Artykuły

Gdańska Korporacja Tańca

VIII Gdańska Korporacja Tańca. Pisze Tadeusz Skutnik w Polsce Dzienniku Bałtyckim.

Dwa solowe występy i jedno trio zrobiły dotychczas największe wrażenie na widzach Gdańskiej Korporacji Tańca. Solo Reiter, solo Bzdyl i trio Yossi Berg, Oded Graf, Karmit Burian z Izraela.

Dawno nie widziana na gdańskiej scenie Magdalena Reiter pokazała bezlitośnie obnażające "Solo". Ciekawe, że pracując z dala od kraju, w jakiś jednak sposób tkwi w nurcie krajowych rozdarć, dekonstrukcji, autotematyzmów, czyli nieustających pytań "kim jestem". Ale w jej wykonaniu to wszystko wygląda nie tylko jak kolejna wypowiedź w toczącej się dyskusji, lecz prawdziwe utrapienie.

Całkowicie natomiast tkwi w nurcie rozdarć Leszek Bzdyl. Powiedziałbym więcej: solowym występem zatytułowanym "Opus pessimum, czyli nigdy nie mów mi, że mnie kochasz" stworzył niejako nowy gatunek - taniec publicystyczny.

Poczynając od wizytówki swego programu, w kształcie nekrologu, przez parodie dziękczynienia urzędnikom różnych szczebli za to, że dzięki ich stypendiom, nagrodom, subwencjom itp. artysta Bzdyl stał się tym, kim jest, przez taneczne jaja, po szydercze wizualizacje (za które jednak odpowiedzialność bierze chyba Jacek Staniszewski)

Wszystko to, plus niewymienione, stanowi wysokoenergetyczne paliwo, przy którego pomocy Leszek Bzdyl odpalił swoją rakietę, wymierzoną chyba jednak w urzędników kultury. Aż tak dopiekli, że musiał odpalić? Nawet jeśli namalował na niej: "Opus pessimum" tj. dzieło najlichsze, czy warto było poświęcać je finansom? Chyba żeby to przedsięwzięcie tłumaczyć tym sposobem, że "Teatr Dada, opowiadając o pewnym ludzkim doświadczeniu, próbuje to doświadczenie przerabiać w historię, którą należy zapomnieć, zniwelować, unicestwić". A, to wtedy tak.

Bardzo oczekiwany był występ Izraelczyków, bowiem dwóch wcześniej dało się w Gdańsku poznać od bardzo dobrej strony: Yossi Berg i Oded Graf. Dołączyła do nich Karmit Burian i wspólnie stworzyli "Mechaniczne trio w gorącym kraju" ("Mechanical Trio In a Hot Country"), jakkolwiek tę gorącość rozumieć. W czasie spektaklu można było odnieść wrażenie, że ściśle wyznaczona przestrzeń, w której się poruszają, rzeczywiście jest gorąca: parzy stopy, ręce, całe ciała.

Trio stopniowo popada w rutynę, zachowuje się wciąż tak samo względem siebie. Staje się maszyną. Gdybyż jeszcze ta maszyna cokolwiek produkowała! Przeciwnie - niszczy całą trójkę, tj. faktycznie niszczą sami siebie, swoje zmysły i namiętności. Grupa Laokoona z niewidzialnym wężem, który ją dusi. Całkowicie różniący się od "krajowych" produkcji tanecznych spektakl, przypuszczam związany z ojczyzną tancerzy, z jej problemami, a nie z problemami tożsamości artysty.

Mogą one jednak ożyć - zupełnie inaczej, folkowo, radośniej - w występie belgijskiej grupy Les SlovaKs, która w sobotę pokaże spektakl "Opening Night". Sami tancerze mówią o nim, że jest układanką złożoną "ze wspomnień tego, kim byli kiedyś i upojenia tym, co jest teraz"; jest hymnem do ich słowiańskich korzeni.

Niestety, nie obejrzymy w piątek Bożeny Eltermann i Katarzyny Chmielewskiej w "Punkcie zwrotnym". W ich miejsce zobaczymy na szczęście znakomite solo Joanny Czajkowskiej "Tak", tak że ta nieobecność nie będzie zionęła pustką.

A poza tym: Kino Variatino Anny Haracz pokaże w czwartek spektakl bardzo serio zatytułowany " ale jest jeszcze prawda", po niej Teatru Amareya nie mniej poważny "Exit".

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji