Artykuły

Polski Calderon w Madrycie

Teatralny festiwal w Madrycie, organizowany w marcu, nie ma większej tradycji, ani też znacz­niejszego międzynarodowego roz­głosu. Podobnie zresztą jak współczesny teatr hiszpański, któ­ry mimo bogatego dorobku dramaturgicznego i historycznej tradycji - nie liczy się w swoim własnym kraju i w świecie. Na palcach jednej ręki można by wyliczyć zespoły teatralne, które działają stale z etatową obsadą i zagwarantowaną dotacją. Ma­dryt, wielomilionowa stolica, mi­mo pięknego, reprezentacyjnego gmachu teatru, opery i baletu - nie ma własnego zespołu opero­wego. Za to rokrocznie występują tu gościnnie najwybitniejsze te­atry operowe świata z nowo­jorską Metropolitan Operą, me­diolańską La Scalą, Teatrem Bolszoj z Moskwy, operą hamburską, wiedeńską czy paryską, wraz z największymi gwiazdami sztuki wokalnej. Myśl ożywie­nia życia teatralnego w stolicy towarzyszyła również hiszpań­skiemu Ministerstwu Kultury i władzom municypalnym Madrytu, kiedy przed siedmiu laty zorga­nizowano po raz pierwszy mię­dzynarodowy festiwal teatrów dramatycznych. Ale na nikły międzynarodowy rezonans tej imprezy ma poważny wpływ jej nieokreślony charakter progra­mowy. Teatr tzw. tradycjny, z klasycznym repertuarem, sąsia­duje tu ze skrajnymi poszukiwa­niami awangardowymi z kręgu teatralnego offu, zespoły pro­fesjonalne z półamatorskimi eks­perymentami parateatralnymi. A wszystkie prezentacje przyjmo­wane są przez chłonną, wdzięcz­ną, spragnioną teatralnych wra­żeń publiczność madrycką z jed­nakową prawie uwagą i aplau­zem. Może to świadczy o pewnej dezorientacji widzów i zagubie­niu kryteriów wartości w sztuce teatru. Tak bywa, kiedy własny teatr przestaje istnieć, a widz zdany jest wyłącznie na obcowa­nie z tymi zjawiskami, które na zasadzie dość przypadkowej se­lekcji zostaną zaprezentowane na festiwalu bądź w czasie innych okazjonalnych występów zespo­łów zagranicznych.

Pisząc to nie chcę umniej­szać sukcesu Starego Teatru z Krakowa, który w tym roku zaproszony został na festiwal w Madrycie z "Życie jest snem" wg Calderona w reżyserii Jerzego Jarockiego. W nurcie teatrów tzw. tradycyjnych wystąpił obok gruzińskiego Teatru Studio z Tbilisi, który pokazał "Don Juana" Moliera, Footsban Travelling Theatre z Anglii z "Mackbethem" Szekspira, i hiszpańskiego teatru z Valencji ze sztuką "Visantela de Favara" Alberta Boedella.

Teatr krakowski zagrał przy bardzo dobrej frekwencji pięć przedstawień w ciągu pięciu ko­lejnych wieczorów, w pięknym Teatro de la Comedia, przypo­minającym barokowe wnętrze weneckiego Teatro La Fenice, choć usytuowanego na wąskiej, niepozornej śródmiejskiej ulicy, w budynku, który z zewnątrz bardziej przypomina czynszową kamienicę niż teatr. Gdzież mu do monumentalnych, wspania­łych pałacowych elewacji ban­ków, które licznie rozsiadły się tuż obok, na reprezentacyjnej Calle Alcala.

Premierowa publiczność, która prawie w komplecie zjawiła się na spektaklu, przyjęła krako­wian owacjami, nagradzając zes­pół na stojąco długotrwałymi oklaskami i skandowanymi okrzy­kami "brawo". Uznanie wzbu­dziła przede wszystkim wspa­niała gra aktorów, którzy rzeczy­wiście - mimo męczącej podró­ży i dziesięciogodzinnej uciążli­wej próby z wymagającym i jak zawsze dokładnym i skrupulat­nym Jarockim - wznieśli się na wyżyny aktorskiego kunsztu. Za­grali z nieporównanie większą ekspresją niż na Warszawskich Spotkaniach Teatralnych i w Krakowie na spektaklach wzno­wionych po kilkuletniej przerwie. Recenzje, które następnego dnia ukazały się w głównych dzien­nikach Madrytu, podkreślały też przede wszystkim mistrzow­ską, perfekcyjną grę aktorów, szczególnie wyróżniając Krzysz­tofa Globisza jako Segismunda, Jerzego Bińczyckiego - Basilia, Jerzego Trelę - Clarina i Dorotę Pomykałę - Rosaurę. Nie wszystkie jednak elementy inscenizacyje dotarły do widzów i krytyków hiszpańskich zgodnie z zamysłem reżyserskim Jarockiego. Zarówno jeśli chodzi o układ przestrzenny sceny i widowni, a także wyraźnie zazna­czony w spektaklu polski kolo­ryt. Ta intencja nie była zrozu­miała, aczkolwiek dostrzeżono wydobyty na plan pierwszy scep­tycyzm Calderonowskiego dra­matu, parabolę między władzą i wolnością w ostro zarysowanym konflikcie Basilia i Segismunda. A przesłanie polityczne insce­nizacji, mające swe źródło w sytuacji Polski lat osiemdziesią­tych krytycy hiszpańscy raczej wywiedli z konferencji prasowej z twórcami spektaklu niż odczy­tali z charakteru scenicznej in­terpretacji. Ten problem całko­wicie chyba jednak umknął przeciętnemu widzowi. Czołowy dziennik "El Pais", podkreślając świetne aktorstwo i wnikliwą - precyzyjną pracę Jarockiego, zwrócił jednak uwagę, że widzo­wie "pozbawieni klucza do utworu, zdezorientowani sposobem widzenia i recytowania Calderona... cieszą się zwłaszcza z tego, iż przedstawienie nie jest długie". Zdecydowanie bardziej krytyczne akcenty znalazły się w konserwatywnym dzienniku "Ya". Recenzent Alberto de la Hera pisał: "Perfekcja interpre­tacji została osiągnięta, innowac­je formalne natomiast okazały się pomyłką. Pierwszą i najbar­dziej widoczną z nich było zapro­jektowanie sali. Kilka podestów ustawionych w poprzek posze­rzało scenę - co bez uzyskania widocznych korzyści - zmusza­ło widza do ciągłego oglądania się za siebie, celem śledzenia akcji... Kostiumy skomponowane z brakiem konsekwencji. Każda postać ubrana w stylu innej epoki, niekiedy w strojach ciągle zmieniających się, inne postaci z kolei w tym samym stroju i powtarzające te same gesty przez całe przedstawienie...Reasumu­jąc: sztuka bardzo dobrze zagrana, która nie wnosi nic nowe­go do scenicznej historii "Życie jest snem". Podobała się, ponie­waż to, co jest dobre, poważnie zrobione, powinno się podobać". Zacytowałem te opinie, żeby ukazać naszym czytelnikom w miarę obiektywny obraz recepcji występów krakowskiego teatru w Madrycie.

Same pochwały i zachwyty, do czego przyzwyczaiła nasza prasa relacjonując występy za­graniczne polskich zespołów i te­atrów, nie zawsze - niestety - pokrywają się z prawdą. Byłoby nielojalnością z mej strony, gdybym podkreślając wybitny sukces krakowskich aktorów pominął te głosy, które poda­wały w wątpliwość zabiegi in­scenizacyjne Jerzego Jarockiego i Jerzego Juka-Kowarskiego jako scenografa. Spektakl krakowski odwołujący się do tradycji wiel­kich inscenizacji narodowego dra­matu romantycznego realizowanego na deskach Starego Teatru w Krakowie, przeniknięty ideową myślą, której korzenie tkwią również w naszej skomplikowa­nej teraźniejszości - nie miał szans przekroczenia tej bariery, która umożliwiałaby widzom hiszpańskim pełne zrozumienie jego wszystkich założeń inter­pretacyjnych.

I tak występ Starego Teatru stał się jednym z najwybitniej­szych wydarzeń tegorocznego festiwalu madryckiego, w którym obok wspomnianych teatrów wzięły udział awangardowe przedstawienia z Japonii, Holan­dii i Argentyny, prezentując na pewno ciekawe i ciągle nowe dla hiszpańskich widzów ekspe­rymenty teatralne, jakie w Pol­sce widzieliśmy już kilkanaście lat wcześniej, choćby na wroc­ławskich festiwalach Teatru Otwartego.

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji