Artykuły

Opera z gara!

"Opera gospodarcza dla ładnych pań i zamożnych panów" w reż. Moniki Strzępki w Teatrze im. Kochanowskiego w Opolu. Pisze Piotr Bogdański w Wiadomościach Wałbrzyskich.

Z propozycji dolnośląskich teatrów wybór padł na spektakl w reżyserii Moniki Strzępki w Teatrze im. Jana Kochanowskiego w Opolu pt. "Opera gospodarcza dla ładnych pań i zamożnych panów". Wybór okazał się chybiony.

Duet - Monika Strzępka, Paweł Demirski, przyzwyczaił już do kontrowersyjnych zabiegów artystycznych. Kiedy artyści posługują się prowokacją, chaosem scenicznym, wulgaryzmami, ostrym humorem i do tego podejmują drażliwą problematykę, to efekty bywają różne Do porażki zaliczyłbym niestety najnowszy dramat "Opera gospodarcza dla ...". Miało być bardzo ambitnie. Podstawę literacką stanowiła XVIII wieczna "Opera Żebracza" Johna Gaya. Współcześni autorzy wyposażyli spektakl w prawdziwe arie operowe. Przede wszystkim jednak podnieśli temat pomocy charytatywnej dla dzieci, na której pseudo biznesmeni wzbogacają się. Miało być tradycyjnie, czyli na wesoło o poważnych sprawach. Arie owszem były. Słów nie było słychać, ponieważ dźwiękowiec nagłośnił głownie zespół muzyków. Śmiesznie także bywało. Niestety zabrakło oczekiwanej powagi. Duet w pogoni za zabawą i kolejnymi fajerwerkami, zagubił istotę przekazu spektaklu. Bohaterem "Opery gospodarczej dla ..." jest Peachum (Mirosław Bednarek), wieloletni działacz na rzecz ratowania dzieci. Poznajemy go, gdy zostaje aresztowany, a akcje jego organizacji charytatywnej tracą na wartości. Jako człowiek z życiorysem internowanego kombatanta, walczącego o wolność, zostaje oczyszczony z zarzutów. Po wyjściu zza krat próbuje odzyskać prestiż i majątek. Sytuacja się komplikuje, ponieważ jego upośledzona córka Polly (Judyta Paradzińska), zakochana w rzezimieszku o imieniu Macheatch (Michał Świtała) nie zamierza oddać ojcu przepisanych wcześniej pieniędzy. Historia, jak to u Demirskiego jest jeszcze bardziej skomplikowana. W wydarzeniach biorą udział "niby" dwaj widzowie: skorumpowany policjant Braun i matka szukająca dziecka. Na scenie, niczym w wielkim garze, wszystkie te dziwaczne postacie, abstrakcyjne dialogi i niezrozumiałe zachowania, mieszane są chochlą przez Strzępkę. Rzadko się jednak zdarza, że z takiej mieszaniny wychodzi smaczna potrawa. Widzom czkało i odbijało się. Kucharze za dużo wrzucili powtarzanych prymitywnych gagów typu potykanie się podczas wchodzenia na scenę. Niewłaściwie dobrali proporcje między zabawą, a powagą. Drażni także manieryczny głosik Peachuma. Na koniec pojawia się zgaga, wywołana frywolnym końcem i nie najlepszą grą aktorów. Czy wszystko było, aż tak niesmaczne? Na szczęście Andrzej Jakubczyk w roli policjanta, zagrał koncertowo. Trochę słabiej wypadła, ale wciąż jest klasą samą dla siebie, Judyta Paradzińska. Nieźle wypadło kilka dialogów i sytuacji scenicznych. Szkoda, że cała reszta została na dnie garnka.

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji