Artykuły

"Dybuk" Warlikowskiego w Edynburgu

Poziom gry aktorskiej w tym spektaklu jest naprawdę wysoki, a scenografia wręcz rewolucyjna, zresztą tak jak i dźwięk. Widać też, ile atmosfera spektaklu zawdzięcza kinie horroru - pisze Joyce Mcmillan w dzienniku The Scotsman. Ta i inne recenzje z Festiwalu w Edynburgu poniżej.

Joyce Mcmillan,The Scotsman/11.08.2008

Idea powrotu uciskanych - opanowanie żywych przez to wszystko co do tej pory zostało zaprzeczone, ukryte; historycznie okłamane - jest jednym z wielkich tematów dramatu i wydaje się być siłą sprawczą przedstawień, które w ten weekend zapoczątkowały międzynarodowy festiwal teatralny w Edynburgu

Wielka żydowska klasyka Szymona An-skiego - "Dybuk" - pierwszy raz pokazano w Warszawie w 1920 roku. Duch zmarłego kochanka, młodego studenta Kabały, odrzuconego przez kobietę, którą obiecano mu kiedy była jeszcze dzieckiem, opanowuje jej ciało gdy ta bierze ślub z innym mężczyzną.

Spektakl opowiada nie tylko o złu w małżeństwie bez miłości oraz kłamstwie rodzinnym, ale również o siłach które uwalniają się, gdy neguje się wiarę i miłość.

Spektakl TR Warszawa jest genialnie intensywnym i przemyślanym spojrzeniem na sztukę An-skiego; nie tylko oglądamy tradycyjną opowieść przefiltrowaną przez wrażliwość XXI wieku- ale również widzimy jak opowieść ta zderza się z historią Hanny Krall o współczesnym, świeckim amerykańskim Żydzie, którego ciało opanowuje duch przyrodniego brata zamordowano w czasie Holokaustu. Spektakl rozypoczyna seria ludowych polsko-żydowskich historii. Nagle, na tle tradycyjnych dekoracji polskich, drewnianych synagog, wychodzi Magdalena Cielecka jako narzeczona Leah, i rozpoczyna się opowieść o dybuku.

Ostatecznie, spektakl zamienia się w historię Adama S; opętanego współczesnego Żyda - świetnie granego przez Andrzeja Chyrę - badacza wyniszczonych drewnianych synagog. Krzysztof Warlikowski daje nam spektakl intensywny, który pali się jak świeca, powoli, i który jest mocno osadzony w języku teologii i mistycyzmu. Poziom gry aktorskiej w tym spektaklu jest naprawdę wysoki, a scenografia wręcz rewolucyjna, tak jak i zresztą dźwięk. Widać też ile atmosfera spektaklu zawdzięcza kinie horroru.

Na koniec, jesteśmy skonfrontowani przez historie dwóch ludzi zbyt mocno związanych z przeszłością, czy to miłością, czy poczuciem winy, czy też smutkiem, aby mogli się od niej zdystansować i żyć na nowo. Spektakl pozostawia w nas głębokie poczucie, iż właśnie w tym wiecznym, bolesnym połączeniu ze złem dokonanym w przeszłości - czy osobistej, czy politycznej - odnajduje się esencja tragedii - i horroru.

***

Neil Cooper, The Herald/11.08.2008

Siedmiu ludzi, mężczyźni i kobiety, w różnym wieku, siedzą przed sceną, a światło bije na widownię. Każdy z obecnych opowiada historię, która składa się na wspólne dziedzictwo historyczne. Przy ostatniej powieści, światła gasną a skryty gniew jednego człowieka staje się burzą, niczym egzorcyzm demona.

Jest to pierwszy z wielu emocjonalnych momentów spektaklu Krzysztofa Warlikowskiego, który łączy ze sobą dramat Szymona An-skiego o tym jak zagubione dusze opanowują żyjących, z opowiadaniem Hanny Krall o współczesnym Żydzie. Z tej mieszanki, powstaje seria rytualnych prób pozbycia się demonów przeszłości, a potem konieczność akceptacji każdego z ludobójczych aspektów wspólnej historii społeczności cechującej się permanentną bezdomnością.

Pierwsza połowa spektaklu, o żonie opanowanej przez ducha, jest wybuchowa: w roli maniakalnej żony, Magda Cielecka błąka po scenie wypełnionej obrazami z filmów grozy. W drugiej części, przedstawienie koncentruje się na poczuciu skrytej niepewności cechującej dwudziesty wiek.

Podejście Warlikowskiego do bólu narodu jest dynamiczne i całkiem współczesne i skupia się nie tylko na judaizmie, ale również na buddyzmie oraz innych rytuałach religijnych, w których święte postaci posiadają jednak bardzo ludzki wymiar. Jednak tempo spektaklu dyktuje Cielecka, której obecność na opętanej scenie zarazem opętuje samego widza.

***

Times Online/11.08.2008

Spektakl Krzysztofa Warlikowskiego rozpoczyna się powoli. Aktorzy w jarmułkach opowiadają baśnie żydowskie, między innymi o Mesjaszu który nie przybył "bo nikt na niego nie czekał," czy o Bogu który jest "ajin," czyli "nie-czymś," czy o mistyku w twórczości Fausta, niebezpiecznie drążącym Kabałę i problem zła.

Podobne tematy pojawiają się w głównej części spektaklu, i nadają ton, kontekst i głębię powieści An-skiego o kobiecie opanowanej przez dybuka w dniu ślubu oraz opowiadania Hanny Krall o Adamie, polsko-amerykańskim uczonym opanowanym przez ducha zamordowanego przyrodniego brata.

Po tym jak opętana Magdalena Cielecka, grająca żonę, ucieka przed nowym mężem, gości weselni skupiają uwagę na Rabinie, który zaczyna wyjaśniać powody zajścia.

Jedną z najlepszych cech spektaklu Warlikowskiego jest ukazanie jak bardzo niesamowite mogą być niby zwykłe wydarzenia. Bowiem, żona "należy" do zmarłego syna najlepszego przyjaciela jej ojca, który to obiecał mu córkę a potem złamał obietnicę. Cielecka szaleje na scenie w trakcie próby egzorcyzmu dybuka, który przejął władzę nad nią oraz nad jej głosem. Gdy tylko myślimy, że spektakl się skończył, przemienia się ona nagle w sfrustrowaną żonę pewnego Adama, granego przez Andrzeja Chyrę, który zostaje opanowany przez zmarłego chłopca. Niczym żona z poprzedniej powieści, nie jest w stanie uciec przed historią. Ona nie była w stanie uciec sfrustrowanemu kochankowi, on nie jest w stanie uciec przed Holokaustem.

O dziwo, połączenie starego i współczesnego spektaklu działa bardzo dobrze. Nie bardzo rozumiem czemu służyły lwy i jednorożce czy inne kreatury w tle, ale gra aktorska była na wysokim poziomie a muzyka świetnie wszechstronna. W sumie, jest to piorunujący początek festiwalu.

***

Dominic Cavendish, Telegrach/12.08.2008

Spektakl polskiego reżysera, Krzysztofa Warlikowskiego, jest medytacją na temat opętania, który rozpoczyna się nutą nonszalancji. Aktorzy gromadzą się przed sceną i opowiadają historie wywodzące się z prastarych Żydowskich rytuałów oraz obyczajów.

Przykładowo, niby banalna opowieść o dziewczynie, która towarzyszy ojcu w podróży jest przeplatana innymi opowieściami, które właściwie służą jako przemyślenia teologiczne na temat natury dobra i zła.

Opowieści trwają i trwają, i w chwili gdy zaczyna wyglądać na to, że widzowie zamiast spektaklu mają przed sobą seminarium, reżyser wrzuca nas wszystkich w opowieść Szymona An-skiego o Lei, narzeczonej którą opętuje duch niedoszłego kochanka w dniu jej ślubu z innym mężczyzną. Jej kondycja jest zarazem manifestem psychicznej niezgody oraz mocy sił nie z tego świata. Gra Magdalena Cieleckiej jest piękna i przerażająca. Całuje swojego męża jakby chciała mu odgryźć twarz, zjada melony niczym bestia, stając się warczącą tubą, przez które przemawia dybuk.

Po jakimś czasie, spektakl przenosi nas w inną, współczesną opowieść Hanny Krall, dotyczącą żydowskiej tożsamości. Tym razem, Cielecka wciela się w rolę żony Adama S (granego przez Andrzeja Chyrę), polsko-amerykańskiego uczonego opętanego gniewnym duchem zamordowanego w czasie Holokaustu przyrodniego brata. Adam pragnie pozbyć się ducha; ale to pragnienie budzi w nim poczucie winy.

Taki teatr zadaje trudne, ważne pytania, i zawiera też typowo polską miłość wobec tego, co niezwykłe. Oszczędna scenografia Małgorzaty Szcześniak zawiera piękne tło z niesamowitymi animacjami niezwykłych potworów. Inspiracją dla scenografii były, podobno, stare drewniane synagogi w Polsce, zniszczone podczas drugiej wojny światowej. Widocznie nie wszystko co powraca z przeszłości jest groźne.

***

Lynne Walker ,The Independent/14.08.2008

Czy każdy z nas jest opętany dybukiem w życiu codziennym? Oto pytanie które zadaje spektakl Krzysztofa Warlikowskiego, który połączył tradycyjną powieść o żonie opętanej przez dybuka niedoszłego kochanka z współczesną powieścią o Żydzie, który mocuje się z pamięcią o Holokauście. To, co łączy te dwie opowieści nie jest na wyrost oczywiste, niemniej w wykonaniu Warlikowskiego ich połączenie służy eksploracji dosyć ciekawych tematów. Dźwięk Pawła Mykietyna przydaje spektaklowi groźny wymiar, i jest w tym przedstawieniu kilku naprawdę uderzających i pamiętnych chwil - głównie dzięki Magdalenie Cieleckiej, która świetnie odgrywa rolę kobiety opętanej dybukiem. Spektakl opiera się na interesującym pomyśle, jest śmiało zagrany, z wielkim przekonaniem, jednak - sądząc po pustych salach - nie należy do popularnych wśród mas.

***

Andrew Dickson, The Guardian/11.08.2008

Nie da się zaprzeczyć fascynującej, przerażającej natury "Dybuka"; baśni o niespokojnym duchu, który przejmuje władzę nad ciałem niewinnej osoby. Łącząca niedawną krótkie opowiadanie Hanny Krall z klasycznym żydowskim dramatem Szymona An-skiego, wersja przedstawiona nam przez TR Warszawa wydaje się jednak tak skomplikowana, że chciałoby się, aby Polacy pozostawili tę baśń tam, gdzie ją znaleźli: w głębi naszej podświadomości.

Przedstawienie zaczyna się przyjemnie; widzimy siedmiu aktorów w jarmułkach, opowiadających stare żydowskie historie, np. o enigmatycznym spotkaniu z mężczyzną, który być może jest Mesjaszem. Wtem, gdy narzeczony szykuje się do ślubu a chór plotkarek do wesela - zdajemy sobie sprawę, że jedna z tych starych Żydowskich opowieści rozgrywa się na naszych oczach.

Odbywa się ślub i nagle złowrogi duch opanowuje ciało żony. W międzyczasie, amerykański uczony powoli odkrywa, że za jego fascynacją starymi synagogami oraz postoświęcimskim poczuciem winy kryje się mroczny, okropny sekret.

Istota tego prastarego, krwawego mitu jest uderzająca, ale sposób w którym został przedstawiony w tym spektaklu - nadmiernie przesiąkniętym mało znanymi historiami biblijnymi, których kompletnie nie skojarzyłem - był okropnie trudny do zrozumienia. Dlaczego, zastanawiałem się, dwójka mężczyzn bije się w pokoju pełnym pary? (potem, uświadomiono mnie, że takie są źródła klątwy dybuka). I dlaczego Mnich tłumaczy się, że przeszedł na buddyzm bo żydowski Bóg nie był w stanie wytłumaczyć się z Treblinki? (potem okazało się, że to scena z opowiadania Krall, która nijak nie daje się przedstawić na scenie).

Scenografia Małgorzaty Szczęśniak jest klaustrofobiczna i jednocześnie katastrofalnie samotna. Cała scena promieniuje chorą, krwawą czerwienią zza szklanym parawanem. Wystąpienie samego dybuka, podczas którego wesele jakby zatrzymuje się czasie i odbywa się w zwolnionym tempie, jest strasznie intensywne. Należy też pochwalić grę aktorską Andrzeja Chyry, jako pogrążonego w alkoholizmie i z wyrzutami do samego siebie uczonego oraz Magdalenę Cielecką jako żonę w którą wstępuje przerażający duch.

Mimo wszystko, pozostałem z uczuciem że, poza całym horrorem z ambicjami znaczenie tej prostej historii przepadło w tłumaczeniu.

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji