Artykuły

Krótkie nieśmiertelności

XXI Międzynarodowy Festiwal Teatrów Ulicznych w Krakowie. Pisze Paweł Głowacki w Dzienniku Polskim.

Dwudziesty pierwszy raz - jak rok w rok o tej samej porze - stoję w "Zwisie" i patrzę, jak idą. Na szczudłach, tańcząc, kozły w powietrzu wywijając, przodem do przodu, w dymach, za dnia, po zachodzie żółtej kuli, która aż do niedzieli nie miała litości, w deszczu, w ukropie, czołgając się, w miejscu, biegiem, tędy, owędy, ale zawsze tak, jak świat nie widział. Idą. Kto? Klauni? Wariaci? Żebracy? Kto i co odtańcowuje?

Czwartek. Rozpoczął się XXI Międzynarodowy Festiwal Teatrów Ulicznych. Boski Twórca i Autor, inaczej zwany Panem, zesłał na Rynek Główny babilońskie upały. Upocone kamienice, o ludziach szkoda gadać. Do niedzieli, kiedy przyjdzie szybki grad i koniec festiwalu Jerzego Zonia - ludzie są cieczą. Na razie stoję w "Zwisie", ciumkam kawę ze śmietaną i patrzę, jak idą. I czytam festiwalową gazetę "Theatrum mundi". Nawiasem - że też dyszą jeszcze na świecie obywatele, dla których prasowy papier jest wehikułem dobrego smaku, a nie ciężarówką informacyjek z gatunku: Lech to Bolek bądź nie Bolek, Ziobro niewinny, ewentualnie odwrotnie, PiS malowniczo zamarły na schodach sejmu, ergo - Jaś kopnął w dupę Stasia, więc w obronie Stasia płacze Henio. Amen. Każdy naród ma takie amen, na jakie sobie zasłużył przy urnach... Czytam więc "Theatrum mundi". Na pierwszej stronie, tuż obok reprodukcji "Wieży Babel" Pietera Bruegela - frazy, które wyjaśniają wszystko. Wyimek z "El gran teatro del mundo" - z "Wielkiego teatru świata" Pedro Calderona de la Barca.

"Spójrz na nasze widowisko,/ Boski Twórco i Autorze,/ Które dziś na twoją cześć/ Odegrają śmiertelnicy".

Tak, to śmiertelnicy tańczyli przez dni cztery, gdy ja w "Zwisie" kawę piłem. Przebrani, odmienieni, na chwilę uniezwykleni. Ze wszystkich stron świata - z Wielkiej Brytanii i Niemiec, z Ukrainy i Francji, nawet z Chile, no i zza miedzy, choćby z Poznania - przybyli, aby przez moment swego przedstawienia być na ulicy zupełnie inaczej niż my jesteśmy, gdy do roboty idziemy, dumając o grupowej rewelacji na schodach białego gmachu przy Wiejskiej w Warszawie.

Ilu ich było? Ile trup ulicznych do Krakowa przybyło? Nawet nie próbuję liczyć. Tylko Zoń ściśle wie, co, jak, ile i za ile. Niech wie. Ja nie próbuję liczyć już choćby dlatego, że cudaczni śmiertelnicy i tak byli - nie do ogarnięcia. Dzień w dzień, od siedemnastej do nocy głębinnej, na Rynku od strony "Zwisu" i od strony "Adasia", w namiocie na Małym Rynku, u mnie na placu Nowym, kawałek dalej na niepokalanych trawach bazyliki Bożego Ciała, wreszcie na placu Jana Nowaka Jeziorańskiego, tuż przy Galerii Kazimierz - pięknie ubabrani iluzją śmiertelnicy zatrzymywali nasze codzienne człapanie. A wszystko pod jednym wezwaniem: Biblia. Motywy biblijne. Dajmy na to - Adam i Ewa. Oto do domu brniesz po małej wódce, a tu pod Wieżą Ratuszową wąż tekturowy ze sztucznego drzewa spełza i kusi, jak od zawsze kusił. Co robisz? Nie ma zmiłuj się - dajesz się skusić. To zwyczajne dzieje. Przystajesz. Dom nie zając.

Jednym artystom dużo trzeba było do szczęścia. EO.45 Dance Theater, Teatr A Part, Polski Teatr Tańca bądź Teatr Ósmego Dnia - kolosalne machiny, niebywale papuzie światła, makijaże, kostiumy i dźwięki miażdżące niczym dzwon Zygmunta. Innym wystarczała małość. Jak choćby Teatrowi Figur. Nic, tylko postacie w ciemnych szatach i taniec białych dłoni. Koturny więc. Z jednej strony koturny inscenizacyjne, z drugiej - szept paznokci. Pośrodku zaś - klauni, jak zwykle nie do okiełznania. Wszystko, co chcemy.

Biblia w palcach i Biblia na szczudłach. Biblia w dymach nocnych i ukropie dnia. Biblia "polifemicznych" machin i Biblia kruchego gestu. Biblia barw i szarości, grzmotów i palca na ustach, śmiechu i płaczu, doskonałych, gołych piersi śmiertelniczki z Teatru A Part, piruetów i masek ogromnych, masek suchych i nieśmiertelnych tak, jak tylko papier- -ma^che może być suche i nieśmiertelne. Biblia na naszą miarę. Na miarę naszego ułomnego patosu i na miarę naszej ułomnej skromności. Wszystko, co mamy. Plus to, co się w dzisiejszych czasach teatru tautologicznego - teatru bez wdzięku, bo bez troski o metaforę - wydaje głównym walorem festiwalu Zonia.

Wyobraź sobie: babina z siatami człapie Rynkiem i przystaje, bo artyści uliczni coś przedstawiają. Gdyby zobaczyła, że cudacy pokazują, odgrywają przed nią smętną dolę babiny z siatami - jak myślisz, ile by babina tam, pod Wieżą Ratuszową albo pod "Adasiem", wystała? Dwie sekundy? Góra pięć.

Zasada jest bowiem odwieczna. Ludzie - że Gustawa Holoubka przywołam - do teatru łażą nie po to, by na scenie zobaczyć siebie. Oni lepiej, najlepiej wiedzą, jak brzmi ich życie. Poza tym - mają lustra. Ludzie do teatru chodzą, by spotkać rzeczy niestworzone, cud, malignę, sen wiotki. Nie realność. U Zonia otóż nikt nie kłamie, że opowiada prawdę najszczerszą. U Zonia wszyscy mówią prawdę jedyną: łżemy jak psy. Łżemy, bo kto to, na rany Chrystusa, widział, by z powodu węża chłop i baba - w panice wdziewali majtki? Cud? By go poczuć - nie da się nie łżeć.

Tak oto kuglarze ze świata całego przez dni cztery próbowali borykać się z wersetami, co je znamy, lecz mało pojmujemy. I tak już zostanie. W kraju, gdzie Jaś kopnął w dupę Stasia, więc w obronie Stasia płacze Henio - śmiertelnicy jakby wyjęci wprost z Calderona, przez wątłe chwile swych ulicznych opowieści próbowali być nieśmiertelni. To wszystko. Za rok magia się powtórzy. Znów zatańczą krótkie nieśmiertelności. Kto powie, że teatr polega na czymś innym?

paweł głowacki

XXI Międzynarodowy Festiwal Teatrów Ulicznych w Krakowie. 10 - 13 VII 2008.

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji