Artykuły

Bydgoszcz. Musicalowy hit już dziś

Na scenie Opery Nova istne zamieszanie - usłyszymy śpiewających tancerzy i zobaczymy tańczący chór! Wszystko za sprawą wieczornej premiery "My Fair Lady".

O tym, że ma być kolorowo i widowiskowo, wiadomo było od początku, ale tego, że reżyser wprowadzi nowe porządki w zespole, chyba nikt się nie spodziewał.

- Jestem przeciwnikiem, by w teatrze muzycznym stawiać ścisłe granice pomiędzy obowiązkami każdego z członków zespołu tańca - zaznacza reżyser Maciej Korwin. - Nie powinno być sytuacji, gdzie tancerz pracujący nad musicalem, zdziwiony jest, gdy reżyser każe mu się odezwać na scenie lub gdy przyzwyczajony jedynie do śpiewu chór ma wziąć udział w scenie zbiorowego tańca.

- W musicalu trudno rozróżnić, co jest śpiewem, a co zadaniem aktorskim. A taniec? Dzięki niemu właśnie na scenie wygląda to bardzo realnie - wyjaśnia Joanna Semeńczuk, choreograf. - Śpiewacy o, niekoniecznie ukształtowanych regularnymi treningami figurach, tańczą. Było to wyzwanie nie tylko dla reżysera i choreografa, ale przede wszystkim dla zespołu. Po pierwszych próbach tak im się to spodobało, że chórzyści chcieli tańczyć i tańczyć do wieczora.

Po raz pierwszy na scenie Opery Nova pojawi się aż 24 mikroportów. Uczyli się z nich korzystać tancerze, ale przede wszystkim śpiewacy.

- Przyzwyczajeni są oni do tego, by podczas wydobywania z siebie głosu zwracać uwagę głównie na pracę przepony, a teraz doszedł im jeszcze inny element do przygotowania - wyjaśnia Korwin. - Przez ostatnie dni schodzili na przerwy z założonymi mikroportami, nie przestając ćwiczyć.

Nad tym, by wszystko zadziałało podczas premiery, pracuje zespół ludzi.

- Dziesięć mikrofonów jest też w samej orkiestrze. Początkowo stwarzało to wiele logistycznych problemów - przyznaje akustyk Adrian Michalski. - W musicalu występuje ponad 30 osób i każda z nich potrzebuje nagłośnienia. Pojawił się więc problem ze zmianami mikroportów, także tymi na konsolecie. A potem? Potem staraliśmy się uzyskać efekt dobrej słyszalności.

A fabuła dzieła? Jest tyleż wydumana, co urocza: uczony językoznawca prof. Higgins zakłada się z przyjacielem, że przemieni uliczną kwiaciarkę w damę z wyższych sfer. Obiektem eksperymentu staje się nieokrzesana Eliza Doolittle. Wybór tego utworu nie jest przypadkowy: broadwayowski hit z muzyką Frederica Loewego z 1956 r. jest swobodną adaptacją słynnej sztuki "Pigmalion" George'a Bernarda Shawa i stanowi wręcz idealny przykład połączenia operetkowej konwencji z nowoczesnymi wówczas trendami w teatrze muzycznym.

- Publiczność pyta nas o lżejsze tytuły, spektakle, podczas których może odpocząć od rzeczywistości. To będzie takie przedstawienie - zapowiada Maciej Figas, dyrektor Opery Nova i kierownik muzyczny "My Fair Lady".

Prawie 300 niepowtarzalnych kostiumów zaprojektowała Barbara Ptak, która przygotowała stroje bohaterów m.in. czterech nominowanych do Oscara polskich filmów: "Faraona", "Nocy i dni", "Ziemi obiecanej" oraz "Noża w wodzie". Wszystkie stroje uszyte zostały w bydgoskich pracowniach. Wykorzystano do nich prawie trzy kilometry tkanin, dwa tysiące ozdób: piór, koralików i kolczyków.

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji