Artykuły

Majakowski rozdwojony

"...np. Majakowski" w reż. Krystyny Meissner w Teatrze Współczesnym we Wrocławiu. Pisze Katarzyna Kamińska w Gazecie Wyborczej - Wrocław.

Nie dajmy się zwieść tytułowi najnowszej produkcji Wrocławskiego Teatru Współczesnego. "...np. Majakowski" to nie biograficzna opowieść o bardzie rewolucji, ale rzecz zderzająca mentalność człowieka czasu bolszewickiego przewrotu ze współczesnym sposobem postrzegania świata.

Pierwsza część spektaklu Krystyny Meissner to próba generalna przedstawienia opartego na "Pluskwie" Majakowskiego. Reżyser w rewolucyjnym teatrze nerwowo przemierza scenę, aktorzy się niecierpliwią, obecny jest także sam Majakowski, który wygłasza poezję do zebranej publiczności. Gdy wreszcie zjawia się cenzor, aktorzy odgrywają kolejne obrazy "Pluskwy". Jej bohater Prisypkin, choć dzielnie walczył o rewolucyjny porządek, chce wyrwać się z proletariatu i bierze ślub z manikiurzystką Elzewirą Renesans. To związek bardziej z rozsądku niż miłości: jej zależy na jego legitymacji związkowej, jemu na wygodach mieszczańskiego życia.

Poszczególne obrazy przerywa coraz bardziej zniesmaczony sztuką cenzor. Tu także pojawiają się wątki zaczerpnięte z "Łaźni". Jeden z aktorów - zupełnie jak bohater Majakowskiego - jest wynalazcą wehikułu czasu; tu także reżyserka wplotła scenę rewolucyjnej pantomimy z "Łaźni".

Po przerwie jesteśmy widzami telewizyjnego "Wiwisekcja show" rozgrywającego się w 2008 roku. Na oczach widzów rozmrożony ma zostać człowiek, zahibernowany 80 lat wcześniej. Świadkiem eksperymentu jest także sam piewca rewolucji, wybudzanym zaś jest Prisypkin. Nowoczesny świat, który być może jest tylko projekcją Majakowskiego, zamieszkują odczłowieczeni i sztuczni ludzie.

Meissner kontrastuje w spektaklu dwa skrajnie różne światy: ten rządzony porywami serca i rzeczywistość, którą rządzi zimna kalkulacja. Trudno jednak powiedzieć czemu ma ten kontrast służyć. Pojawia się tu krytyka współczesnego wyzucia z uczuć, bezmyślności, emocjonalnego prymitywizmu. Świat porewolucyjnej Rosji także nie jest bez wad: bohaterowie szarpią się z życiem, zabijają się z miłości, ich rozpaczliwe poszukiwanie szczęścia doprowadza do katastrof.

W oczywisty sposób reżyserka zaznacza ten kontrast w formie spektaklu. Pierwsza część oparta jest na grotesce, przerysowaniu, świetnej grze aktorskiej, druga to nowoczesna inscenizacja pełna technicznych fajerwerków, multimediów, w który zanika granica między sceną a widownią. Tu bohaterowie są bardziej alegoriami plag współczesnego świata (głupoty, zdziecinnienia, trywializacji religii) niż żywymi ludźmi. Problemem "...np. Majakowski" jest brak klarownej wizji reżysera: trudno powiedzieć, jaka myśl przewodzi spektaklowi, nie ma spajającej klamry, wyrazistej pointy. Choć poszczególne elementy tego świata są ciekawe, nie przystają do siebie.

Z "...np. Majakowski" zapamiętam głównie kilka ciekawych ról męskich: Jerzego Senatora jako cenzora, Krzysztofa Boczkowskiego jako Bajana, Andrzeja Mastalerza jako Prisypkina czy Tomasza Cymermana - reżysera. Nieźle, choć czasem patetycznie, wypadł także Bartosz Woźny w roli Majakowskiego, mistrzami epizodu okazali się Krzysztof Kuliński i Tomasz Orpiński.

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji