Artykuły

Dybuk dzisiejszy

"Przylgnięcie" w reż. Aldony Figury w Laboratorium Dramatu w Warszawie. Pisze Tomasz Miłkowski w Trybunie.

Nieraz po obejrzeniu utworu klasyka, przebranego w strój współczesny, ogarniają widza wątpliwości: czy nie lepiej byłoby, gdyby reżyser (lub ktoś inny) napisał po prostu swój utwór. Po cóż to udawać, że na scenie jakiś Słowacki, czy Szekspir, skoro w niewielkim stopniu przypomina ongiś napisaną sztukę. Tym razem jest inaczej. Piotr Rowicki napisał nową sztukę jedynie wykorzystując motyw znany (nie tylko) ze sztuki An-skiego. Jego "Dybuk", zatytułowany "Przylgnięcie", jest opowieścią o nawiedzeniu, o człowieku, w którym zamieszkał dybuk, a więc duch niespokojny, szukający ukojenia. A że na swego gospodarza obrał mało powiedzieć osobnika niezbyt krystalicznego, a złodzieja niestroniącego od przemocy, tym bardziej zaskakująca jest przemiana, jakiej doznaje bohater.

Oto pewnego dnia złodziej samochodów Pyton, ulegając mirażowi stabilizacji, postanawia nabyć działkę w centrum miasta (zapamiętaną z dzieciństwa), gdzie zamierza otworzyć komis samochodowy. W ten sposób z bandziora ma awansować na biznesmena, a wszystko dlatego, że właśnie się żeni i jego dzieci nie powinny się wstydzić ojca. I tu pojawiają się kłopoty, bo nagle zaczyna w Pytonie coś płakać, co go obezwładnia, ośmiesza wobec kumpli, niweczy w oczach narzeczonej i paraliżuje. Szuka więc Pyton przyczyny a to u doktora, a to u księdza, aby wreszcie dotrzeć do prawdy: dybuk, który zamieszkał w jego ciele, to żywcem zamordowana podczas wojny żydowska dziewczynka - "dobrzy ludzie" pozbyli się w ten sposób groźnego kłopotu, a teraz przeszłość wystawia rachunek. Świetnie to wszystko napisane, z wyczuciem rytmu, z pewnością karykaturzysty, który kilkoma kreskami potrafi zarysować charakterystyczność poszczególnych postaci reprezentujących postawy typowe, tyleż śmieszne, co straszne. Rowicki nie oszczędza widza, który usłyszy w jego sztuce echa "Strachu" Grossa, traumę Jedwabnego i utrzymujące się, a karmione świeżą strawą katolickiego radia antysemickie skamieliny.

Aldona Figura obramowała sztukę sielskim obrazkiem - widzowie wchodzący do teatralnej sali Laboratorium Dramatu przechodzą obok piaskownicy, w której pracowicie stawia baki i buduje swoje zamki trójka dzieci. Zapowiada to milą, rodzinną atmosferę. Zaraz to wszystko pryska, a wkrótce okaże się, że piaskownica to właśnie ta działka, gdzie zakopano ongiś dziewczynkę z jej matką, że to miejsce, które staje się prywatną Golgotą Pytona

Ważny, mądry debiut, w którym ostra komediowość zderza się z upiorami przeszłości, kolejny głos teatru w sprawie wyrównania rachunków i polsko-żydowskiego pojednania. Przestroga przed recydywą obojętności i wrogości wobec innych, pokrzywdzonych i poniżonych. Grana z pasją przez cały zespól począwszy od Leszka Lichoty, który podołał trudnemu zadaniu: ukazał odrodzenie moralne bohatera bez patosu, a zarazem zdołał z powściągliwością wydobyć z siebie głos dybuka Harry.

Znakomite epizody stworzyli Iza Dąbrowska (pełna jadu córka Ślusarza), Andrzej Konopka (pozornie pewny siebie lekarz alkoholik), Agnieszka Warchulska (strwożona dziewczyna Pytona), Stanisław Brudny (zastraszony Ślusarz). Niezwykłą wręcz postać namalował Zdzisław Wardejn - to nauczyciel ZPT skrywający swoje żydowskie pochodzenie, a potem smakujący wraz z Pytonem słodkie brzmienie jidisz w nuconej wspólnie kołysance; jego nostalgiczny, rozmarzony uśmiech na długo pozostaje w pamięci widza Jak przylgnięcie.

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji