Artykuły

Z daleka poznam, kto do mnie idzie

- Nie biorę w kuchni szklanek, które nie istnieją, więc chyba jakichś bardzo widocznych skrzywień zawodowych nie mam. Myślę jednak, że ten zawód uwrażliwił mnie na ruch drugiego człowieka. Łapię się na tym, że z bardzo dużej odległości jestem w stanie poznać, kto idzie - mówi mim IRENEUSZ KROSNY.

Z Ireneuszem Krosnym, najpopularniejszym polskim mimem, rozmawia Jolanta Pierończyk:

Jak zareagowali pana rodzice, kiedy w latach 80. w takim mieście jak Tychy oświadczył im pan, że będzie mimem?

- Nie ukrywam, że było niezrozumienie dla takiego pomysłu już na etapie mojego zainteresowania pantomimą. Pamiętam jednak, że ojciec powiedział wtedy do mamy, że lepiej jak będę się zajmował tym, niż miałbym okradać kioski. To świadczy o tym, że nie brali zbyt poważnie mojej pasji. Uważali ją za niegroźną i pewnie mieli nadzieję, że mi to minie.

Ponoć nic w życiu nie dzieje się bez przyczyny. Jak pan sądzi, jaki cel do spełnienia w pana życiu miały technikum elektroniczne i teologia na KUL-u?

- Teologia to studia humanistyczne. Pomagają człowiekowi wiele zrozumieć, poukładać w głowie, wyrobić własny pogląd na świat. Nie żałuję czasu spędzonego na Katolickim Uniwersytecie Lubelskim. Natomiast technikum elektroniczne do niczego mi się nie przydało. Może lepiej by się stało, gdybym wybrał szkołę muzyczną, która wówczas również chodziła mi po głowie. No, ale tak wyszło! Dobrze, że nie poszedłem na balet, który wyrabia pewne nawyki ruchowe. Pantomimie szkodzą wszelkie zajęcia, które kodują w podświadomości takie czy inne ruchy. Szkoła teatralna też nie byłaby dobra. A szkół kształcących mimów nie ma w Polsce do dziś. Technikum elektroniczne przynajmniej mi nie zaszkodziło, a dało maturę i otworzyło drogę na studia.

Jest pan zaprzeczeniem twierdzenia, że apetyt rośnie w miarę jedzenia. Na sukces czekał pan dość długo, a kiedy posypały się propozycje i mógł pan wreszcie odcinać od niego kupony, postawił pan wyraźną granicę pomiędzy czasem pracy a czasem dla rodziny. Nie korciło pana, żeby wziąć od życia więcej?

- Wszystko ma swój czas. Wtedy byłem bardziej potrzebny rodzinie. Nie chciałem znikać z domu na całe miesiące i nie widzieć, jak rozwijają się moje dzieci. Nie żałuję tej decyzji. Dziś postąpiłbym tak samo. Moi koledzy artyści, którzy wówczas postawili na karierę i dorobili się wielkich pieniędzy, stracili rodziny. A mnie udało się i ocalić rodzinę, i osiągnąć w Polsce wszystko, co chciałem. Dziś, kiedy dzieci podrosły, a żona poszła na studia, przyszedł czas na drugi rozdział w mojej pracy. Rozdział, w który wpisane są dłuższe nieobecności, wynikające z występów zagranicznych. W sierpniu byłem w Edynburgu, gdzie dałem 24 pokazy podczas festiwalu Fringe.

Mówiąc o tej pokusie brania od życia, ile się da, myślałam o tym, że emerytura w pana zawodzie przychodzi dość wcześnie.

- No tak, dla ZUS-u mim jest jak tancerz i prawa emerytalne nabywa w wieku 45 lat, jeśli za sobą ma 20 lat na scenie. No więc za pięć lat w moim przypadku dokładnie tak właśnie będzie. Ale, jak już powiedziałem, dla mnie właśnie teraz zaczyna się czas podboju Europy. Jeszcze w tym roku, po Edynburgu, wystąpię we Francji i Belgii. W przyszłym roku planuję nakręcenie filmu, który chcielibyśmy sprzedać jakiejś zagranicznej telewizji. Bo festiwal festiwalem, ale festiwalowych występów nie pokazuje się w telewizji, a zatem pozostaje się nieznanym szerszej publiczności. Mam nadzieję, że film, o którym myślę, pozwoli mi zaistnieć w świadomości zwykłych Europejczyków, a nie tylko jurorów i wąskiego grona widzów festiwalowych. Zobaczymy, co z tego wyjdzie, ale takie mam plany.

Od kilku miesięcy jest pan czterdziestolatkiem. Pana rówieśnicy, na przykład Tomasz Lis czy Kamil Durczok, twierdzą, że pokolenie dzisiejszych czterdziestolatków urodziło się w najlepszym momencie. Zgadza się pan z nimi?

- Ja bym nie koloryzował okresu wchodzenia mojego pokolenia w dorosłość. Żeby się urządzić w epoce transformacji, trzeba było mieć pieniądze. Pomysłów nie brakowało. Podsuwały je zagraniczne podróże. Pamiętam, że sam myślałem wówczas, jaki biznes można byłoby w Polsce zrobić na produkcji billboardów, których u nas wówczas jeszcze nie było. Ale cóż można było zrobić bez pieniędzy?

Gdyby któryś z pana synów postanowił pójść w ślady ojca, to co by mu pan powiedział?

- Na pewno bym nie zachęcał. Powiedziałbym mu, że już na starcie byłoby mu trudniej, bo wchodziłby na przetartą ścieżkę i nie uniknąłby porównań. Ale, oczywiście, wybór pozostawiam każdemu z moich dzieci. Wolałbym jednak, by wybrały coś prostszego, bardziej poukładanego i raczej blisko domu. Żeby nie musiały robić tysięcy kilometrów między jednym a drugim występem.

Każdy zawód powoduje jakieś skrzywienia u osób, które go wykonują. Jakie widzi pan u siebie?

- Nie biorę w kuchni szklanek, które nie istnieją, więc chyba jakichś bardzo widocznych skrzywień zawodowych nie mam. Myślę jednak, że ten zawód uwrażliwił mnie na ruch drugiego człowieka. Łapię się na tym, że z bardzo dużej odległości jestem w stanie poznać, kto idzie. Jeszcze nie widać twarzy, jeszcze nie można rozpoznać ubrania, nikt z otoczenia nie potrafi powiedzieć, kto to idzie, a mnie wystarczy widzieć ruchy i sposób chodzenia, żeby od razu wiedzieć, kto to jest.

Spodziewałam się, że powie pan, że baczniej obserwuje otoczenie i zachowania ludzi.

- Takie zachowania kodują się w mojej pamięci mimo woli. Nieraz grając na scenie jakąś postać, przypominałem sobie, że ja taką postać już gdzieś widziałem. Przypominała mi się jednak dopiero wtedy, gdy sam takie ruchy wykonywałem. Raz był to Louis de Funes, innym razem jakaś postać z kreskówki, to znów ktoś inny... Nigdy jednak nikogo konkretnego nie przywoływałem w pamięci, żeby stworzyć taką czy inną postać.

Spotkał się pan z Marcelem Marceau?

- Nie. I nie żałuję. Nie wiem, czy miałbym z nim o czym rozmawiać. Zawsze wystarcza mi to, co widzę podczas występu, który mówi mi wszystko o technice. Żeby to zrozumieć, nie potrzeba dodatkowych słów.

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji