Artykuły

Znakomity Costello na finał Malty

Koncert Elvisa Costello i "Ten okrutny mrok" Teatru Pippo Delbono z Włoch na XVIII Międzynarodowym Festiwalu Teatralnym Malta w Poznaniu. Pisze Jacek Cieślak w Rzeczpospolitej.

Elvis Costello zakończył tegoroczną imprezę rozpoczętą "Batutą" cyrku końskiego Zingaro.

Tylko poznański festiwal ma odwagę zapraszać takich artystów jak Elvis Costello. Na świecie uważa się go za drugiego, po Bobie Dylanie, najbardziej wpływowego poetę rocka i kompozytora. Nazywany bywa Woodym Allenem muzyki pop. Ale do tej pory mogliśmy go podziwiać tylko na płytach. - "Momofuku" kupicie dopiero w połowie przyszłego wieku! - zapowiadał Costello z przekąsem repertuar z najnowszego albumu, bo polski oddział koncernu Universal go nie dystrybuuje.

Przekora, sarkazm, ironia zawsze były największą siłą Irlandczyka. Przerzedzony czub włosów przypominał o nowofalowo-punkowych korzeniach. Punkowe były solówki i charakterystyczny rozkrok, w jakim trzymał gitarę. Jednak motywy i aranżacje stanowiły zwariowaną mieszankę musicalu, boogie i rock'n'rolla. A także reggae czy ska, które jako jeden z pierwszych białych artystów grał pod koniec lat 70. Przypomniał to utworem "Watching the Detectives". Zamiłowaniu do zabawy i pastiszu dał wyraz, wykonując solówkę w stylu muzyki z thrillerów.

Partie klawiszowe, gitary, basu i perkusji rozjeżdżały się co chwilę, robiły wrażenie granych niezależnie od siebie. Jednak, balansując na krawędzi anarchii i dyscypliny, Costello potrafił utrzymać je w ryzach. I na tym właśnie polega magia jego muzyki. Potwierdziły to piosenki "Every Day I Write a Book", "I Don't Want to Go to Chelsea" czy "Hi Fidelity". A także kompozycje o antywojennym wydźwięku: " Waiting for the End of War" zakończona "Glorią" czy "Shipbuilding", niepowtarzalnie piękna i melancholijna ballada napisana w czasie konfliktu o Falklandy. Znakomite było trio Delvisa - The Imposters, głównie Steve Nieve grający na pianinie i organach Hammonda, towarzyszący liderowi od początku kariery. Na bis usłyszeliśmy najbardziej znaną miłosną balladę "Alison", którą Costello podbił serce nie tylko żony Diany Krall.

Drugim wydarzeniem końcowych dni Malty był spektakl "Ten okrutny mrok" Pippo Delbono [na zdjęciu]. Jego kanwę stanowił dziennik amerykańskiego pisarza Harolda Brodkeya umierającego na AIDS. Ale dla włoskiego reżysera był to tylko pretekst do pokazania współczesnego karnawału śmierci i powolnego umierania europejskiej cywilizacji. Delbono wyeksponował na pierwszy plan to, co na co dzień stanowi margines - dramaty rozgrywające się w sterylnej bieli przychodni i szpitali, gdzie tysiące ludzi dowiadują się o zakażeniu nieuleczalną chorobą. Metaforą były zawieszone na szali, ponad sceną, dwie przezroczyste torby z czerwoną cieczą. To krew, która dla jednych jest życiodajnym płynem, a dla innych trucizną.

Symbolem umierania była też stara Wenecja przedstawiona w sekwencjach karnawałowych kreacji i masek. Włoski reżyser pokazał, że od czasu rewolucji seksualnej karnawał rozgrywa się każdego dnia: na ulicach z czerwonymi lampionami, w klubach i darkroomach, gdzie za chwilę szaleństwa płaci się najwyższą cenę. Spektakl był tym bardziej przejmujący, że reżyser zagrał w nim główną rolę - niczym Tadeusz Kantor w swoim teatrze śmierci.

A już za rok Pippo Delbono przygotuje przedstawienie specjalnie z myślą o Malcie. I pokaże je później na festiwalu w Awinionie.

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji