Artykuły

Powrót teatru snów

"Weiser Dawidek" w reż. Sergieja Korniuszczenko w Teatrze im. Jaracza w Olsztynie. Pisze Tadeusz Szyłłejko w Warmińsko-Mazurskim Portalu Regionalnym.

Szkoda by było, gdyby przedstawienie "Weisera Dawidka" w olsztyńskim Teatrze Jaracza przeszło bez zrozumienia. Na naszej scenie w minioną sobotę zaistniało coś ważnego.

Przedstawienie to nie jest ważne li tylko ze względu na przedmiot inscenizacji - na powieść Pawła Huelle. Powieść i tak zebrała już dosyć entuzjastycznych pochwał. Tutaj liczy się teatr, jaki z niej wysnuto.

"Weiser Dawidek" to jedna z niezliczenie wielu książek w dziejach literatury, karmiących się wspomnieniami z ogrodu dzieciństwa, w którym zawsze - gdzieś - kiedyś -jacyś chłopcy, pod wodzą starszego -przywódcy, bawili się w Indian czy w innych wojowników, a po latach z nostalgią wyobrażają sobie, że wśród cieni tego ogrodu czaiła się Wielka Tajemnica. Dorośli już wiedzą, że tą tajemnicą jest ciągła nieprzewidywalność życia i jego przemijanie. Ale i lubią czasem wrócić wspomnieniem do dawnych sekretów. Więc to taka "literatura chłopacka" (bywają też "dziewuszyńskie"), najbardziej bezradna z literatur, ucieczka od dorosłego świata w strefę szarej godziny, gdy ten nie daje się pojąć i opanować... Wiele wspaniałych dzieł wydały owe ucieczki. A zagadki podobne tym z "Weisera Dawidka" wcześniej można było już spotkać na przykład w powieści Alain-Fourniera "Mój przyjaciel Meaulnes" czy w sławnym filmie "Piknik pod Wiszącą Skałą".

Więc nie gdański prozaik jest dziś dla mnie najważniejszy w tym olsztyńskim przedsięwzięciu teatralnym. Najbardziej tajemniczym i cudownym zdarzeniem jest powrót takiego teatru, który - wydawało mi się - popadł w Polsce w zapomnienie. Teatru zespołowego i teatru syntezy, bo w dobie popularnych produkcji na "takie zabawy" przeważnie nikt nie ma tu czasu.

Cud syntezy

Siergiej Korniuszczenko, reżyser z Kaliningradu, zbudował przejrzysty spektakl - przekład powieści Huellego na scenę, utkany nie tylko ze słów, lecz z obrazów, gestów, dźwięków, strzępów piosenek, symboli, nastrojów, a często po prostu z milczenia. Oglądamy ciąg wielu krótkich, następujących po sobie scenek-obrazów, czasem pełnych dynamiki, czasem statycznych, bez słów. Przebiegiem wypadków rządzi poetyka wspomnień, marzeń i snów tego miejsca - czyli Gdańska czasów wojny i lat 50., kiedy to mali bohaterowie opowieści bawili się w lesie materiałami wybuchowymi i bronią, znalezionymi w poniemieckich bunkrach.

Młodzi adepci ze Studium Aktorskiego (bo to ich przedstawienie dyplomowe) rozumieją, że to spektakl zbiorowy, że to orkiestra, w której nie miejsce na solowe popisy. Okazali się orkiestrą sprawną i świetnie się rozumiejącą wzajemnie. Towarzyszący im zawodowi aktorzy również nie wybijają się na plan pierwszy.

Obfitość symbolicznych, wręcz freudowskich znaczeń sugeruje prosta scenografia Grażyny Jaśkiewicz-Steranko z dominującą betonową rurą -cembrowiną potoku wiodącą do innego świata, dziurą, w której giną i z której wyłaniają się zjawy dzieciństwa. Nastrój wspomnień ze starej, spłowiałej fotografii podkreślają przechodzące przez scenę postaci Niemców - uciekinierów ze zrujnowanego miasta, objuczonych walizami i tobołami, zaś w tle - znany gdański żuraw i piosenki Marleny Dietrich... Tu wszystko gra i dźwięczy. Trwający pełne dwie godziny (!) spektakl zachwyci i wciągnie tych, którzy nastroją uszy na jego ton.

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji