Artykuły

Łódź. Agata Siwiak o Dialogu Czterech Kultur

Sądząc po niedawno ogłoszonym programie tegorocznego Festiwalu Dialogu Czterech Kultur, będzie on zupełnie inny od poprzednich edycji. Czy dlatego, że tamte były złe?

Agata Siwiak, dyr. artystycznym Festiwalu Dialogu Czterech Kultur: - To nie będzie kompletnie inny festiwal. On wychodzi z idei jego twórcy, Witolda Knychalskiego, odnoszącej się do czterech kultur tworzących historię Łodzi. To, że jest inny, nie oznacza, że poprzednie festiwale były złe. Jednak jesteśmy nowymi ludźmi i nie chcemy niczego kopiować po poprzednich dyrekcjach. Każde z nas przeszło swoją drogę i doszliśmy do punktu, w którym chcemy robić festiwal wokół określonego tematu. Stąd tegoroczny temat "Ojcowie".

Na pewno jednak odchodzicie od ludyczności. Program jest skierowany raczej do ludzi, których interesuje wyższa półka kultury. Witold Knychalski mówił, że jego marzeniem jest, by festiwal był karnawałem sztuki...

- Z jednej strony powiedział, że to karnawał sztuki, z drugiej chciał, by festiwal prowokował do dyskutowania na ważne tematy, by był platformą wymiany myśli. Wzięliśmy te słowa bardzo na serio. I rzeczywiście festiwal odchodzi od ludyczności. Ale gdy patrzy się na pejzaż festiwali łódzkich, to takich ludycznych troszkę jest. W Łodzi mieszkam dopiero od lutego, a już widzę, jak wielu jest tu znakomitych artystów, myślących ludzi, ciekawych osobowości. I wydawało mi się, że brakowało imprezy dla tych właśnie osób. Poruszające jest to, że gdy rozmawiam z ludźmi z zewnątrz, to mówią oni o Łodzi: szalenie ciekawe miasto o niesamowitym potencjale. A ludzie z Łodzi twierdzą: mieszkańcy tego miasta są nieciekawi, oni potrzebują festynu. Ja w to nie wierzę. I z jednej strony proponujemy festiwal dla ludzi przygotowanych, z drugiej traktujemy to jako misję, bo kto ich ma przygotowywać, jak nie my. Chcemy też łamać schematy w myśleniu o czterech kulturach, pokazać, że to nie tylko cepelia, ale i nowoczesna sztuka.

Na ile zatem festiwal o takiej idei i ambicjach można wyprowadzić w miasto?

- Mieliśmy na początku taki szalony pomysł, żeby wcielić w życie ideę akupunktury miejskiej. Polega ona na tym, że "nakłuwa" się różne miejsca w mieście, by wprowadzać poprzez nie dobrą energię. Okazało się jednak, że kiepskie warunki techniczne w większości pofabrycznych miejsc uniemożliwiają takie działania. Ale znaleźliśmy prawdziwe perełki i będą przedsięwzięcia, które będą się działy w przestrzeni miejskiej.

Mówimy o Festiwalu Dialogu Czterech Kultur, ale czy do nich ma się on ograniczać?

- On się już nie ogranicza i nie będzie. Żyjemy w świecie, w którym granice nie są już impregnowane. One są porowate, przepuszczają powietrze. Będziemy mieli przykłady takiego przenikania na naszym festiwalu. Oczywiście cztery kultury będą zawsze na festiwalu, bo on z nich wyrasta, ale ponieważ są one przepuszczalne, to i nasz festiwal będzie otwarty na inne przestrzenie kulturowe. Dla nas ważne jest tylko, żeby każda taka propozycja miała jakość programową, żeby nie było przypadku i dowolności, żebyśmy stawiali te, a nie inne pytania. Dlatego już zaczęliśmy programowanie przyszłorocznej edycji.

Która będzie miała temat...

- Nie wiem, czy mogę już zdradzić.

Mogę.

- To jeszcze nie jest tytuł, ale kolejna edycja będzie krążyła wokół tematu: miasto. Miasto metaforyczne, ale i to konkretne miasto Łódź.

Sukcesem takiego podejścia do festiwalu może być to, że to, co się na nim zdarzy, będzie promieniować na resztę roku. Macie pomysł na to, co się ma dziać między festiwalami?

- Mam kilka pomysłów, nie chcę ich jeszcze zdradzać. Ten festiwal przygotowywaliśmy od lutego, na kolejny mamy trochę więcej czasu. Na przykład chciałabym, aby regularnie odbywały się tu rezydencje artystów, którzy mieszkaliby w Łodzi miesiąc - dwa i kończyłoby się to realizacją projektu. Bo Łódź jest bardzo inspirująca. Dla mnie, jako outsidera, to miasto nieprawdopodobnych kontrastów, o genialnej architekturze, które ma w sobie jeszcze mnóstwo pytań i którego historia jest wyjątkowo odczuwalna, pulsująca. Nie przez przypadek tu narodziła się awangarda w sztuce. Do tego trzeba wrócić. Do miasta, które rewolucjonizuje.

W programie jest sporo produkcji robionych specjalnie na festiwal. Czy będziecie chcieli związać artystów właśnie z tą imprezą?

- Bardzo byśmy chcieli. Zaprosiliśmy wielu łódzkich artystów różnych pokoleń. Dla nas jest bardzo ważne, żeby oni wiedzieli, iż jest tutaj instytucja, która chce z nimi współpracować. Ale nie na zasadzie: wyciągajcie z szafy, co macie, tylko nawzajem się zapładniamy.

Ważną kwestią jest promocja festiwalu. Tu też można się spodziewać rewolucji?

- Autorami kampanii promocyjnej są Katarzyna Knychalska oraz firmy Hakobo i Fufufu. To kampania z dużym rozmachem, ważne też, że jest związana z tematem imprezy i nastawiona na obecność w Polsce. Zaczęliśmy już kampanię medialną, od lipca ruszamy z kampanią wizualną. Chcemy, by ludzie uświadomili sobie, że dzieje się tu coś ciekawego. Żeby przyjeżdżały do Łodzi wycieczki z Polski, z Europy, a kiedyś może i z całego świata.

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji