Artykuły

Popularność to jest taka wielka fala wody

- Mam niedosyt teatru i coraz częściej czekam na to, żeby stanąć na scenie i spróbować tam siebie. Ale też się obawiam - mówi MAŁGORZATA FOREMNIAK.

Małgorzata Foremniak [na zdjęciu] nie chce, by utożsamiano ją z jedną rolą i chętnie wciela się w nowe postacie.

Rozmowa z Małgorzatą Foremniak o blaskach i cieniach popularności, teatrze i rolach wbrew wizerunkowi.

Magdalena Kujawa: - Zaczynała Pani swoją karierę aktorską poza centrami artystycznymi, w teatrze w Radomiu. Często zdarza się, że jeśli aktor znajdzie się w takim małym ośrodku, potem trudno mu Już się wybić. Jak się to Pani udało?

Małgorzata Foremniak: - Sama nie wiem. To są jakieś czary-mary. Znam przykłady różnych moich kolegów, którzy po szkole nie dostając się do pracy w tych głównych ośrodkach, lądują gdzieś w Polsce i myślą, że będą zapomniani, a tu się okazuje, że ktoś nas pamięta ze szkoły, ktoś sobie przekazuje pocztą pantoflową, że tam jest interesująca dziewczyna czy świetny chłopak i go zaprasza. Ja wiem, jak to jest z tej drugiej strony, gdy szuka się aktorów do takiego serialu jak "Na dobre i na złe" czy do filmów, które produkował i reżyserował mój mąż Waldek Dziki. Ktoś zobaczył w jakimś przedstawieniu młodego człowieka i tego człowieka się ściąga. Ale robią to ludzie, którzy wierzą i kochają aktora. I dzięki takim ludziom my, aktorzy, którym nie od razu się wszystko udaje, lądujemy w centrum, mamy szansę rozwinąć się w zawodzie.

- Teraz jest Pani znana bardziej z ról filmowych, ale proszę powiedzieć, czym dla Pani Jest teatr, bo przecież przepracowała w nim Pani Już sporo lat.

- Od pięciu lat nie gram w teatrze. Byłoby mi dość trudno to pogodzić z tak intensywną pracą w pierwszych latach serialu. Ale to się też zbiegło z tym, że chciałam zmienić teatr. Uważani, że w życiu zmiany są bardzo twórcze i konieczne. I taki czas nastąpił po pięciu latach bycia w Teatrze Kwadrat w Warszawie. A los przyniósł mi propozycję zagrania w serialu i tak się to płynnie ułożyło. Powiem Pani szczerze, że mam niedosyt teatru i coraz częściej czekam na to, żeby stanąć na scenie i spróbować tam siebie. Ale też się obawiam. To jest tak: jak się nie jest długo przed kamerą, to się tej kamery boi.

- Jest już jakiś konkretny plan?

- Jest parę sztuk, ale chciałabym zebrać zespół, znaleźć fajnego reżysera, żeby to dopiąć. Nie byłabym w stanie pójść do teatru na stałe. To jest sprawdzone za granicą, że grupa aktorów się spotyka na jakiś czas, robi przedstawienie, potem to przedstawienie pokazuje, a potem jest następny projekt. To jest bardzo twórcze i mobilizujące.

- Czy podejmując pracę w serialu "Na dobre I na złe", myślała Pani o kosztach, które trzeba będzie ponieść? Na przykład takich, że obecnie Jest Pani prawie wyłącznie Identyfikowana z rolą Zosi.

- Serial miał mieć na początku 13 odcinków, a w pozytywnym planie 35. Nikt nie przypuszczał, że zrobimy 200 odcinków. O tym się nie myśli, jak duża fala zbliża się w naszym kierunku. Nie przypuszczałam, że rolą w tym serialu mogę zdobyć taką popularność. Po roli w "Radio Romans" myślałam, że już te pięć minut mam za sobą. A tu się okazuje, że nie. I to cudowne. W moim życiu nastąpiła totalna zmiana. Ostatnie pięć lat to potwornie intensywna praca. A oprócz tego przecież ma się swoje prywatne życie i obowiązki. Najbardziej uciążliwa jest ta fala popularności i ta masa ludzi, którzy się przewinęli przez moje życie. Ktoś mi tak kiedyś pięknie powiedział, że popularność to jest taka wielka fala wody, która się zbliża w naszym kierunku i w zależności od tego, jak się do niej ustawimy, ona może przez nas przepłynąć, może nas uaktywnić, a może nas przytłoczyć, albo nawet złamać. Myślę, że sobie z tym radzę.

- Zagrała Pani klika ról u reżyserów niezależnych? Czy oni proponują ciekawsze role?

- Zagrałam u debiutantów, którzy okazali się wspaniałymi reżyserami. Jestem świeżo po zagraniu w filmie Patryka Wegi "Pitbull", który się ukaże w marcu. To jest absolutny profesjonalista, tak samo jak Jarek Jakimowski, u którego zagrałam w "Zmruż oczy". Jeżeli jest świetny scenariusz i ciekawy reżyser, to przyjemnością jest zagranie, bo to jest jakieś wyzwanie dla aktora, otworzenie czegoś nowego.

- Wspomniała Pani o filmie "Pitbull", w którym gra Pani rolę zaniedbanej kobiety. Jest to zupełnie różne od Pani wizerunku, jaki stworzyły media. Czy lubi Pani grać wbrew temu wizerunkowi?

- Kocham role, które łamią ten wizerunek, które dają mi możliwość połamania siebie, żeby stworzyć siebie na nowo jako postać. Kocham tych reżyserów, którzy wierzą w aktorów i proponują im role, które wymagają zmiany. To jest dopiero ciekawa praca.

- Dużo Pani takich ról dostaje?

- Nooo...(śmiech). Takimi rolami, które zmieniły ten wizerunek, do którego widz jest przyzwyczajony jest "Avalone", "Stara Baśń" i oczywiście "Pitbull".

- Czekamy więc na "Pitbulla". Dziękuję za rozmowę.

Krótki przewodnik po aktorskiej karierze

Małgorzata Foremniak urodziła się w 1967 r. w Radomiu.

W 1989 r. ukończyła Wydział Aktorski PWSFTviT w Lodzi.

Grała w teatrach, najpierw w Radomiu, później w Teatrze Kwadrat w Warszawie.

Popularność przyniósł jej udział w serialach "Radio Romans" i "Na dobre i na złe".

Zagrała w takich filmach kinowych jak: "Daleko od siebie", "Prawo ojca", "Zmruż oczy".

W październiku zasiadała w jury toruńskiego festiwalu kina niezależnego TOFFI.

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji