Artykuły

Łemkowska chyża z dala od gór

"Łemko" w reż. Jacka Głomba z Teatru im. Modrzejewskiej z Legnicy na XII Festiwalu Kultury Chrześcijańskiej w Łodzi. Pisze Monika Wasilewska w Gazecie Wyborczej - Łódź.

Spektakl "Łemko" z teatru w Legnicy próbuje wskrzesić historię wymierającej grupy etnicznej i pokazać tradycyjną kulturę Łemków. Ale aktorzy Teatru Heleny Modrzejewskiej zakrzyczeli i zabiegali prostotę opowieści, a reżyser utopił ją w folklorystyce

Pomysły na program jedynej instytucjonalnej sceny w Legnicy jego dyrektor Jacek Głomb czerpie od lat z tradycji kontrkultury. Zamiast świątyni sztuki wysokiej, wykreował miejsce otwarte dla lokalnej społeczności, wrażliwe na jej problemy i kulturową specyfikę. Tak powstała m.in. liryczna opowieść o przestępczej legnickiej dzielnicy, "Ballada o Zakaczawiu", a także spektakle w nieteatralnych przestrzeniach, ożywiających przeszłość miasta. Spektakl "Łemko" wpisuje się w projekt etnicznych poszukiwań teatru, potrzebę zachowania tradycyjnej kultury i nie jest też obcy mieszkańcom Legnicy. To do wsi w województwie dolnośląskim wielu przedstawicieli wschodniosłowiańskiej grupy trafiło po przesiedleniach z rdzennych terenów.

Tak jak bohater spektaklu, umierający Orest każe słuchać swoim dorosłym dzieciom obcej dla nich historii, tak jak i nam współczesnym każe to robić reżyser Jacek Głomb. Oddanie sceny Łemkom - z ich prawdziwych opowieści Robert Urbański ułożył scenariusz - to świetny pomysł, a jak pokazał m.in. "Transfer" Jana Klaty sceniczne rozliczenie z prawdą o przymusowych przesiedleniach jest potrzebne. Szkoda, że reżyser nie zaufał sile scenicznej prostoty i zdecydował się na cepeliowskie widowisko z rozsypanymi po scenie liśćmi, zapachem desek i przestrzenią zapchaną ludowymi akcesoriami. W naturalistycznym otoczeniu widać każde niedociągnięcie, np. aktorów pijących wódkę z pustych butelek.

Spektakl jest przekrzyczany i "przebiegany". Raz po raz na scenę wpada faszysta, milicjant czy ukraiński nacjonalista, grozi, strzela, wrzeszczy - po czym z niej wypada. Wrażenia niebezpieczeństwa i brutalności, o której mówi "Łemko" jak nie było, tak nie ma. Symboliczne obrazy wyprowadzek i prześladowań, w zderzeniu z realizmem środków plastycznych, tracą siłę rażenia. Trudno przejąć się historią Oresta (przemyślana, wyciszona kreacja Zbigniewa Walerysia) skoro przemoc, o której mowa, rozpuszcza się w chaosie, w poszarpanych dialogach, nie spointowanych sytuacjach i realnie nie istnieje. Aktorzy po omacku szukają mocnych środków, często przekrzykują się tak, że trudno dosłyszeć słowa. Największe wrażenie robią sceny w biurach i urzędach, gdzie Orest usiłuje odzyskać straconą ziemię. Biurokratyczna obojętność zagrana w oszczędnych, metaforycznych gestach lepiej pokazuje ból tęskniącego za domem człowieka niż nadekspresyjnie grane "okrucieństwo".

Przykro więc, że po dwóch godzinach patrzenia na tragiczny los Łemków, spektakl pozostawia nań zupełnie obojętnym.

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji