Budzenie sumienia
"Stawrogin - wieczór autorski" w reż. Natalii Korczakowskiej w Teatrze Nowym w Łodzi. Pisze Renata Sas w Expressie Ilustrowanym.
Ironicznie uśmiechnięty poprawia mikrofon, zapala kolejnego papierosa. Jesteśmy gośćmi wieczoru autorskiego, podczas którego Mikołaj Stawrogin, ten z "Biesów" Dostojewskiego, złoży oświadczenie. To wyjątkowo cyniczna, czy wręcz faustowska postać i jednocześnie model bohatera "wiecznie żywego". Czas ani kontekst nie zmieniają jego natury.
"Stawrogin. Wieczór autorski" - monodram Piotra Głowackiego wyreżyserowany przez Natalię Korczakowską, staje się ponurym rozrachunkiem z własnymi wyborami. Egocentryk nieliczący się z nikim, lekceważy cudzy ból. Zgwałcenie 14-latki stanie się dla niego rodzajem doświadczenia przeprowadzonego na sobie samym - a wolno wszystko. W końcu jednak nawet ktoś taki jak on użyje słowa "strach", ale błyskawicznie w swoją, jakby przypadkiem obudzoną świadomość, włącza nas, widzów, pytając salę o nazwanie tego uczucia...
Winien czy nie? Cierpi czy gra? Czy jest w stanie zrozumieć cudzy ból i poczuć grozę? Stawrogin ma swoją drogę krzyżową. Za plecami aktora filmowy nostalgiczny pejzaż i wpisane w niego, wygłaszane naiwnie dziecięcym głosem słowa o wadze biblijnej...
"Stawrogin" to nie opowiedziana historia z jasnym przesłaniem, lecz rodzaj ponurej ballady o człowieku, który nawet siebie nie potrafi kochać, o winie i karze, o lęku i ucieczce od niego.
To nie tyle spektakl, co filozoficzne i życiowe doświadczenie. Ponure, ale warte rozwagi i ciekawe aktorsko.