Artykuły

Pytania o sens

"Ślub" w reż. Waldemara Modestowicza w Teatrze Polskim w Szczecinie. Pisze Katarzyna Stróżyk w Kurierze Szczecińskim.

Dawno nie było w szczecińskim Teatrze Polskim tak udanej premiery dramatycznej jak sobotni "Ślub" Witolda Gombrowicza. Reżyserowi Waldemarowi Modestowiczowi udało się nie tylko stworzyć interesujące sceniczne dzieło - trafił też w dziesiątkę z obsadą.

- To jeden z najważniejszych dramatów polskich, powiem więcej - także europejskich. Mam nadzieję, że nie popsuję tego tekstu - mówił przed sobotnią premierą Modestowicz. Dziś można powiedzieć z całą pewnością, iż spełnił swoje zamierzenia z nawiązką: od miesięcy żadna premiera w Polskim nie zabrzmiała tak przejmująco i współcześnie jak "Ślub". Dawno też żadna nie wzbudziła takiego entuzjazmu wśród publiczności.

Gdy mówimy "Gombrowicz", na myśl cisną się głównie "Ferdydurke" i "Iwona, księżniczka Burgunda". "Ślub" wystawiany jest rzadziej, głównie ze względu na ciągnącą się za nim opinię dramatu trudnego, sprawiającego problemy widzowi w przyswojeniu i interpretacji.

Akcja toczy się we śnie głównego bohatera. Henryk, żołnierz walczący gdzieś we Francji podczas II wojny światowej, trafia w nim w swoje rodzinne strony. Ledwie je rozpoznaje: dom przekształcono w dość podłą karczmę (z "zupą z końskich kiszek i kocimi szczynami" jako daniem głównym), z prowadzącymi ją rodzicami trudno się Henrykowi porozumieć, a jego dawna narzeczona Mańka z cnotliwej panienki, stała się panienką lekkich obyczajów. W ten dziwaczny świat wpada nagle Pijak ze swoimi kompanami. Napastują Mańkę i karczmarza. Ten ostatni domaga się, by traktować go jako nietykalnego - jak króla. Żądanie ojca popiera Henryk. Nagle wszystko się odmienia: karczmarz staje się królem, Henryk następcą tronu, a Mańka - której władca przywraca swoją decyzją utraconą cześć - książęcą narzeczoną. Gdy wszystko zmierza do szczęśliwego finału, znów pojawia się Pijak, tym razem po to, by namówić Henryka do obalenia ojca...

W "Ślubie" zawarł Gombrowicz to, co najbardziej go interesowało: walkę starego porządku z nowym i kwestię formy wytwarzającej się między ludźmi uwikłanymi w różne społeczne role i sytuacje. Ale "Ślub" to też wysokiej klasy moralitet, wprost stawiający pytania o sens władzy, miłości, wiary, życia.

Reżyser w wywiadach nie krył uznania dla występujących w spektaklu aktorów i nie była to czcza kurtuazja: trudno kreację Jacka Polaczka (Ojciec) nazwać inaczej jak wielką, olbrzymie brawa należą się Sławomirowi Kołakowskiemu za mocną, dopracowaną w najdrobniejszym szczególe rolę Henryka, piękną postać Matki stworzyła Małgorzata Chryc-Filary (wreszcie rola na skalę talentu tej aktorki!), przekonują też Marek Żerański (Władzio) i Adam Dzieciniak (Pijak). Z gombrowiczowskim tekstem świetnie współgra muzyka Zygmunta Koniecznego. Nie można również nie pochwalić kostiumów Katarzyny Banuchy i scenografii Marka Chowańca.

Modestowiczowi udała się rzadka sztuka trafienia z tekstem do widza - tak skupiona na spektaklu publiczność, reagująca na wszystkie sceniczne zwroty akcji, to naprawdę nieczęsty widok. Nic zatem dziwnego, że oklaski po zasłonięciu kurtyny długo nie milkły. W kuluarowych rozmowach po premierze satysfakcji z udanego jej przebiegu nie ukrywali też sami aktorzy.

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji