Szekspir w sosie azjatyckim raz
"Zimowa opowieść" Teatru Ryutopia z Japonii na XII Międzynarodowym Festiwalu Szekspirowskim w Gdańsku. Pisze Jarosław Zalesiński w Polsce Dzienniku Bałtyckim.
Bardzo smacznym Szekspirem po azjatycku był "Sen nocy letniej" koreańskiego teatru Yohangza, pokazany na jubileuszowym X Festiwalu Szekspirowskim. Kto tamto przedstawienie zachował w pamięci, ten szedł na "Zimową opowieść" japońskiego teatru Ryutopia, z zaostrzonym apetytem. I wyszedł głodny raczej tamtych wrażeń.
Koreańczykom udało się świetnie pożenić fantastykę "Snu nocy letniej" z własnymi ludowymi tradycjami, choćby opowieściami o goblinach, które wypisz wymaluj przypominały stwory, służące Szekspirowskiej Tytanii. Teatr Ryutopia postanowił natomiast połączyć komediową "Zimową opowieść" z konwencją teatru Noh, korzeniami sięgającej czternastego stulecia. Powstało jedno z tych małżeństw, w których strony stale się kłócą.
Teatr Noh polega na majestatycznym rytuale. W rytm tego teatru od razu wprowadziła gdańską publiczność pierwsza scena - niezwykle jak na standardy europejskiego teatru rozciągnięty w czasie rytuał zapalania na scenie kręgu lampionów. A "Zimowa opowieść" jest swobodna, nieobliczalna, fantastyczna. Szekspir każe tu śmigać statkom z Sycylii wprost na czeskie wybrzeże, a wypadki, rozgrywające się przez kilkanaście lat, niefrasobliwie streszcza w jednym monologu Czasu, występującego jako chór.
W "Zimowej opowieści" teatru Ryutopia czas płynie całkiem inaczej. Jest tu kilka pięknych plastycznie scen, ale między aktorami nie zawiązuje się dramat. Symboliczna historia oczyszczenia ludzkiej duszy - jednego z kulistych lampionów, zaginęła pod statycznymi monologami. Niedaleki już byłem, po obejrzeniu tego przedstawienia, od myśli, że w globalnym świecie nie wszystko jednak da się na siebie wzajem przełożyć. Ale może po prostu zespół teatru Ryutopia nie dokonał tego przekładu z talentem, równym talentowi ich koreańskich kolegów?