Artykuły

Świetna fucha

Kiedy decydowałem się na studia na Wydziale Wiedzy o Teatrze warszawskiej PWST, koledzy patrzyli na mnie jak na idiotę. Bo przecież kształcenie się na krytyka teatralnego dla każdego człowieka poważnie myślącego o swojej przyszłości musiało wyglądać na krok skrajnie nierozważny - zwierza się Jacek Wakar na marginesie spektaklu "Gog i Magog" z Teatru im. Norwida w Jeleniej Górze obejrzanym na warszawskim Festiwalu Singera.

Wtedy na topie były inne kierunki. Prawo, marketing i zarządzanie, stosunki międzynarodowe. Potem doszły do tego public relations oraz human resources. A krytyka teatralna? Ot, fanaberia pasjonata. Z tym większą przyjemnością spieszę donieść, że sytuacja uległa zdecydowanemu odwróceniu. Dotychczas nie publikowaliśmy w "Kulturze" rankingów najlepszych zawodów, zostawiając to specjalistom. Niniejszym naprawiamy swój błąd.

Ubiegły tydzień, oblegany przez widzów festiwal "Warszawa Singera" w Teatrze Żydowskim. Niejako w bocznym nurcie, w przyteatralnej kawiarni spektakl, który ze względu na nazwisko reżysera mógł się stać jednym z wydarzeń imprezy. "Gog i Magog" wedle słynnej książki Martina Bubera przywieziony do stolicy przez jeleniogórską scenę im. Norwida. Na afiszu nazwisko inscenizatora właśnie, działające niczym lep na spragnionych wrażeń. Michał Zadara, wszystko jasne. Napisałem "spektakl"... Znów chyba nierozważnie. Oto na scenie czterech aktorów wokół małego usianego kartkami tekstu stolika. Gdy zajmujemy miejsca, czytają jednocześnie, tworzy się z tego kakofonia słów. Właściwe "przedstawienie" rozpoczyna się, gdy głosy wyodrębniają się, zagłuszając szmer wśród publiczności. I dalej już leci. Artyści jeleniogórskiego teatru odczytują z kartek swe fragmenty, czasem - o dziwo - powiedzą zdanie z pamięci. Ktoś stanie na baczność albo wejdzie na krzesło. A potem wszyscy wrócą do głośnej lektury. 50 minut i inscenizacja gotowa.

"Gog i Magog" z Jeleniej Góry był dla mnie swego rodzaju odkryciem. Dotychczas myślałem, że to, co zobaczyłem, nazywa się próbą czytaną. Tymczasem teraz wiem, że to spektakl pełną gębą. Do tej pory też naiwnie sądziłem, że jednym z elementów aktorskiej pracy jest pamięciowe opanowanie tekstu. Nic bardziej mylnego. I wydawało mi się, że reżyseria to coś więcej niż podzielenie kartek z egzemplarza na wykonawców. Kolejna niespodzianka - to całkowicie wystarczy. W kuluarach Teatru Żydowskiego krążyły opowieści o tym, że najmodniejszy z polskich wizjonerów sceny swój ascetyczny projekt przygotował w dni U, jednocześnie kończąc ,Wizytę starszej pani" w pobliskim Szczecinie. A potem udał się do kasy po honorarium - otrzymał je za reżyserię, żeby nie było wątpliwości.

Właśnie to każe zweryfikować dotychczasowe ustalenia. Już nie specjalista od PR ani prawnik to najbardziej pożądane w Polsce zawody. Za sprawą Michała Zadary wszystkie profesje zakasował reżyser teatralny. Fach nie najtrudniejszy, sądząc po opisie "Goga i Magoga", szybki jak błyskawica i chyba całkiem nieźle płatny. Już widzę tłumy chętnych, które szturmować będą reżyserskie wydziały w całym kraju.

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji