Królowe Nocy wzbudzały zachwyty
Wysłuchiwanie muzyki najwyższych rejestrów sprawia uchu ludzkiemu najwyższą przyjemność. Tak było w sobotę na Zamku.
Opera na Zamku przygotowała w sobotę na zamkowym dziedzińcu koncert sopranów koloraturowych, które w operach biorą najwyższe szczyty, mając przy tym niesłychaną biegłość w szybkim i precyzyjnym śpiewaniu gam i ozdobników. To śpiewaczki, które Piotr Deptuch, dyrektor artystyczny opery, prowadzący tego wieczoru orkiestrę i konferansjerkę, obrazując fach wokalny, porównuje do najszybszych biegaczek w sporcie.
Koloratura to skarb, rzadko dawany przez naturę, ale też dla wokalistek "przekleństwo" mądrego dysponowania warsztatem. Bo żeby te najwyższe dźwięki "trzymać w głosie", muszą ćwiczyć więcej od innych, ale nie przeforsować głosu i nagle nie zmieniać repertuaru, choć serce rwie już np. z Mozarta do Verdiego. Tym bardziej należy więc doceniać sopranistki koloraturowe.
Symbolem koloraturowego śpiewania, partią dla tego głosu ekstremalną, są "trele" z arii Królowej Nocy z "Czarodziejskiego fletu" Mozarta.
W koncercie na zamkowym dziedzińcu zaśpiewały cztery "Królowe Nocy" - Marta Boberska, filar Warszawskiej Opery Kameralnej, Agnieszka Kozłowska, również z tej sceny, z urodzenia szczecinianka (jej mama śpiewała w chórze tutejszej opery). Sztandarową arię koloratury podczas sobotniego koncertu wspaniale zaśpiewała Katarzyna Oleś-Blacha, solistka Opery Krakowskiej, która znakomitą Królową Nocy była j uż kilka lat temu w szczecińskiej inscenizacji "Czarodziejskiego fletu" Opery na Zamku.
Jednak prawdziwą władczynią stratosfery okazała się tym razem Katarzyna Dondalska, wyjątkowej klasy sopranistka koloraturowa. Tak odważnie w swoim występie atakowała dźwięki, niezależnie od wysokości i dynamiki, osiągając ekstremalnie wysokie nuty, że wzbudzała najwyższe zachwyty publiczności. Karierę robi na Zachodzie, a jej występ w Szczecinie był rzadką okazją do posłuchania jej w Polsce.
Fenomenem koloraturowego śpiewania był gość specjalny. Na widowni zasiadła Zdzisława Donat, która przeszła do historii jako najsłynniejszy polski sopran po wojnie. Mówiło się o niej: Zawód: Królowa Nocy. Śpiewała tę partię nieprawdopodobnie długo, bo aż 28 lat. M.in. w inscenizacji w nowojorskiej Metropolitan Opera, do której oprawę plastyczną zrobił Marc Chagall. Koncert nazwała wydarzeniem muzycznym sezonu.
Propozycje opery doceniło wielu niemieckich melomanów. Może warto byłoby zrobić ukłon w stronę tych, którzy nie tylko chcą do Szczecina na zakupy i akapit w programie (np. o idei koncertu, wykonawcach) umieścić dla nich po niemiecku lub angielsku?