Artykuły

Nie tylko mundur

Kiedy wydawało się, że we Wrocławiu osiądzie na stałe, zdecydował się na kolejną podróż i od kilku sezonów możemy oglądać go w Teatrze Miejskim w Gdyni. Magią teatru zarażeni są też jego dwaj synowie: Igor jest aktorem w Teatrze Polskim we Wrocławiu, Konrad zaś we wrocławskim Teatrze Lalek. - O EUGENIUSZU KUJAWSKIM pisze Jan Bończa-Szabłowski w Tele Rzeczpospolitej.

Kiedy w jednym z wywiadów oświadczyłem, że nie będę już przyjmować ról niemieckich żołnierzy, otrzymałem list następującej treści: "Niech pan tego nie robi, bo my lubimy, kiedy pana nie lubimy". Ta opinia bardzo mi się podobała. Mam jednak nadzieję, że reżyserzy filmowi wykażą nieco więcej fantazji, podobnie jak to czynią twórcy teatralni.

Telewidzom zapadł w pamięć głównie jako specjalista od postaci w niemieckich mundurach. Wystarczy wymienić "Pogranicze w ogniu", "Droga daleka przed nami", "Operację Himmler" czy "Umarłem, aby żyć". Raz w filmie "Polonia Restituta" miał okazję zagrać Edwarda Rydza-Śmigłego. Znacznie ciekawsze propozycje czekały go i czekają w teatrze. Od kilku sezonów jest związany ze sceną w Gdyni i można go tam oglądać m.in. w "Niespodziewanym końcu lata", spektaklu muzycznym według Kabaretu Starszych Panów [na zdjęciu po lewej], oraz w Gombrowiczowskim "Trans-Atlantyku", gdzie gra ojca. Eugeniusz Kujawski uważa, że na aktorstwo był skazany. Pierwszą wizytę w teatrze złożył już w wieku niemowlęcym. Do przybytku Melpomeny mama zabrała go, gdy miał zaledwie półtora roku. Był to Stadtheater in Danzig, czyli Gdański Teatr Miejski, dzisiejszy Teatr Wybrzeże.

- Jestem rodowitym gdańszczaninem, przeżyłem niszczenie miasta. Do dziś pamiętam uczucie strachu, gdy słychać było świst kul. Wszyscy zamierali w bezruchu. Przeżyłem też wielki pożar w Gdańsku. Pierwsze kroki po wyzwoleniu skierowałem do teatru. Stąpałem po gruzach i kiedy doszedłem, to się popłakałem. Wojna jest najstraszniejszą rzeczą, jaką człowiek wymyślił - o tym nie wolno zapominać. Moja mama, Kaszubka urodzona pod Kartuzami, mówiła, że gorsza może być tylko rewolucja.

- Sporo wędrowałem po teatrach - dodaje aktor. - Startowałem w gdańskim Studiu Rapsodycznym, potem w Koszalinie zdałem egzamin aktorski. Znalazłem się w Gorzowie. Spędziłem tam dwa sezony za dyrekcji Ireny i Tadeusza Byrskich. Byli to ludzie oddani teatrowi. Prawdziwi pozytywiści. Dzięki nim teatr promieniował na całe miasto. Dobrze wspominam też pracę z Tadeuszem Aleksandrowiczem. Zawsze z wdzięcznością będę mówił o Joannie Kulmowej. Ona zaproponowała mi moją ulubioną postać Fortunia w "Świeczniku" Musseta, zaryzykowała też, powierzając mi rolę Jakuba w "Jak wam się podoba", choć wydawało się, że jestem do niej za młody.

Potem już było różnie. Miał 16 dyrektorów, z czego 9 we Wrocławiu.

- Kiedy zagrałem we Wrocławiu w "Namiestniku" Bernsteina, Roman Szydłowski napisał, że jest to najlepsza interpretacja tej roli w polskich inscenizacjach. Sprawdziłem się w mundurze i potem samo poszło.

Kiedy wydawało się, że we Wrocławiu osiądzie na stałe, zdecydował się na kolejną podróż i od kilku sezonów możemy oglądać go w Teatrze Miejskim w Gdyni. Magią teatru zarażeni są też jego dwaj synowie: Igor jest aktorem w Teatrze Polskim we Wrocławiu, Konrad zaś we wrocławskim Teatrze Lalek. - Obu próbowałem wręcz zniechęcać do teatru. Nadaremno.

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji