Artykuły

Tekst Brechta drapieżny jak tabloid

"Piekarnia" w reż. Wojtka Klemma na Scenie Kameralnej Starego Teatru w Krakowie. Pisze Justyna Nowicka w Rzeczpospolitej.

Krakowski Stary Teatr przygotował efektowną inscenizację nieznanego tekstu niemieckiego dramaturga.

"Piekarnia" Wojtka Klemma to widowiskowy dydaktyczny show. Emocjonalnie chłodny, za to porywający formalnie. Wyśmienita lekcja, jak posługiwać się słynnym brechtowskim efektem obcości, wpisanym w funkcjonalną, choć świadomie nieatrakcyjną scenografię i efektowny ruch sceniczny. Brecht powinien być z takiej inscenizacji zadowolony.

Tekst "Piekarni" powstał w latach 1929 - 1930 u progu wielkiego gospodarczego kryzysu. Podyktowany przez społeczną wrażliwość autora, aktualnie może brzmieć także w pełnych niepokojów naszych czasach. Fabuła konsekwentnie zmierza do katastrofy. Jednoznaczna, krzycząca o sprawiedliwość, niczym pierwsza strona tabloidu.

Wdowa Queck (doskonała Małgorzata Hajewska-Krzysztofik), matka pięciorga dzieci, utrzymuje się z usługiwania piekarzowi Meiningerowi (Zbigniew W. Kaleta). On jednak ją oszukuje, więc kobieta traci dach nad głową, potem dobytek, dzieci, a na koniec życie.

Do upadku wdowy przyczyniają się także karykaturalni straszni mieszczanie, zdolni do popełnienia każdej niegodziwości bezrobotni. Niesprawiedliwość wpisana jest w świat wdowy Queck, a jej los musi się dopełnić niczym w antycznej tragedii.

Klemm przez ponad 20 lat mieszkał w Niemczech, tam studiował, był asystentem Franka Castorfa w Volksbühne w Berlinie. Brechta czuje, rozumie, ale potrafi się mu także przeciwstawić. Aktorom zdarza się więc kwestionować w toku akcji brechtowską maszynerię.

"Piekarnia" to sztuka nieukończona przez autora, nieznana wcześniej w Polsce. Przetłumaczona specjalnie dla Starego Teatru daje sobą manipulować. No i nie towarzyszy jej determinująca muzyka Kurta Weilla, będąca często siłą, ale i ograniczeniem w interpretacji.

A jednak "Piekarnia" to przedstawienie, którego krwiobiegiem także jest muzyka, współczesna i drapieżna. Kompozytor Dominik Strychalski postaciom wyostrzył rysy, nieszczęściu dołożył groteskowej rozpaczy, spotęgował znaczenie obrazów.

Klemmowi udało się poprowadzić Brechta z precyzją, wręcz brawurą. Co jednak ze słynną społeczną impertynencją Brechta, mającą budzić naszą społeczną wrażliwość i współczucie dla bohaterów?

Tak efektownie przyrządzone sceniczne dzieło ogląda się z przyjemnością, ale jest jak w operze: czasem pięknie, czasem śmiesznie, ale nikt nie traktuje tego na poważnie. Tylko satysfakcja estetyczna gwarantowana.

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji