Ruchoma grafika w Logosie, czyli Rzut kośćmi
"Rzut kośćmi nigdy nie zniesie przypadku" w reż. Jacka Bały w Teatrze Logos w Łodzi. Pisze Renata Sas w Expressie Ilustrowanym.
W zakłopotanie wprawia to, co w Teatrze Logos, jako scenarzysta i reżyser, zaproponował Jacek Bała. Premierowy "Rzut kośćmi nigdy nie zniesie przypadku" wykorzystuje utwory Stephane'a Mallarme i Paula Valery, a także - jak można się dowiedzieć, czytając program - układ: mistrz i uczeń.
Scena nie przynosi zbyt wielu informacji o postaciach, a symbolika okazała się znacznie mniej czytelna od tej, którą w poetyckie frazy wkładał, słynący językowymi eksperymentami, francuski poeta Mallarme, szukający idealnego piękna.
To, co serwuje Bała, jest ruchomą teatralną grafiką, bo spektaklem nazwać się nie da. Siedmioro aktorów porusza się w niemal całkowicie czarnej przestrzeni przecinanej tylko wątłymi liniami światła. Toczy się niezrozumiała gra, o której - sięgając do programu - dowiemy się, że biorą w niej też udział: Żona Mallarmego, Dziecko, Rozkochana, Malujący i Lokaj. Co jakiś czas padają zwroty z bezlitośnie poszatkowanych wierszy, a pointą graficznych obrazów, rysowanych w rytm przeraźliwie głośnej muzyki Jacka Wierzchowskiego, są w ciemności rzucone przed widownię dziesiątki kostek do gry. Wiążąc formę i treść zaproponowanego zdarzenia z jego tytułem trudno nie uznać, że rzut kośćmi to jednak wyłącznie przypadek i do tego artystycznie przykry. Szczęśliwie trwa tylko pół godziny...