Męskie Rosjan rozmowy o miłości
"Gay love story" w reż. Anny Ilczuk w Grupie Artystycznej Ad Spectatores we Wrocławiu. Pisze Marta Wróbel w Polsce Gazecie Wrocławskiej.
Jest ich pięciu: zakompleksiony nastolatek, doktorant o duszy artysty, intelektualista w średnim wieku, domator przeciętniak w kapciach i młodzieniec, który żyje z kobietą, a w wolnych chwilach maluje sobie paznokcie. Łączy ich poczucie osamotnienia i potrzeba miłości. Szukają jej na gejowskim czacie. Sztuka "Gay Love Story" - kolejna w tym sezonie premiera grupy teatralnej Ad Spectatores w reżyserii aktorki Anny Ilczuk to opowieść o trudnej miłości i sztuce przełamywania stereotypów.
Reżyserce udało się wystrzec zbędnego patosu i nachalnej egzaltacji. Duża w tym zasługa tekstu autorstwa Rosjan: Aleksandra Wartanowa i Siergieja Kałużanowa. Bohaterowie o swoim życiu mówią potocznym, często wulgarnym językiem. Potrafią też się z siebie śmiać (zabawna scena imprezy, którą urządzają sobie przed ekranami komputerów) i nie boją się okazywać słabości, kiedy rodzi się między nimi uczucie (strach intelektualisty przed spotkaniem z doktorantem). Ich rozmowy przerywa kilkakrotnie homofob everyman (świetny Michał Opaliński), który pojawia się na scenie niczym deus ex machina ze swoimi monologami. Te ostatnie reżyserka dopisała sama - powstały na podstawie rozmów z jej znajomymi.
"Gay Love Story" to historia uniwersalna - mogłaby się zdarzyć właściwie wszędzie na świecie i dotyczyć ludzi o każdej orientacji seksualnej. Prawdziwa i wiarygodnie zagrana przez Marcina Chabowskiego, Michała Wielewickiego, Rafała Kwietniewskiego, Bartłomieja Firleta, Michała Opalińskiego i Jędrzeja Taranka. Może tylko nieco przydługa - dialogi były momentami rozwlekłe, a sceny gimnastyki czy tańca na rurze niepotrzebne.
***
Bohaterowie musieliby być klaunami
Rozmowa z Aleksandrem Wartanowem
Dlaczego w Rosji nikt nie miał odwagi pokazać "Gay love story" na scenie?
Rosja jest bardzo homofobicznym krajem. Nawet dokumentalny Teatr Doc, z którym byłem związany, nie chciał wystawić tej sztuki. Być może ktoś by ją pokazał, ale pod warunkiem, że geje byliby przedstawieni jako klauni. I tak wyszliśmy naprzeciw oczekiwaniom ludzi, bo w sztuce znalazła się scena imprezy, podczas której wszyscy bohaterowie są przedstawieni bardzo stereotypowo. Myślą tylko o seksie.
Wydaje się, że w Rosji moda na nowy brutalizm z przekleństwami i gejami na scenie już minęła i sztuka nie powinna nikogo dziwić.
To co innego. Mówimy przecież o przedstawieniu, w którym jedynym tematem jest homoseksualizm. Czegoś takiego nikt nie chce pokazywać.
Ci bohaterowie istnieją naprawdę?
Tak, sztuka powstała na podstawie rozmów z gejowskiego czatu. Znajomy je archiwizował i pewnego dnia przyniósł mi ponad 7 tys. stron tekstu. Stwierdziłem, że to doskonały materiał do teatru. W sztuce znalazły się też moje wypowiedzi, bo sam wchodziłem na ten czat. Przypisałem je postaci doktoranta. W przeciwieństwie do bohatera nie spotkałem się z rozmówcą.