Artykuły

Krzysztof Materna: Festiwal Gwiazd ma ambicje

- Jako dyrektora artystycznego Festiwalu Gwiazd, najbardziej interesują mnie pomysły, które pod względem komercyjnym nie mają szans. Za taki pomysł uważam próbę zrobienia spektaklu z przypomnieniem kultowych postaci Jana Himilsbacha i Zdzisława Maklakiewicza. Cieszę się, że z tym pomysłem przyszli do mnie młodzi ludzie, a nie na przykład Janusz Kondratiuk. My znaliśmy Maklakiewicza i Himilsbacha, bo z nimi pracowaliśmy. Dla młodych ludzi są to postacie, które wybijają się przede wszystkim jako ludzie wolni - mówi Krzysztof Materna w wywiadzie dla portalu Trójmiasto.pl.

Rozmowa z Krzysztofem Materną, dyrektorem artystycznym 13. Festiwalu Gwiazd, który rusza w Gdańsku w czwartek, 3 lipca.

Czy tegoroczna edycja Festiwalu Gwiazd będzie się czymś różnić od poprzednich?

Udało nam się bardziej skondensować sam program i dać mu właściwy wymiar, rezygnując z ogromnej ilości malutkich wydarzeń, które poza szumem medialnym nic nie wnosiły. Sama idea, która nam przyświeca, się nie zmieniła. Naszym celem jest zaprezentować w ramach tej imprezy wydarzenia, które naszym zdaniem mają rangę festiwalu gwiazd. Przy czym istotną sprawą jest nasze postrzeganie tego słowa. Dla nas gwiazdami są ci, którzy prezentują sobą, swoją postawą i działalnością unikalne wartości w sztuce, zarówno w wysokiej, jak i popularnej. Tacy artyści, którzy wybijają się ponad ogólny poziom komercji, mają swoją charyzmę i niezaprzeczalny dorobek.

Sama kategoria gwiazdy trochę się ostatnio zdewaluowała.

Używamy słowa "gwiazda" obiegowo, wtedy, gdy ktoś jest po prostu popularny. Ale to nie może przysłaniać prawdziwej sztuki, takiej o której wartościach dowiadujemy się po wielu latach. Wydaje mi się, że prezentujemy na tym festiwalu takie osoby, których dokonania trudno zakwestionować. Czy to jest Krzysztof Penderecki, czy Paweł Althamer, Karen Szachnazarow, Petr Zelenka czy Jerzy Pilch. Każde nazwisko, które tu wymieniam, niesie za sobą dorobek, idee i niepowtarzalne wartości.

Sama impreza od początku miała jednak charakter masowy. Czy to nowy kierunek, w którym chciałby Pan rozwijać festiwal?

Moim celem jest robienie festiwalu, który wnosi coś więcej do życia kulturalnego miasta. Przyjadą teatry ...

... których w tym roku jest wyjątkowo niewiele.

Nie można robić wszystkiego w jednym czasie, np. ściągnąć Coffina, Pendereckiego i do tego jeszcze Lupę. Albo na przykład Warlikowskiego, którego zaproszenie na festiwal jest moim marzeniem. Z kolei, gdy mówimy o masowości, to mnie, jako dyrektora artystycznego, najbardziej interesują pomysły, które pod względem komercyjnym nie mają szans. Za taki pomysł uważam próbę zrobienia spektaklu z przypomnieniem kultowych postaci Jana Himilsbacha i Zdzisława Maklakiewicza. Cieszę się, że z tym pomysłem przyszli do mnie młodzi ludzie, a nie na przykład Janusz Kondratiuk. My znaliśmy Maklakiewicza i Himilsbacha, bo z nimi pracowaliśmy. Dla młodych ludzi są to postacie, które wybijają się przede wszystkim jako ludzie wolni.

Jaki jest budżet tegorocznego festiwalu?

2,5 mln zł. Złożyli się na to miasto Gdańsk, marszałek województwa pomorskiego oraz różne instytucje, tak jak Ministerstwo Kultury, Fundacja Malta, czy Instytut Teatralny. Bardzo maleńką część budżetu dołożyli sponsorzy.

To dla Pana dużo czy mało?

To jest bardzo dużo pieniędzy, ale jak na przedsięwzięcie, które robimy, to jest mało. No, powiedzmy ledwo, ledwo. Wszyscy artyści, o których mówimy, poruszają sie przy pomocy zawodowych narzędzi i występują w zawodowych oprawach. Bardzo trudno jest dać komuś gorsze nagłośnienia, albo scenę bez scenografii. Muszę przy tym wykonać 7 milionów więcej pracy niż gdybym znał budżet rok wcześniej, a nie chodził na żebry, prosił i przekonywał wszystkich za wszelką cenę.

Myśli Pan o przeniesieniu festiwalu do Warszawy?

To Gdańsk zaproponował organizatorom festiwalu przyjście tutaj. Spotykamy tu z dużą otwartością i wsparciem. Ale miasto i województwo mają też ograniczone środki finansowe i nie mogą zaproponować nie wiadomo czego. Gdy mówimy, że jest niebywałą okazją posłuchanie Pendereckiego, to bierzemy pod uwagę występ 250 osób, które muszą spać w hotelach i próbować. To jest organizacyjnie ogromne przedsięwzięcie.

Co szczególnie chciałby Pan polecić z programu tegorocznego festiwalu?

Mam taki luksus, że nie wiem. Szafa Althamera, przyjazd Polańskiego, koncert Tomka Stańki, przegląd filmów Polańskiego, prapremiera Szachnazarowa i Zelenki, koncert Penderecka, Ufo Petera Coffina, teatr z Ukrainy. Trudno wybrać. Nie mam racji?

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji