Artykuły

Miłość w kolorze żółci

"Czarodziejka z Harlemu" w reż. Ingmara Villqista na Małej Scenie Teatru Rozrywki w Chorzowie. Pisze Jaga Kolawa w Dzienniku - dodatku Kultura.

Na tle poprzednich dokonań Ingmara Villqista "Czarodziejka z Harlemu" jawi się jako dzieło mniej szokujące i konwencjonalne. Spektakl Teatru Rozrywki w Chorzowie zostawia widzów z garścią pytań bez odpowiedzi.

W zamkniętej klatce kawalerki o jasnych słonecznych ścianach obok małżeńskiego loża przybranego w cytrynową pościel miota się kobieta w średnim wieku. Czeka niecierpliwie na pojawienie się swojego kochanka - 19-letniego koszykarza. Ten z pozoru ocierający się o banał, grzeszny związek jest tematem najnowszej sztuki chorzowskiego dramaturga i reżysera. Villqist za swoich bohaterów wybiera odmieńców, okaleczonych psychicznie lub fizycznie, ludzi wykluczonych, zmagających się ze społecznym ostracyzmem i brakiem miłości. Jego postacie są niczym owady nabite na szpikulec. Związek starszej kobiety i młodego mężczyzny pokazuje trudną miłość od początku skazaną na porażkę. Bolesny konglomerat namiętności, zazdrości, bólu i niepewności jest pożywką dla psychodramy rozgrywającej się w minimalistycznej przestrzeni małego mieszkania.

Ona jest zaborcza, zazdrosna, matkująca. On - niepewny, niedojrzały, zamknięty w sobie. Co ich tak naprawdę łączy? Nie uzyskujemy odpowiedzi na te pytania, twórca, dając widzom pole do interpretacji, zostawia ich w poczuciu zagubienia. Czy ta wariacja na temat nietypowych związków intymnych nie ociera się o kiczowaty sentymentalizm? Skrajność zachowań i sytuacji, w jakiej znalazła się para z "Czarodziejki z Harlemu", budzi dyskomfort, zażenowanie, ale nie obojętność. Ich urywane dialogi, często niedocierające do adresata, spory o błahostki (rozrzucone ubrania itp.), przekomarzania i pretensje nie tworzą zwartego komunikatu i dają pole do popisu aktorom. Vio-letta Smolińska tworzy dojrzałą, pełną niuansów kreację "kobiety na skraju załamania nerwowego". To prawdziwy aktorski popis, od seksownego wampa do załamanej, słabej niewiasty dzieli ją tylko kilka drobnych gestów. Sebastian Ziomek nie odnalazł klucza do granej przez siebie postaci chłopca przeobrażającego się w mężczyznę.

Całość ożywiają i biorą w nawias sekwencje filmowe. Rolę antycznego chóru komentującego poczynania zagubionej pary spełniają pojawiający się na ekranach telewizorów bliscy i znajomi bohaterów. Villqist wkłada w usta "mądrali z TV" frazy brzmiące jak oskarżenia inkwizytorów. Reżyserowi nie można jednak zarzucić taniej publicystyki. "Ładny kolor taki jasny" - mówi matka bohaterki o żółtych ścianach jej mieszkania. "Taki duszny" - oświadcza jej ojciec. Jasne światła reflektorów nie są w stanie rozwiać mroku spowijającego dusze "zakochanych". U Villqista barwa żółta jest niczym siarka, oznacza zazdrość, zdradę i hipokryzję.

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji