Znaniecki: od biletera do reżysera
Wyjeżdżam na zawsze do Argentyny. Potrzebuję oddechu od Polski, potrzebuję zmieniających się pejzaży - mówił Michał Znaniecki podczas poniedziałkowej Akademii Festiwalowej odbywającej się w ramach trwającego od niedzieli IV Festiwalu Muzyki Polskiej. Pisze Agnieszka Malatyńska-Stankiewicz w Dzienniku Polskim.
- Nie znaczy to wcale, że nie będę tu wracał. Przygotowuję dla Opery Krakowskiej "Don Giovanniego" z udziałem Mariusza Kwietnia - podkreślał.
Spotkanie prowadzone przez Adriannę Ginał z Michałem Znanieckim, uważanym za najbardziej utalentowanego reżysera, autora ponad 100 spektakli muzycznych i dramatycznych, było pełne humoru. Reżyser barwnie opowiadał o doświadczeniach życiowych i artystycznych, nie stroniąc od autoironii. W ciągu półtorej godziny zgromadzona w Pawilonie Wyspiańskiego publiczność obejrzała niemal spektakl, z reżyserem w roli głównej; i to spektakl błyskotliwy, inteligentny oraz zabawny.
Michał Znaniecki lubi ryzyko i dlatego nie boi się sięgać po tytuły nieznane, rzadko wykonywane bądź współczesne. Jedna z jego najnowszych inscenizacji, skomponowana przez Tomasza Praszczałka sześć lat temu jednoaktowa opera "Ester", została w poniedziałek wystawiona w ramach Festiwalu Muzyki Polskiej w interpretacji artystów Opery Wrocławskiej. Reżyser przyznał, że podczas przygotowywania spektaklu ogarnął go strach przed reakcją publiczności. Znalazł jednak sposób na przedstawienie tej historii na scenie.
- Publiczności nie trzeba szokować, ale zmuszać do myślenia. Należy wierzyć, że widz jest inteligentny i nie pokazywać mu wszystkiego "wprost" - mówił. W opowieściach Michała Znanieckiego pojawiły się historie bardziej osobiste, jak ta dotycząca jego studiów u Umberto Eco w Bolonii czy u Giorgio Strehlera w Teatro Piccolo di Milano. Były też wspomnienia ze słynnej La Scali, gdzie Michał Znaniecki - zanim dał się poznać jako reżyser - zadebiutował jako bileter, pracujący w loży królewskiej.
