Artykuły

Album Bergmana

"Rozmowy poufne" w reż. Iwony Kempy w Teatrze im. Słowackiego w Krakowie. Pisze Joanna Targoń w Gazecie Wyborczej - Kraków.

Nieznany w Polsce tekst Bergmana, znakomita Dominika Bednarczyk w głównej roli, dyskretna i elegancka scenografia to plusy nowego spektaklu na scenie Miniatura.

Rozmowa poufna to w protestantyzmie rodzaj spowiedzi. Od takiej rozmowy rozpoczynają się "Rozmowy poufne": do pastora Jakuba (Tomasz Międzik) przychodzi Anna (Dominika Bednarczyk), żona wikarego w tejże parafii. I mówi, że zdradza męża z młodym kandydatem na pastora, studentem teologii. Jest pełna entuzjazmu, pewności, że to ta prawdziwa i jedyna miłość, i że mężowi nie ma zamiaru nic o zdradzie mówić. Męża nie kocha, matka - sprzeciwiając się kiedyś temu związkowi - miała rację, ale że łączy ich koleżeństwo, małżeństwo w sumie jest jakoś tam udane. Jakub słucha, trochę się spieszy, radzi - ba, nakazuje - jednak wyznać wszystko mężowi.

Taka jest pierwsza z kilku rozmów składających się na spektakl. I pozwalających widzowi poskładać życie Anny - życie, które ulega rozpadowi. Okazuje się, że wcale nie jest tak, jak się Annie wydawało. U męża (Sławomir Maciejewski) próżno szukać jakiegokolwiek koleżeństwa - to nieprzyjemny i małostkowy typ, zwłaszcza gdy Anna jednak decyduje się przyznać do zdrady. Kochanek (Tomasz Augustynowicz), z którym Anna ma spędzić kilka dni w pustym wiejskim domu znajomych swej przyjaciółki, sprawia wrażenie, jakby chciał jak najszybciej uciec. I jakby żadnej miłości nie było. Matka (Anna Tomaszewska), która kiedyś uczyła Annę, że trzeba być wolnym, teraz jest osobą pełną pretensji i zatrzaśniętą w swej niedostępności.

Historię Anny Iwona Kempa układa ze scen przedzielanych wyciemnieniami i zapowiadanych wyświetlanymi na tylnej ścianie napisami oraz wygłaszanymi przez aktorów didaskaliami. Wędrujemy (czy raczej skaczemy) po wydarzeniach z życia Anny - cofamy się w przeszłość, zaglądamy w przyszłość. Taki ostry rytm dobrze organizuje spektakl, chroni go przed ześlizgnięciem się w jakże często spotykane na scenach łzawe rozbabrywanie duchowych problemów oraz demonstrowanie subtelności i wrażliwości. Decyzja reżyserki była więc słuszna, gorzej z aktorskim wykonaniem.

Zdecydowanie najlepszą rolą - ba, znakomitą, fascynującą wieloznacznością, zmiennością, bezwzględnością w dobieraniu się do postaci - jest Anna Dominiki Bednarczyk. Na szczęście to główna bohaterka przedstawienia, i można nawet uznać, że papierowość i - by tak rzec - niepełność pozostałych postaci wynikać może z tego, iż obserwujemy je oczami Anny. Że mają one jedynie rolę służebną. Być może tak reżyserka postanowiła, ale nie tłumaczy to jednak ewidentnych słabości aktorskich - Sławomir Maciejewski gra na jednej nucie i w swoim agresywnym nabzdyczeniu jest po prostu nieciekawy. Tomasz Międzik z kolei koniecznie chce być naturalny, ale jego pomruki i pochrząkiwania są tylko aktorską manierą, a nie formą. Znacznie ciekawsze są panie - zwłaszcza Anna Tomaszewska i Bożena Adamek. Tomaszewska intryguje formą, w jaką ubrała swą bohaterkę, a Adamek, grająca żonę umierającego na raka Jakuba, wzrusza monologiem kobiety bezradnie pogodzonej z nieuchronnością śmierci męża.

Tło dla tej historii o wewnętrznej destrukcji i bolesnym doświadczaniu życia jest dyskretne i eleganckie - czarna scena, kilka skromnych, ale dobrego gatunku starych sprzętów, starannie i ze smakiem dobrane kostiumy. Oglądanie spektaklu przypomina przeglądanie albumu ze starymi fotografiami - tyle że ożywionymi i opowiadającymi wcale nie sentymentalne historie.

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji