Artykuły

Poza stereotypem

"Kamień i popioły" w reż. Iwony Kempy w Teatrze Polskim w Bydgoszczy. Recenzja Joanny Mróz w Polskim Radio online.

Dramat Kamień i popioły Daniela Danisa pozornie wydaje się banalny. Mamy oto paczkę niezbyt ułożonych jak na swój wiek trzydziestolatków. Jajca podkochującego się bez wzajemności w Shirley; Shirley, jak na dziewczynę z prowincji przystało, marzącą tajemniczym przybyszu z miasta - Clermoncie. Clermont to czterdziestolatek, który wraz z córką na nowo kupionej farmie szuka zapomnienia. Jego żona została zgwałcona i zamordowana w bestialski sposób. Kiedy Shirley udaje się zdobyć stwardniałe serce Clermonta, Jajco ingeruje w ich szczęście. Niszczy uczucia zakochanych, a sam popełnia samobójstwo.

Dramat Danisa byłby banalny, ale nie jest. Autor bowiem nie ukazuje wydarzeń bezpośrednio, a w momencie "kiedy tragedia się już dokonała", z perspektywy samych bohaterów, których relacje są chaotyczne i skrajnie subiektywne. Stąd cała trudność dla reżysera i aktorów - zbudować postacie, które z jednej strony uczestniczą w wydarzeniach, z drugiej są ich narratorami. Najprostszy pomysł ograniczenia gry aktorskiej jedynie do recytacji dla widza byłby na pewno nie do zniesienia.

Iwona Kempa przygotowując w Teatrze Polskim w Bydgoszczy prapremierę Kamienia i popiołów podjęła się zatem zadania trudnego. Z powodzeniem.

Taniec życia czy śmierci?

W przedstawieniu Kempy aktorzy relacjonując wydarzenia, zwracają się wprost do publiczności. Michał Marek Ubysz buduje rolę Clermonta, dążąc do psychologicznej prawdy. Barbara Wysocka (Pascale), Małgorzata Maślanka (Shirley) i Krystian Wieczorek (Jajco) grają nadekspresyjnie. Wieczorek, aby zilustrować tkwiące w Jajcu zwierzę, posługuje się nie tylko krzykiem, ale całym ciałem. To przerysowanie postaci przynosi ciekawą interpretację dramatu Danisa: dopiero wspomnienie - swoiste powtórzenie wydarzeń w psychice bohaterów przyniesie intensywne, w pełni świadome przeżycie.

Aktorzy nie ograniczają się jednak tylko do bardziej lub mniej wyrazistej narracji. Kiedy Jajco opowiada, jak z kumplami zaparkował samochody wokół wozu rywala tak, aby ten nie mógł wydostać się z parkingu - na scenie Clermont symbolicznie zostaje przywiązany sznurem do słupa. Bezpośrednia ilustracja wydarzeń to w przedstawieniu Kempy kolejny sposób na budowanie ról. Z niejednoznacznej gry aktorów wyłania się skomplikowany obraz stosunków między ludźmi. Reżyserka za Danisem przedstawia człowieka z jednej strony bardzo silnie związanego z innymi, z drugiej samotnego i oszukanego.

Najcenniejszy skarb Jajca, który zabierze ze sobą do grobu, to fotografa jego przyjaciół. Fotografia - nie oryginał - człowiek bowiem nie jest w stanie poznać w pełni drugiego. Obcuje zawsze z własnym wyobrażeniem innej osoby, jego kopią. Rzeczywistość Kempy i Danisa to świat, w którym dialog jest niemożliwy - kiedy w spektaklu wypowiada się jedna z postaci, inne, choć obecne, odchodzą w głąb sceny pogrążone we własnych myślach.

Relacje ludzkie to więzienie, z którego nie ma ucieczki. Shirley silnie związana z Clermontem niełatwo zerwie ze starą paczką. Jajco zmusi ją do dotrzymania słowa, które kiedyś w złości wypowiedziała. Wspólnie przygotują ostatni "numer" - sfingowaną śmierć Shirley. Żart złamie Clermonta, który łudził się, że wyleczył rany po śmierci żony. Jedyna postać w spektaklu mająca jakąkolwiek nadzieję to Pascale - córka Clermonta. Wyjeżdża z miasta, w którym spotkało ją tyle cierpienia, chce rozpocząć nowe życie. Ale czy zdoła uciec? Jej "taniec życia" (spektakl kończy się słowami Jajca: "Ej! Pascale! Tańcz! Tańcz taniec życia, tańcz!") wkrótce, podobnie jak w przypadku pozostałych bohaterów zamieni się w "taniec śmierci".

Poza stereotypem

Spektakl Kempy nie jest przedstawieniem doskonałym. Gra aktorów nie jest równa, w zderzeniu z nadekspresją większości aktorów razi sposób prowadzenia postaci Clermonta. Czasem trąca banałem scenografia Tomasza Polasika. Spektakl zasługuje jednak na uwagę z kilku innych powodów. Po pierwsze ze względu na intuicję reżyserki, która potrafi z bardzo nieteatralnego tekstu wyczytać niebanalny pomysł na role. Po drugie dlatego, że w teatrze polskim ktoś wreszcie odważył się sięgnąć po mało popularną u nas dramaturgię kanadyjską. Po trzecie, najważniejsze, że dokonano tego w Bydgoszczy - po raz kolejny łamiąc stereotyp, że w teatrze instytucjonalnym, poza Warszawą i Krakowem, nic się nie dzieje. Otóż dzieje się wiele. Na Kamieniu i popiołach widzowie to przede wszystkim ludzie młodzi - przyszli, bo teatr zaczął pokazywać problemy ważne również dla nich.

Iwona Kempa

Absolwentka teatrologii Uniwersytetu Jagiellońskiego (1992) i Wydziały Reżyserii Dramatu PWST w Krakowie (1996). Debiutowała w toruńskim Teatrze im. Wilama Horzycy Karykaturami J.A. Kisielewskiego (1996). Współpracuje z wieloma teatrami w Toruniu, Bydgoszczy, Wrocławiu, Łodzi, Opolu, Kaliszu, Krakowie, Poznaniu. W Bydgoszczy zrealizowała Czwartą siostrę J. Głowackiego i Kształt rzeczy N. LaBute'a - ten drugi spektakl cieszył się szczególną popularnością wśród młodej widowni. Otrzymała wiele nagród m. in. podczas II Ogólnopolskiego Festiwalu Sztuki Reżyserskiej "Interpretacje 2000" w Katowicach za spektakl Kaleka z Inishmaan McDonagha.; wyróżnienie na Międzynarodowym Festiwalu Teatralnym "Sen nocy zimowej" w Tallinnie za Końcówkę Becketta (2000). Bydgoscy widzowie uznali ją za Artystkę Roku 2003. Jak sama przyznała w jednym z wywiadów interesuje ją przede wszystkim dramaturgia współczesna: "Zazwyczaj podoba mi się to, co innym nie za bardzo, ale z drugiej strony niełatwo mnie zadowolić. Szukam trudnych tekstów, pozornie nieatrakcyjnych." Spektakle: Kamień i popioły oraz Portugalia (zrealizowana przez Kempę w Teatrze Polskim w Poznaniu) zostały nagrodzone na III Festiwalu Prapremier w Bydgoszczy (2004).

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji