Artykuły

Fatalne zauroczenie

"Plaża" w reż. Rudolfa Zioły w Teatrze im. Bogusławskiego w Kaliszu. Pisze Stefan Drajewski w Polsce Głosie Wielkopolskim.

Nad tytułową "Plażą" Petera Asmussena unoszą się duchy Strindberga, Ibsena, Bergmana, no i oczywiście Muncha. To nie jest rozjaśniona plaża południa, tętniąca życiem, kipiąca seksem. To skrawek urokliwego, ale odludnego, zapomnianego przez ludzi i Boga wybrzeża skandynawskiego.

Widziałem takie na przykład na wyspie Mon w Danii. Na tym wybrzeżu jest pensjonat, w którym szefem, posługaczem i kucharzem jednocześnie jest pijany mężczyzna. Do tego sennego pensjonatu przez cztery kolejne lata przyjeżdżają dwa małżeństwa. Jedno z pięcioletnim stażem, drugie ledwo co po ślubie (ona na dodatek za pierwszym razem jest w ciąży).

Asmussena nie interesuje jednak to, dlaczego wybrali właśnie to miejsce, nie interesują go też konteksty społeczne, socjalne, kulturowe. Jakieś fatalne zauroczenie. Nie wyjaśnia, kim są, czym się zajmują bohaterowie.

Najważniejsze jest to, co ich łączy, a właściwie dzieli. To, że Verner jest urzędnikiem ministerialnym, rzucone mimochodem niczego nie wnosi Nie liczy się dla nich seks, a przynajmniej nie jest najważniejszy. Nie za bardzo boli zdrada Jeśli wiodą takie samo życie w swoich domach na co dzień, jak podczas wakacji, ogarnia przerażenie. To strasznie jałowe życie, ograniczone do wymiany komunikatów, rozmów o niczym Chociaż bohaterowie są cały czas blisko siebie, mijają się, obchodzą, nie dotykają, są do bólu samotni, zamknięci w sobie. Są przerażająco samotni w swojej poprawności i grzeczności. A może tak wygląda również nasze życie?

Szuka Asmussena jest doskonale napisana. Wciąga, rozbudza wyobraźnię Reżyser Rudolf Zioło pozwala bohaterom wieść banalne na pozór życie. Pozwala im oddalać się od siebie, posługiwać się pozorami. Aktorzy muszą swoje postaci nasycić emocjami, czasami graniczącymi z ekshibicjonizmem. Zioło z ukrycia patrzy na nich i nie pozwala na przekroczenie linii granicznej z napisem "uwaga, ekshibicjonizm, uwaga, psychodrama"). Reżyser nie zezwala również na udawanie, podpieranie się tanim psychologizmem. Zamysł ten udał się od początku do końca Małgorzacie Kałędkiewicz (Sanne) i Michałowi Grzybowskiemu (Jan) - starszej parze. On podczas przedostatniego pobytu w pensjonacie jest sparaliżowany. Kto zna ludzi dotkniętych paraliżem, dozna szoku, patrząc na Grzybowskiego. Jest tak przejmująco prawdziwy. A kiedy Małgorzata Kałędkiewicz mówi w finale "Jeśli ja umrę pierwsza Jeśli ty zostaniesz Będziesz wtedy mówił o mnie równie pięknie? Będziesz tak pięknie o mnie mówił? Będziesz? Jeśli ja umrę pierwsza?" - ciarki przechodzą po plecach. To "munchowski krzyk" człowieka żebrzącego o odrobinę miłości.

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji