Sztuka przewrotnych poszukiwań
- Jestem szczęśliwa, gdy mam do czynienia ze spektaklem, któremu nie mogę przykleić etykietki i "postawić" go na półkę w ściśle określonym miejscu. Co do przestrzeni zajmowanej przez taniec współczesny - instynktownie wiem, że jestem w tej dziedzinie, ale nie podjęłabym się wyznaczenia granic tego terytorium - mówi Hanna Strzemiecka, dyrektor Międzynarodowych Spotkań Teatrów Tańca w Lublinie.
Andrzej Z. Kowalczyk: Gdyby dziś przeprowadzić sondę z pytaniem: "Z czym ci się kojarzy taniec?" większość odpowiedzi brzmiałaby zapewne - "Taniec z gwiazdami". Na tańcu towarzyskim robi się dziś karierę i pieniądze. Jak to się Pani podoba?
Hanna Strzemiecka: Zapewne pana zaskoczę, bo oceniam dobrze. "Taniec z gwiazdami" wprawdzie pokazuje tylko jedną stronę tańca - jego urodę, jest skoncentrowany na rozrywce i komercji, ale patrząc obiektywnie - zrobił wiele dobrego dla promocji zjawiska, jakim jest taniec. A wśród uczestników "You Can Dance" pojawiają się osoby korzystające - być może jeszcze nie do końca świadomie - z technik tańca współczesnego. Widać, że niektóre z nich starają się szukać własnych rozwiązań, własnej drogi.A widzowie być może zainteresują się innymi formami tańca i przyjdą na takie spektakle, jakie pokazujemy na spotkaniach. Niektórzy może się rozczarują i uznają, że to nie dla nich, ale inni będą wracać.
A stąd już wcale nie tak daleko do teatru tańca, czyli sztuki w pełnym tego słowa znaczeniu?
- Oczywiście można się zastanawiać, czy udział w tym telewizyjnym show pomaga w takich poszukiwaniach, bo oceny jurorów i wypowiadane przez nich opinie bywają naprawdę zdumiewające. Ale - powtórzę - te programy wypromowały taniec. I nie wykluczam, że niektórzy z ich uczestników trafią kiedyś na profesjonalną scenę. A widzowie być może zainteresują się innymi formami tańca i przyjdą na takie spektakle, jakie pokazujemy na spotkaniach. Niektórzy będą bardzo rozczarowani.
Powiedziała Pani kiedyś, że klasyczny balet nudzi Panią.
- Podtrzymuję tę opinię - klasyczny balet nadal mnie nudzi. Natomiast zgadzam się z tezą, że miał on wpływ na taniec współczesny. I nadal jest użyteczny. Przygotowanie baletowe, poznanie tych wszystkich kanonów i uporządkowanych struktur bardzo rozwija świadomość ciała, która jest nieodzowna w tańcu współczesnym. Ale ten wpływ może być różnorodny. Moje zainteresowanie tańcem współczesnym wzięło się z buntu przeciwko konieczności używania ściśle określonych, skodyfikowanych reguł przy tworzeniu choreografii. Jeśli jednak korzystam w swojej pracy z technik charakterystycznych dla klasycznego baletu, to tylko po to, by lepiej poznać i przekazać tancerzom jego fizyczność, czyli anatomię oraz fizykalność, a więc podleganie prawom fizyki. Korzystam z nich, bowiem jestem zdania, że każda technika - od baletowej klasyki po breakdance - która rozwija świadomość ciała powoduje, iż tancerz staje się bardziej interesujący. Klasyczne kanony mogą też być źródłem niespokojnych, przewrotnych poszukiwań własnych kierunków, złamania tego, co uładzone, bezpieczne, znane; zarówno w sferze techniki tanecznej, jak też koncepcji, dramaturgii czy dynamiki spektaklu.
Rozmawiamy o tańcu współczesnym, ale mam wrażenie, że posługujemy się tym terminem w sposób właściwie intuicyjny. Czy w ogóle możliwe jest stworzenie definicji tańca współczesnego?
- Myślę, że każdy może tworzyć sobie definicje na własny użytek i pewnie takie próby są podejmowane. Ja nie czuję potrzeby precyzyjnego definiowania tej sztuki. Powiem więcej: jestem szczęśliwa, gdy mam do czynienia ze spektaklem, któremu nie mogę przykleić etykietki i "postawić" go na półkę w ściśle określonym miejscu. Co do przestrzeni zajmowanej przez taniec współczesny - instynktownie wiem, że jestem w tej dziedzinie, ale nie podjęłabym się wyznaczenia granic tego terytorium.
Na zdjęciu: "Nie ma takiego miejsca jak raj", Company Krisztián Gergye / Węgry na tegorocznym festiwalu.