Artykuły

Anioł przemówi Herbertem i wszystko stanie się jasne

"Testament" w reż. Jacka Malinowskiego w Teatrze im. Węgierki w Białymstoku. Pisze Urszula Komsta w Kurierze Porannym.

Dwa dni temu odbyła się premiera monodramu "Testament" w Teatrze Dramatycznym. To najlepsza rola Marka Tyszkiewicza od wielu lat, ale też świetna propozycja edukacyjna

Siedział długo na widowni. Czekał, aż wszyscy zajmą swoje miejsca, miał na sobie długi, jesienny płaszcz i kapelusz. Wyglądał jak jeden z tych na wpół obłąkanych osobników, których czasem mijamy na ulicy. Którzy powtarzają coś półgłosem, ni to do nas, ni to do siebie. A potem w najmniej oczekiwanym momencie sobie o nich przypominamy.

Siódmy anioł

Taki osobnik to Szemkel, czyli siódmy anioł. Nie ma nic wspólnego ze złocistym Gabrielem czy Rafaelem, który stroi niebiańskie harfy, a już na pewno daleko mu do Azraela, który jest kierowcą planet.

Szemkel jest czarny i nerwowy - niedoskonały. Jego wyjątkowość polega na tym, że był kiedyś karany za przemyt grzeszników. Może więc ma więcej wspólnego z ludźmi, niż nam się wydaje. Może jest bardziej jednym z nas, bo jest wyrozumiały. Może nie bez przyczyny siedzi z nami na widowni.

Gdy zacznie się przedstawienie, to wejdzie na scenę i przedstawi się jako właściciel wyleniałej aureoli. W takiego nerwowego anioła wciela się w monodramie "Testament" Marek Tyszkiewicz.

Anioł przemówił wierszem

Szemkel mówi o problemach aniołów, rozprawia się z życiem i śmiercią, za każdym razem używając poezji Zbigniewa Herberta.

I wtedy zapomina się o tym, że ma się przed sobą anioła i ma się wrażenie, że oto spotkaliśmy poetę.

To niesamowite doświadczenie, które nie tyle przywołuje na myśl wspomnienia ze szkolnych lekcji polskiego, a raczej otwiera przed nami nowe znaczenia wierszy, z którymi się kiedyś zetknęliśmy.

Pomysł z poetyckim językiem wydaje się genialny, bo przecież "poeta śpiewając, wierzy głęboko, że przyspiesza wschód słońca" {fragment z utworu Zbigniewa Herberta "Przypowieść". Wiersze mają magię, która w rozważaniach o życiu i śmierci okazała się być bardzo potrzebna.

Przedstawienie jest realizowane w ramach programu edukacyjnego (dlatego właśnie jego premiera miała miejsce w poniedziałek, żeby zachęcać młodzież do odwiedzania teatru również w dzień powszedni) i jest bardzo zgrabnym montażem wierszy Zbigniewa Herberta.

To nie jest łatwa poezja o kwiatkach i ptaszkach, jednak naładowane filozofią wersy stają się zaskakująco czytelne w ustach Marka Tyszkiewicza. Ogląda się go rewelacyjnie. Przede wszystkim ze względu na różnorodność interpretacji.

Co poeta miał na myśli?

Wszystkie pomysły na interpretację są ciekawe, sugestywne i plastyczne, a całe przedstawienie sprawi, że nawet najbardziej oporni na wiedzę uczniowie nie będą mieli problemu z odpowiedzeniem sobie na pytanie: "co poeta miał na myśli?". Nawet ci, którzy nie lubią wierszy, mogą się poczuć mile zaskoczeni.

To oczywiście też wielka zasługa reżysera, Jacka Malinowskiego, który te pomysły aktorowi podpowiedział (i chwała Tyszkiewiczowi, że mu zaufał).

Przedstawienie jest mocno edukacyjne i przeznaczone do szkól, ale spodoba się każdemu, kto jest wrażliwy na poezję (nie tylko Herberta).

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji