Artykuły

Młody duchem

- Cały czas, głównie starsze panie chcą się u mnie gwałtownie leczyć. Publiczność bardzo utożsamia aktora z rolą - mówi MARIAN OPANIA, aktor Teatru Ateneum w Warszawie, który gra lekarza profesora Tadeusza Zyberta w serialu "Na dobre i na złe".

Niedawno skończył 65 lat, ale nie planuje z tego powodu żadnego wielkiego jubileuszu. Woli uprawiać swój zawód po cichutku.

Jak pan się czuje w roli dostojnego jubilata?

- Trochę bez sensu. Oczywiście zdaję sobie sprawę z tego, że to kawał wieku, ale nie czuję się ani jubilatem, ani nestorem, ani mistrzem. Takie określenia trochę mnie zawstydzają. Czuję się młody duchem, mam jeszcze wiele marzeń i pragnień, i jeszcze pokażę, co potrafię.

Nie ma pan poczucia misji?

- Proszę pana... Role, które pachną misją i w których wychodzi się poza obręb rzetelnego rzemiosła, zdarzają się raz na dziesięć lat. W stosunku do siebie mam bardzo duże wymagania i wiem, że takich ról, pod którymi mógłbym podpisać się obiema rękami nie było zbyt dużo.

Które z nich uważa pan za najlepsze?

- Wszystkich było setki, ale te najbardziej znaczące to pewnie "Skok" Kazimierza Kutza, za który dostałem nagrodę Cybulskiego, "Palec Boży" Antka Krauzego i "Człowiek z żelaza" Wajdy.

A w telewizji to spektakl "Moskwa- Pietuszki". W dziesiątce na pewno bym się zmieścił, ale nic więcej.

Syn też poszedł w pana ślady i został aktorem. Jak pan to ocenia z perspektywy czasu?

- Ostrzegałem go przed tym, ale nie pomogło. Teraz widzę, że i moje wnuki mają takie zapędy. Staram się to ukrócić, bo to ciężki i wyczerpujący zawód.

Nie życzę takiej pracy osobom bliskim.

Widzowie ostatnio znają pana głównie z serialu "Na dobre i na złe". Co dalej z tą rolą?

- Od kilku lat pojawiam się tam i znikam. To dobrze, bo dzięki temu stale jestem obecny na ekranie albo w pamięci widzów. Nie pcham się przed kamerę. Czasami scenarzyści napiszą coś więcej, a czasami mniej, ale jestem bardzo zżyty z serialem. Uważam, że w odróżnieniu od innych produkcji, ten jest o czymś i dla kogoś.

Nie proszą o porady lekarskie?

- Cały czas, głównie starsze panie chcą się u mnie gwałtownie leczyć. Publiczność bardzo utożsamia aktora z rolą.

Co pan wtedy ordynuje?

- Wyjaśniam. Kiedyś miałem kłopoty z kręgosłupem i chodziłem na rehabilitację do Konstancina. Jedna pani, widząc mnie u lekarza, zrobiła ze zdziwienia wielkie oczy i zapytała: panie profesorze, i pan tutaj! Dlaczego się pan sam nie leczy? Odpowiedziałem, że trudno byłoby mi się samemu zoperować.

Gdzie jeszcze pana zobaczymy?

- W połowie listopada w Teatrze Ateneum w najnowszej sztuce Havla. To groteska polityczna, a jej głównym bohaterem jest były prezydent, który skończył swoje urzędowanie. Trochę to aktualne i u nas, ale bardzo pasuje do realiów czeskich.

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji