Artykuły

Teatr z płyty

"Carmen" w reż. Pawła Szkotka w Gliwickim Teatrze Muzycznym. Rejestracja na płycie DVD. Pisze Tomasz Cyz w Ruchu Muzycznym.

O tym spektaklu słyszałem wiele dobrego. Premiera w ruinach Teatru Miejskiego w Gliwicach w czerwcu 2006 roku spotkała się z bardzo życzliwym przyjęciem (m.in. nagroda Złotej Maski w kategorii Spektakl Roku), a debiut operowy jednego z ciekawszych polskich reżyserów teatralnych - Pawła Szkotaka - odbił się szerokim echem w prasie. Wydawało się nawet, że polski teatr operowy zyska kolejnego atrakcyjnego twórcę (niedługo potem Szkotak, dyrektor poznańskiego Teatru Polskiego, zrealizował w tamtejszym Teatrze Wielkim Stiffelia Verdiego - pusto, bez wdzięku i emocji, nieudanie).

Wróćmy do Carmen. Siła tego spektaklu - na płycie i, jak sądzę, na żywo - tkwi w scenerii. Ekspresyjna przestrzeń ruin gliwickiego Teatru Miejskiego sama w sobie jest nośnikiem emocji i znaczeń - odrapana cegła pełna rysunków i graffiti, w swej surowości i brudzie aż piękna. Paweł Szkotak, twórca istniejącego od dwudziestu lat teatru Biuro Podróży (jednego z najciekawszych zjawisk polskiej sceny alternatywnej, nagradzanego na festiwalach, znanego i cenionego w świecie), wie, co zrobić, by taką przestrzeń uruchomić, pozwolić jej zaistnieć, żyć. Tym bardziej że ma świetną partnerkę - wykonującą tytułową partię Małgorzatę Walewską.

Walewska wydaje się w swoim żywiole. Namiętna, żywiołowa, pełna pasji, jednocześnie od pierwszych dźwięków z jakimś cieniem w oczach, smutkiem, nostalgią, które pogłębiają postać, czyniąc ją prawdziwie ludzką. Tylko jeden

element nie pozwala śpiewaczce stworzyć pełnej, całkowicie przekonującej kreacji - kostiumy i peruka. Jakby niedopasowane do ciała, zbyt duże, zbyt ciężkie, nieprzyjazne, nie podkreślające charakteru postaci - przecież Carmen mmi (tak, musi!) być cała erotyczna, gorąca, od stóp do głów, od obcasa po głos.

Bardzo ciekawie otwiera się drugi akt, kiedy aktorzy teatru lalkowego zabawiają gości w knajpie. Jest gwarno, tłumnie, duszno, a na stołach Ustawionych w półkole dwaj mężczyźni w takt muzyki i za pomocą dwóch animowanych sznurami lalek antycypują historię Carmen: oto kobieta i mężczyzna, wyraźnie sobą zainteresowani, coraz bliżsi sobie, ale nagle on dźgają nożem, ostro, boleśnie, śmiertelnie. Carmen podchodzi do stołu, bierze na ręce lalkę-kobietę i tuli mocno do siebie...

W postać Don Jose wciela się Włoch Marcello Bedoni, obdarzony ładnym, miękkim tenorem, ale kiepski aktorsko. Don Jose w jego wykonaniu jest nie tylko uzupełnieniem głównej roli, jej cieniem, ale wyraźnie prowadzi swoją własną, równie ważną historię. Wyraźnie młodszy, niewinny, idzie za głosem emocji, burzą uczuć, zostawiając w tyle teraźniejszość (miłość Micaeli). obowiązek (służba żołnierska), honor. Poddaje się emocjom, staje się coraz bardziej porywczy. nieopanowany. Widać to choćby w drugim akcie, kiedy Carmen wścieka się, że Jose chce wrócić na apel do swojego oddziału. On nagle chwytają mocno, brutalnie, chcąc pokazać, kto tu rządzi. Ona patrzy na niego w strachu, ale i w oczekiwaniu tego, co się stanie. Jakby prowokowała los... To bardzo ładny element interpretacji. Mocny. Prawdziwy.

Jeszcze trzeci akt. Już w instrumentalnym wstępie (ciekawe wrażenie robi bliskie ujęcie instrumentów) czujemy narastające napięcie. Szkotak przeniósł akcję na początek dyktatury generała Franco, czas konspiracji i życia w ucisku. Tłum postaci w ciemnych kostiumach, z kagankami w ręku, schodzi z galerii po schodach, przechodzi przez plac-ulicę (widać policyjne płakały z podobiznami Carmen i Josego z napisami " Vivo o muerto. El premio ") i staje z boku. Na galerii pojawia się grupa cyganów, wśród nich główni bohaterowie.

Jest półmrok, przestrzeń skąpana jest w mlecznych światłach i dymie. Słychać karciany tercet (z ładnie brzmiącymi glosami Anity Maszczyk - Frasquity i Magdaleny Wilczyńskiej-Goś - Mercedes), zakończony przejmującym śpiewem Carmen. Walewska w czarnym berecie, ciemnym płaszczu z czerwonym szalem (wreszcie dobrze ubrana) - umiejętnie stopniuje napięcie, jakby przeczuwając tragiczny koniec.

Wchodzi Micacla (Małgorzata Długosz), ciągłe w niebieskim kostiumie (tak opisuje ją libretto już w pierwszym akcie), i w samotności śpiewa swoją pieśń. Dalej Esea-millo (Rafał Songan), który przyznaje się Josemu, po co przyszedł i kogo szuka, czym ściąga na siebie niebezpieczeństwo (w walce na noże Escamillo zawija swój płaszcz na rękę niczym płachtę na byka).

I finał (akt czwarty). Dużo tu akcji i ruchu, dziania się. niby chaotycznego, jak żonglerka pomarańczami, podnoszenie wielkiej kuli czy zabawy z ogniem ulicznego artysty, ule podsycającego napięcie. Wiele tu kolorów, dynamiki. Wszystko na miejscu, niezbędne, nieprzesadzone.

Wreszcie scena zabójstwa Carmen. Ona na szczycie schodów, na tle wściekle czerwonej zasłony, w czerwonej sukni i czarnym woalu na głowie. Jose w czarnej skórze, z nagim torsem i czerwonym paskiem. Ona gotowa, czekająca na śmierć, pragnąca jej, on nie umiejący jej zadać, żebrzący o miłość, nudny. Aż dziwne, że Szkotakowi tak bardzo nie udało się wykrzesać nic ze Stiffelia. skoro tu tak ciekawie buduje napięcia (wykorzystując np. w scenie walki byków, z udziałem kuglarza na szczudłach z drucianym rowerem-bykiem, swoje doświadczenie w pracy w teatrze ulicznym).

W gliwickiej Carmen narzekać można jedynie na zbyt jednowymiarowe prowadzenie muzyki przez Tomasza Biernackiego. Za mało tu odcieni, kolorów, dbałości o detale. Oczywiście to, co sprzyja inscenizacji, nie koniecznie pomaga muzyce. Ogromna przestrzeń sprawia, że orkiestra stoi z boku, śpiewacy nie zawsze widzą dyrygenta, a to odbija się na rytmie muzyki i często jest przyczyną nierówności i nieczystego brzmienia. Ale nie narzekajmy już. Spektakl ma interesującą dynamikę, jest nieźle filmowany i zmontowany Carmen znaczy przecież niebezpieczeństwo...

BIZET

Carmen, dyr. Tomasz Biernacki; reż. Paweł Szkotak

Gliwicki Teatr Muzyczny (2008)

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji