Artykuły

Wrocław. Houellebecq oglądał "Cząstki elementarne"

Michel Houellebecq [na zdjęciu] przyjechał do Wrocławia na spektakl według swojej najsłynniejszej powieści. "Cząstki elementarne" w reżyserii Wiktora Rubina raczej przypadły mu do gustu, choć trudno było to ocenić - twarz francuskiego pisarza jest nieprzenikniona, a wypowiedzi często niejednoznaczne.

Kilkudniowa wizyta Houellebecqa w Polsce jest przez wielu krytyków traktowana niemal jak literackie święto. Pisarz, który jak nikt rozumie melancholię człowieka zachodu, bardzo rzadko daje się wyciągnąć na spotkania autorskie, zaś jego życie prywatne (zwłaszcza kontakty z matką), to - jak wiadomo - temat tabu. Francuz unika rozmów o matce, bo ta, wzburzona sposobem, w jaki Houellebecq pokazał ją w swoich powieściach (zwłaszcza w "Cząstkach elementarnych") - sama napisała biografię, w której nie omieszkała zamieścić ciętej riposty w postaci niewybrednych epitetów pod adresem syna. Sam Michel Thomas (tak brzmi jego prawdziwe nazwisko, Houellebecq przyjął potem na pamiątkę po babce, która go wychowywała) jest typem introwertyka i podczas spotkania z czytelnikami we wrocławskim Teatrze Polskim przyznał, że kontakty z więcej niż dwiema osobami sprawiają mu problem. Bez przerwy pali, na widowni był jedyną osobą, dla której znaleziono popielniczkę i pozwolono trzymać żarzącego się papierosa w ustach.

Spektakl na podstawie jego bestselleru "Cząstki elementarne" raczej mu się podobał, a to już wystarczający komplement, bo nie przepada np. za niemiecką ekranizacją książki. Chciał, żeby film zrobili Francuzi. - Niestety, niemiecki film dostał budżet, a francuski nie. Nie zwracałem na niego uwagi i po prostu o nim zapomniałem - powiedział.

"Cząstki elementarne" to historia dwóch braci (i de facto zderzenie dwóch postaw życiowych i osobowości - racjonalnej, umysłowej i poszukującej wrażeń) - Bruna (świetny Wiesław Cichy) i Michela (powściągliwy Adam Cywka). Bruno to erotoman, rozładowujący swoje napięcie w coraz to nowych seksualnych doświadczeniach. Kiedy wreszcie trafia na odpowiednią kobietę Christiane (Katarzyna Strączek), ta zostaje sparaliżowana. Michel jest ostrożny, podchodzi do wszystkiego w sposób naukowy, przez co nie widzi obok siebie drugiego człowieka. Dopiero po latach połączy się z Annabelle (rewelacyjna Kinga Preis), dawną koleżanką ze szkolnej ławy, ale i ona dowie się, że ma raka.

Rubin postawił na zderzenie dwóch braci z jednej matki (kluczowa postać w powieści) i różnych ojców na tle zmieniającego się świata od rewolucji seksualnej lat sześćdziesiątych przez kolejne przewroty obyczajowe po współczesność - czasy konsumpcji, kultu pięknych ciał i pogłębiającej się samotności. Jego spektakl nie jest tak szokujący, jak powieść Houellebecqa. Ta wstrząsa znacznie bardziej, stawia na nogi, u niektórych obudzi obrzydzenie wiwisekcją ludzkich zachowań. Tymczasem przedstawienie Rubina bawi widownię trochę jak film "Wszystko co chcielibyście wiedzieć o seksie, ale boicie się zapytać" Woody'ego Allena ze sztucznymi penisami i waginami, wibratorem i słabnącym męskim libido. Po lekturze książki - uśmiech zastyga na twarzy.

A jednak spektakl Houellebecqowi się spodobał. - Nie miałem czasu na nudę - deklarował po zakończeniu. - Po raz kolejny też zdałem sobie sprawę, jak trudno oddać stan spowolnienia.

Podobali mu się tańczący hipisi w scenie obrazującej przemiany obyczajowe lat sześćdziesiątych. - Zastanawiam się, czy nie można by dodać więcej muzyki z okresu po hipisach, np. punk czy techno i pokazać przez nią więcej gwałtowności - śmiało wyrażał swoje uwagi pisarz. - Postaci znajdują się w sytuacji, w której chcą się drzeć. Punk by w tym pomógł - dodał Houellebecq. Na pytania o bohaterów "Cząstek elementarnych", odpowiadał, że znacznie trudniej było mu konstruować Michela. - Chodziło o pokazanie pustki. Nadal nie wiem, dlaczego to takie trudne.

O swoim warsztacie pisarskim mówił z kolei, że nie ma specjalnego projektu i założenia zanim zasiądzie do pisania. Raczej pisze sceny dla scen. Bohaterowie jego książek cierpią, ale Houellebecq długo zastanawiał się, kto za to cierpienie może być odpowiedzialny. Wreszcie wyznał lakonicznie: - Cierpimy może dlatego, że oczekiwania, które mają ludzie nie odpowiadają temu, co jest możliwe. I mimo, że z sali padało sporo pytań (m.in. czy uważa się za szczęśliwego człowieka, na co odpowiedział - Nie obchodzi was, czy jestem szczęśliwy), Houellebecq często zbaczał z tematu i je ignorował. Wreszcie przyznał: - Nie mam zmysłu syntezy. Nie potrafię mówić generalnie, ogólnie.

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji