Artykuły

Demirskiego "Opera za trzy grosze"

"Opera gospodarcza dla ładnych pań i zamożnych panów" w reż. Moniki Strzępki w Teatrze im. Kochanowskiego w Opolu. Pisze Aleksandra Konopko w Gazecie Wyborczej - Opole.

Okazuje się, że za pieniądze podatników można w teatrze zrobić wszystko. Niektórzy mają nawet tupet zadać widzom pytanie, czego oczekują od spektaklu za cenę biletu? A zaraz potem wyśmiać te oczekiwania ze wszelkich możliwych stron, pokazując je na scenie w karykaturalnie groteskowy sposób.

Spróbowali tego Monika Strzępka i Paweł Demirski, sprawdzając tym samym wytrzymałość widza, jak i teatralnej formy, którą wybrali dla swojej realizacji. Prześmiewczy ton dominuje w całej sztuce Demirskiego, co nie znaczy, że autor mówi o problemach mało ważnych.

Jednym z głównych tematów przedstawienia jest krytyka mieszczańskiej społeczności poruszającej się trochę po omacku po świecie neoliberalnej gospodarki. Wolny rynek i zachwiany system polskiej (choć nie tylko) demokracji powodują, że ludzkie nieszczęście, nędza i choroby stały się jednym z najlepiej sprzedawanych "produktów". Szeroko rozumiana charytatywność funkcjonuje współcześnie niemal jak gałąź handlowa, w której płaci się przede wszystkim za społeczną wrażliwość. Strzępka, reżyserując tekst Demirskiego, pokazała tę problematykę w radykalnym powiększeniu - jakby wszystko odbywało się w gabinecie śmiechu, w którym wydarzenia i postaci z każdą chwilą nabierają coraz bardziej groteskowych kształtów.

***

Kluczem do zrozumienia przedstawienia jest fakt, że "Opera gospodarcza dla ładnych pań i zamożnych panów" to lekko potraktowana (niekiedy bliska granic absurdu) parafraza Brechtowskiej "Opery za trzy grosze". Demirski już po raz kolejny przepisał klasykę na (swój) współczesny język. Czerpiąc inspirację zarówno z tekstu Brechta, jak i z "Opery żebraczej" Johna Gaya, przywołał postaci znane z tamtych utworów. Na scenie pojawiają się zatem m.in. Pan Peachum (Mirosław Bednarek), jego żona (świetna Ewa Wyszomirska) i córka Polly (znakomita Judyta Paradzińska) oraz Macheath (Michał Świtała). Ten ostatni, podobnie jak u wyżej wymienionych autorów, żeni się z młodą dziewczyną wbrew woli jej ojca.

Tu zawiązuje się podstawowy wątek fabularny, który jednak jest u Demirskiego tylko pretekstem do rozważań o dzisiejszym świecie. Jego sztuka nie posiada bowiem tradycyjnie rozumianej fabuły i rozwoju akcji. Jest raczej zlepkiem różnych scen, które pozwoliły reżyserce bawić się teatralnymi konwencjami, z operą na czele.

Potraktowanie operowych konwencji zgodnie ze współczesnymi potrzebami rynku i kultury masowej sprawiło, że w efekcie z prawdziwej opery pozostały tu jedynie strzępy. Rozbicie gatunku miało jednak konkretne zadanie. Za pomocą tego zabiegu postawiono widzowi pytanie o jego osobisty stosunek do tzw. kultury wysokiej.

Kiedy Brecht pisał (w latach 20. minionego wieku) swoją "Operę...", chciał zszokować i obrazić nią ówczesną publiczność. Jego dramat można było traktować właściwie jako nieudany manifest polityczny. Nieudany, gdyż mieszczaństwo, przeciw któremu wystawił dramat, doskonale się na sztuce bawiło. I podobnie stało się w opolskim przedstawieniu.

Można by przypuszczać, że "Opera gospodarcza dla ładnych pań i zamożnych panów" już na poziomie tytułu miała stać się rodzajem prowokacji. Wrażenie to potęgowało rozlepione na ulicach Opola hasło promocyjne: "Podatniku, przyjdź sprawdzić, co dzieje się w teatrze za Twoje pieniądze!".

Jednak spektakl duetu Strzępka - Demirski wcale nie szokuje. Nie ma tu ani prowokacji, ani skandalizujących scen. Bo kogo jeszcze dzisiaj mogą zaskoczyć w teatrze liczne wulgaryzmy, neon z napisem "spierdalaj!" czy wykrzyczane do widzów - tuż przed finałowymi ukłonami - hasło "wydupczać!"? Teatr już dawno oswoił widza z podobnymi zabiegami.

***

Dużo bardziej interesująca w opolskim przedstawieniu wydaje się próba sprawdzania granic komizmu. Twórcy za pomocą tekstu i rozmaitych gagów próbują uczynić śmiesznymi takie tematy, jak umierające na białaczkę dzieci, rasizm, problemy Afryki itp. Jednak mimo powagi tematu widzowie bawią się doskonale (podobnie jak ci u Brechta). Wszystko dlatego, że farsowo-komediowa formuła podstępnie przytłacza prawdziwą wymowę.

Widz bardzo często oczekuje od teatru rozrywki i dobrej zabawy. Strzępka, spełniając te potrzeby publiczności, wpuściła ją równocześnie w pułapkę. Dostajemy przecież upragniony happy end, dużo rozrywki i słownego dowcipu, ale tak naprawdę śmiejemy się z tego, o czym na co dzień dyskutujemy z pełną powagą i wzruszeniem.

Dodatkowo reżyserka przewrotnie próbuje uspokoić sumienie widza wymową scenografii własnego autorstwa. Na tle wielkich gazetowych zdjęć przedstawiających zabiedzone afrykańskie dzieci przyklejono napisy: "Śpij spokojnie: one już nie żyją!".

Przedstawienie duetu Strzępka - Demirski jest przeprowadzone konsekwentnie. Spełnia wszystkie założenia karykaturalnie potraktowanej farsy i społecznej satyry. Wpisuje się też płynnie w charakterystyczny język tych twórców, którego opolanie nie mieli okazji do tej pory bliżej poznać. Bez wątpienia jest to wyraźny głos nie tylko w dyskusji nad problemami dotyczącymi neoliberalnej gospodarki i luk w demokratycznym systemie, ale także nad zagadnieniem społecznej solidarności.

Trudno jednak pozbyć się wrażenia, że istotna problematyka ugrzęzła na dnie komediowych zabiegów, powodując, że spektakl wydaje się zbyt powierzchowny.

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji