spektaklu ,Sekrety nietoperzy" w reżyserii Józefa Opalskiego, ze scenografią Agaty Dudy-Gracz, miękko stąpali, przekazując tę przyjemną miękkość publiczności.

Bo już w samym swoim założeniu ten intymny seans kabaretowy miał być miły i sympatyczny, troszkę w stylu retro, na przekór wszystkim teatralnym modom. Tę nutkę retro wnosił ze sobą Jerzy Nowak [na zdjęciu], aktor, dla którego powstało to przedstawienie i który spełniał w nim swoje największe marzenia. A jak się okazało, marzył nie o byle czym, tylko o długonogiej, czarnowłosej kobiecie, w powabnych przedwojennych kreacjach, osnutych wonią zmysłowych perfum, wydobywających się zza twarzowego wachlarza i otulonych puchem futer. Tą idealną kobietą okazała się Beata Rybotycka, zjeżdżająca na huśtawce, niczym deux ex machina, z sufitu sceny. Aktorka, śpiewając przedwojenne piosenki uwodziła starszego pana, raz wprawiając go w melancholijny humor, jak w przepięknie zinterpretowanej piosence o małym gigolo, to znowu doprowadzając do niepohamowanego śmiechu w utworach dających szanse obojgu aktorom do pokazania swych komediowych umiejętności.

Widać to było w każdej zabawnie spuentowanej piosence, a także w opowieściach Jerzego Nowaka, który - jak na prawdziwego konferansjera przystało - raz po raz improwizował, drocząc się z publicznością i ze swoją partnerką. Nie wspominając już o muzykach, którzy przebrani na modłę współczesną za kobiety, na czele z Konradem Mastyłą, wygrywali swój osobny, śmieszny spektakl, fantastycznie współgrający z tym, co robili główni aktorzy przedstawienia.

A ci raz po raz zabierali nas w świat żydowskich szmoncesów, perfekcyjnie władając też gwarą śląską oraz językiem rosyjskim i czeskim, który świetnie wypada szczególnie w utworach francuskich. Kontrapunktem dla tych humorystycznych scen był powrót do niegdysiejszych piosenek, które przypominały, że w kabarecie - czyli życiu - bywa nie zawsze wesoło, a na świecie najważniejsza jest miłość.

Bo to dzięki niej spełniają się marzenia starszego pana, który ze swojej wyobraźni wysnuł mądry, zabawny i przez to zupełnie niedzisiejszy kabaret. Nikt tu ani przez chwilę nie stroił się w piórka, a ich miękki puch, unoszący się nad sceną, służył jedynie czystej radości, jaką przekazali nam tego wieczoru artyści.

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji