Artykuły

Polskie przedstawienie "Prezydentki" wstrząsnęło publicznością

"Prezydentki" wielkiego reżysera, Krystiana Lupy, rozpoczęły Festiwal Teatrów Eksperymentalnych. W Teatrze Sucre trzy kobiety w groteskowy, surrealistyczny sposób opowiadają o swoim życiu. Lupa został uhonorowany. Zawiodły hiszpańskie napisy - czytamy w ekwadorskiej El Comercio

Teatr Polski z Wrocławia przedstawił w Teatrze Sucre inscenizację przesyconą surrealistyczną brutalnością. Jej reżyser, Krystian Lupa, został uhonorowany przez Radę Miejską.

Ciepły wieczór, rozległy plac i dobiegające z oddali dźwięki muzyki jazzowej - w takiej scenerii zgromadzeni przed Teatrem Sucre widzowie oczekiwali na spektakl "Prezydentki" w wykonaniu Teatru Polskiego we Wrocławiu, który otworzył XI Międzynarodowy Festiwal Teatrów Eksperymentalnych. Przedstawieniu towarzyszył uroczysty akcent: Rada Miasta Quito przyznała tytuł Honorowego Obywatela Miasta jego reżyserowi, Krystianowi Lupie, jednemu z największych twórców współczesnego teatru światowego.

O 20:30 otwarto drzwi i publiczność powoli zaczęła wypełniać salę. Prawie nikt nie zauważył, że odtwórczynie głównych ról zajęły już swoje miejsca na scenie. Radna Indira Medina weszła na podium i w imieniu prezydenta miasta Paco Moncayo poinformowała zgromadzonych, w jaki sposób postanowiono uhonorować Lupę za jego wkład w rozwój sztuk scenicznych. Polski reżyser odebrał wyróżnienie przy ogólnym aplauzie. "Przedstawienie jest trudne, ale mam nadzieję, że zostanie dobrze przyjęte i że nie będę musiał zwracać kluczy do miasta" - zażartował. Na pamiątkę otrzymał także rzeźbę Matki Boskiej z Legardy, którą bez wahania włączył w skład dekoracji.

Kiedy na scenie pozostały już tylko aktorki, zgasły światła i rozpoczęło się przedstawienie. Najpierw oczom widzów, na zajmującym centralne miejsce telewizorze, ukazał się ciąg obrazów przedstawiających papieża Jana Pawła II mówiącego o aborcji, narkotykach i pornografii. Później przyszedł czas na główne bohaterki. Trzy kobiety, Erna, Greta i Mariedl, dzieliły się przemyśleniami na temat swoich prywatnych światów, których granice wyznaczały: pamięć, miłość niemożliwa i fanatyzm. Dwa pokoje, troje drzwi i jadalnia, udekorowana świętymi obrazami i lustrami, tworzyły doskonałe tło dla rozgrywających się na scenie wydarzeń. Na tej wąskiej przestrzeni bohaterki odtwarzały swoje życie, pomiędzy ciągłymi odwołaniami do seksu, ekskrementów i współczesnych nałogów, skontrastowanych tu z ideą miłości synowskiej.

Spokojny początkowo dialog powoli przeradzał się w zażarty spór, serię konfrontacji, ujawniających ich pragnienia, demaskujących ich zmyślonych kochanków i obnażających charakter każdej z bohaterek. Autor sztuki, austriacki pisarz Werner Schwab, zasłynął dzięki swojemu buntowniczemu stylowi, będącemu pochwałą surrealistycznej brutalności, a zarazem dokumentacją kolejnych stopni upadku człowieka. Bez wątpienia eksperymentalny charakter sztuki został przez Lupę wykorzystany do maksimum. Sam reżyser zajął jedną ze znajdujących się najbliżej sceny lóż i przez cały spektakl dawał znaki aktorkom.

Przedstawienie powstawało i rozwijało się na oczach widzów, a tok akcji co pewien czas wstrzymywały zaplanowane wcześniej przerwy. Podczas jednej z nich aktorki zastygły w swoich pozach, a na scenę wbiegło troje rozbawionych dzieci i pozostało na niej, dopóki jakiś mężczyzna ich stamtąd nie przepędził. Następnie tenże tajemniczy mężczyzna zmienił pozycję każdej z bohaterek, sprawdził, czy wszystko działa bez zarzutu, po czym zniknął równie niespodziewanie, jak się pojawił, a na scenie na powrót rozbłysły światła i sztuka, jak gdyby nigdy nic, toczyła się dalej. Przestrzeń teatralna, która nie jest w całości poświęcona aktorom, i pęknięcie czasowe w trakcie jednej ze scen to tylko niektóre z nowatorskich zabiegów, jakie zaproponował Lupa publiczności w Quito.

Surrealistyczny i eschatologiczny kalejdoskop zachowań i dialogów przyspieszył rozwój wydarzeń - spektakl zakończył się okrutnym morderstwem. Erna i Greta, ofiary własnych złudzeń i straconych nadziei, poderżnęły gardło Mariedl, która ośmieliła się wyjawić prawdziwy koniec każdej z nich. Na scenę wkroczyła Matka Boska i z przerażeniem obserwowała tę makabryczną scenę.

Ponieważ przedstawienie zaprezentowano w polskiej wersji językowej, organizatorzy przygotowali hiszpańskie tłumaczenie, które wyświetlano nad sceną w postaci napisów. Szkoda tylko, że nie były one zsynchronizowane z przebiegiem akcji i na dodatek wyświetlano je w miejscu utrudniającym ich odczytanie. Publiczność opuszczająca salę była wyjątkowo zgodna: wszyscy narzekali na źle zmontowane napisy, ale mimo to mieli wrażenie, że byli właśnie świadkami czegoś zadziwiająco poruszającego, żeby nie powiedzieć - wstrząsającego.

"El Comercio", 20 IX 2008

Dział kultury

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji