Artykuły

Łódź. Dla Reymonta od Szytenchelma

Reymontowi by się chyba podobało. Usiadłby sobie pewnie z boku (może na swoim kuferku) i z uśmiechem popatrzył. A to na rozśpiewanych młodych ludzi, a to na dorosłych ludzi poprzebieranych w stroje z jego epoki, a to na chłopów, chłopki i dyrygującego wszystkim niezmordowanego gościa w meloniku, który po raz jedenasty zorganizował Ogólnopolską Imprezę Artystyczną "Dzień Reymonta".

Owym człowiekiem w meloniku jest Marcel Szytenchelm [na zdjęciu], dyrektor artystyczny łódzkiego Studia Teatralnego "Słup" i pomysłodawca reymontowskiej imprezy. Uparcie realizujący swoją ideę nie tylko upamiętnienia pisarza związanego z naszym regionem, ale przede wszystkim przypominania jego dorobku poprzez zabawę i integrację w biesiadnej formule.

Podobnie było i tym razem. Najpierw w sobotnie południe zaanektowano okolice pomnika Kufer Reymonta przy ul. Piotrkowskiej w Łodzi. Tańce, happeningi, występy folklorystyczne, recytacje zatrzymywały wielu łodzian, którzy z wyraźnym zainteresowaniem przyglądali się temu, co się dzieje. Gdy już ludzi było mało, pojawiły się konie i drewniany wóz, który poprowadził rozradowany orszak - w towarzystwie oberków, kujawiaków i hołubców - na dworzec Łódź Fabryczna.

Z dworca do świata Władysława Reymonta powiózł gości pociąg retro - składał się z parowozu i muzealnych wagonów osobowych z lat 1880-1920. Nie był to pociąg zwyczajny nie tylko dlatego, że zabytkowy. Pasażerowie tego pociągu bowiem, w odróżnieniu od zwyczajnych pasażerów PKP, byli zadowoleni, a co za tym idzie śpiewali, klaskali w dłonie, śmiali się i dowcipkowali. I integrowali się, co - jak już było wspomniane - należało do najważniejszych elementów przedsięwzięcia.

Celem pociągu były Lipce Reymontowskie, ale niejako po drodze pojazd zatrzymał się w Koluszkach, by pasażerowie mogli chwilę odpocząć i w tamtejszym parku miejskim zobaczyć występy zespołów teatralno-muzycznych.

Kolejnym przystankiem były już Lipce Reymontowskie. To w tej wsi Reymont umieścił akcję swoich "Chłopów". Tutaj też znajduje się domek dróżnika, w którym w latach 1888 -1893 Reymont przebywał. Wszystko więc jest Reymontem przesiąknięte i organizatorzy Dnia Reymonta znakomicie to wykorzystują. A że dziś wieś jest inna niż za czasów wielkiego pisarza? To i zabawa jest inna. O tradycjach przypominają zespoły regionalne, do jeszcze głębszej tradycji i historii nawiązywały drużyny Słowian i wikingów, ale współczesność bliższa jest kulturze disco polo i kiełbaski z grilla, co - jak udowodniono podczas Dnia Reymonta - także można artystycznie i happeningowo przetworzyć. Dzień Reymonta przeciągnął się w noc Reymonta (można było m.in. zobaczyć zrekonstruowaną zagrodę wiejską z dawnych lat i bawić się na plenerowej dyskotece reymontowskiej), a pociąg retro wyruszył do Łodzi około 3.

Dzień Reymonta w wydaniu Szytenchelmowym to impreza, którą się albo lubi, albo która jest obca naszym rozrywkowym oczekiwaniom. Niewątpliwie jednak to przedsięwzięcie, które ma już swoich stałych uczestników, miłośników i ma także swój wymiar promocyjny, artystyczny i poznawczy. Przede wszystkim jednak to okazja do choć jednodniowego wyłączenia się z codzienności. Przaśna zabawa dla łodzian, a i rozrywka dla mieszkańców Lipiec. Jakaś tam kolejna okazja do uśmiechu. A tego przecież nigdy dość.

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji