Artykuły

Kaleki Chrystus

"Helmucik" w reż. Ingmara Villqista w Teatr Wybrzeże w Gdańsku. Recenzja Romana Pawłowskiego w Gazecie Wyborczej.

"Helmucik" zajmuje w twórczości Ingmara Villqista specjalne miejsce. Jest bowiem sumą tematów, które powracają we wszystkich jego dramatach od "Nocy Helvera" po "Beztlenowce". Tytułowy bohater - opóźniony w rozwoju 20-letni chłopak, wychowywany przez przybranych rodziców - uosabia wszystkich kalekich i odrzuconych bohaterów Villqista. A prześladujący go totalitarny system jest metaforą nietolerancji, która przenika świat tego autora.

Po prapremierze sztuki dwa lata temu w Poznaniu wybuchła gorąca dyskusja, w której zarzucano Villqistowi, że "Helmucik", zamiast propagować tolerancję, uczy obojętności. Gdańska realizacja, którą wyreżyserował sam autor, rozwiewa te wątpliwości. Villqist przepracował tekst, usunął fragmenty słabe lub pretensjonalne, wykrystalizował myśl i nadał akcji dynamikę. "Helmucik" nabrał prostoty, stał się okrutną bajką o innym rozgrywającą się w świecie nadrealistycznej wyobraźni.

Znakomity okazał się pomysł obsadzenia w roli tytułowej Macieja Zabielskiego, aktora znanego z występów u Janusza Wiśniewskiego i Mikołaja Grabowskiego. Zabielski nie musi udawać innego, jest inny, mierzy tylko 130 cm wzrostu. Potrafi jednocześnie przekroczyć swoje warunki, każdym słowem i gestem pokazuje, że w zdeformowanym ciele żyje pełnoprawna istota ludzka. Helmucik w jego wykonaniu staje się zdeformowanym, kalekim Chrystusem, który przygarnia słabych i opuszczonych. Finałowa scena, w której bliscy obmywają jego ciało, ma siłę ewangelicznych obrazów.

Przedstawienie stoi na wysokim poziomie aktorskim, wyróżnia się zwłaszcza Jacek Labijak jako doktor Heckel, przewodniczący komisji, która skazuje "nienormalnych" na kasację. To portret szeregowego funkcjonariusza, którego motywem działania jest zwierzęcy strach. Heckel boi się bardziej niż ofiary, stąd jego okrucieństwo. Aktorowi udało się uchwycić znamienną cechę wszystkich oprawców - przeciętność. W szarym garniturku, rogowych oprawkach, ogolony na łyso, niczym się nie wyróżnia. Lecz kiedy jednym ruchem pióra przecina ludzkie życie, przypominają się słowa Hanny Arendt o banalności zła.

Mankamentem przedstawienia jest wątek religijnej sekty, która z obrony kalekich i odrzuconych uczyniła swój dogmat. Sceny z udziałem Ryszarda Ronczewskiego i Marcina Czarnika, zamiast budzić grozę, wywołują śmiech. Szkoda, bo w nich zawiera się niejednoznaczne przesłanie dramatu: obrońcy prześladowanych okazują się równie okrutni jak ich oprawcy. Nie przekreśla to jednak całego spektalu i jego ważnego przesłania.

Na zdjęciu: Jacek Labijak i Maciej Zabielski

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji