Artykuły

Kocie harce

"Kot w butach" w reż. Roberta Jarosza w Teatrze Groteska w Krakowie. Pisze Joanna Weryńska w Polsce Gazecie Krakowskiej.

Jak sprytem i kombinatorstwem zdobyć fortunę i rękę słodko-pysznej księżniczki? Nic prostszego, pod warunkiem, że mamy do dyspozycji... kota.

Tylko najlepiej, żeby był w butach. A jeszcze, jeśli kot gada i jest superelastyczną kobietą, to naprawdę niczego więcej już nie trzeba. No, może jeszcze kilku kolorowych, okrągłych pudeł, które w razie potrzeby zamienią się w młyn, jezioro, a nawet... zamek.

Z takiego założenia wyszedł młody reżyser, Robert Jarosz, wystawiając na deskach krakowskiego teatru Groteska "Kota w butach" wg Charlesa Perraulta. Trzeba przyznać, że perfekcyjnie utrafił w gust młodej publiczności, która rechotała ze śmiechu oglądając wyczyny cwanej i wygadanej kici (w tej roli Diana Jędrzejewska). Zresztą nie tylko jej.

Wszystko tu było na opak.

Zamiast człowiek na grzbiecie osła, osioł jeździł na grzbiecie człowieka. Księżniczka woziła się po scenie superszybkim samochodem tatusia. A kiedy okazało się, że młynarczyk zamku nie posiada, więc o rękę księżniczki ubiegać się nie może, cała akcja została zwyczajnie cofnięta, tak jakby ktoś w pewnym momencie najzwyczajniej w świecie przewinął taśmę płyty.

Mały kumpel, który siedział na sali obok mnie, powiedział, że przedstawienie było fajne i... zaczął miauczeć. W pełni się z nim zgadzam. Takiego kota, a właściwie "kicię w butach" pewnie

z przyjemnością obejrzałby sobie sam Charles Perrault.

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji