Artykuły

Nie zmarnować Hamleta

"Hamlet" w reż. Małgorzaty Bogajewskiej w Teatrze im. Horzycy w Toruniu. Pisze Aleksander Nalaskowski w Nowościach.

Urzekł mnie po belfersku toruński "Hamlet". Po raz kolejny zespół pokazał i kunszt, i lwi pazur. Gdybym miał talent i ukończył szkołę teatralną, i został reżyserem, i zaprosiłaby mnie pani dyrektor do wyreżyserowania "Hamleta", zrobiłbym go właśnie tak. Ale nie mam talentu. Ma go za to, bodaj w nadmiarze, bardzo młoda Małgorzata Bogajewska. Uciekła od klasycy żującej ramoty i dłużyzn wciągając widza do hamletycznego Casino de Paris. "Hamlet" nie jest tu wystawiany, on się dzieje! Czasami ma się wrażenie, że współautorem scenariusza jest Henri de Toulouse-Lautrec. W spektaklu nic z sobą nie współgra i nic do siebie nie pasuje. Wszystko wymyka się naszym skryptom, w których zawarliśmy wyobrażenie tego przedstawienia. Ale w tym szaleństwie jest metoda! Nareszcie Poloniusz nie robi miny lisa chytruska i jest kimś więcej niż tylko serwilistycznym starcem, nareszcie Ofelia jest zdezorientowana i rozedrgana, a nie gra zakochanej Dody, mówiącej pod publikę wykutymi tekstami z Kanta, nareszcie roli królowej nikt nie pomylił z wytworną kurtyzaną. Nareszcie Hamlet nie biega po scenie w rajtuzach z przyczepionym do złotawego paska zabawnym sztylecikiem. I nie udaje wariata tak jakby chciał oszukać biegłych psychiatrów i nie iść do wojska.

Gdy w pierwszej scenie zorientowałem się który, z aktorów jest Hamletem, to zacząłem się obawiać, że stracę bezpowrotnie trzy godziny. Ten aktor mi nie pasował. Odtwórca roli księcia szybko mnie jednak wyprostował. Z chwili na chwilę przekonał, że tak też można, że tak właśnie nadaje się wypłukanym ze znaczeń, opisanym w milionach słów i dobitym w szkolnych klasówkach dziełom zupełnie nowy sens. Monolog, być albo nie być, w jego wykonaniu powiedziany zmęczonym głosem i bez tubalnego zadęcia faktycznie stawiał pytania, a nie był filozoficznym paciorkiem , prześlicznie wyrecytowanym. Zrozumiałem, że ten problem można mieć nie tylko w Danii (i to kiedyś), ale i w Toruniu. Pokazało się, że aby stawiać tak ważne pytania, nie trzeba mieć twarzy Smoktunowskiego, ale można go stawiać mając "zaledwie" inteligentne oczy i po prostu go rozumiejąc. A nade wszystko nie trzeba być w ogóle monarchą.

Ten spektakl doskonale broni się sam i można go skrzywdzić tylko w jeden sposób - nie pokazując młodzieży. To ważne, ważne kulturotwórczo i edukacyjnie przedstawienie. Przywraca krwiobieg w obszarach skazanych już dawno przez znaczną część młodych na martwotę i nudę. Nie lubię "dydaktycznego smrodku", ale to naprawdę spektakl dla młodzieży.

Jest jednak i pułapką. Bo teraz - nieco rozpieszczeni - czekać możemy na równie ożywcze "Dziady", "Wesele" czy "Tango". Nie będzie łatwo. Ale kto powiedział, że w teatrze ma być łatwo?

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji