Artykuły

Najdłuższe milczenie

Jego intrygującą obecność, odbierałem na równi z mądrym milczeniem wieży Mariackiej, Sukiennic, Ratusza. Był częścią krajobrazu mojego ukochanego miasta. Andrzejem, co przypominał młodość a wraz z nią świetność Starego Teatru, triumf tamtego kabaretu "Piwnicy pod Baranami" - ANDRZEJA WARCHAŁA wspomina Jan Nowicki.

Pański Stawrogin powinien wyglądać tak jak Andrzej Warchał, powiedział na próbie "Biesów" - reżyser Wajda. Za jakiś czas przyjrzałem się Mu w kabarecie "Piwnicy Pod Baranami".

Rzeczywiście: mroczne oczy, uśmiech z odcieniem skrywanego szyderstwa, kruczoczarne włosy, smukła sylwetka. Tylko głos jakoś nie ten. Bo akcentując słowa z przesadnym krakauerstwem, nie przystawał do reszty.

Z latami - naturalną koleją rzeczy - piękny chłopiec przemienił się w interesującego mężczyznę. A potem już tylko w starca, owiniętego kokonem milczenia. Starałem się zawsze, aby Andrzej był moim gościem w uroczej cukierence - "Vis-a- vis". Barman poświadczy.

Może odebrałem Mu tym kawałek życia? A może tylko skróciłem drogę do - najdłuższego milczenia?. Widziałem, jak całymi godzinami przesiadywał wyprostowany nad piwem. Bez związku.

Dziwne zjawisko. Pił z upodobaniem, lecz niepostrzeżenie. Kufel przed Nim a On patrzy tam, gdzie - jak pieprznął kiedyś poeta - wzrok nie sięga. A gdy go już podnosił, to zawsze z miną skazańca, któremu spotkanie z pętlą stało się co najmniej obojętne.

Kochałem Go też za to, że ponad piętnaście lat nie był po drugiej stronie Rynku. Gdzie " Jaszczury". - Nie ma sensu - powiadał. Tam na pewno ciągle to samo - dodawał. Po pauzie długiej, aż strach.

Dzień po dniu umierały Mu oczy, włosy, cera, dłonie. Więdły nogi, którymi powłóczył. Dudnił ciągle mocny głos z niepokornym akcentem. Nic, tylko -wyprostowany całymi latami trwał. Jak Frasobliwy Chrystus, co połknął kij i teraz płacze bez łez. Wracając do Krakowa z długich podróży pędziłem najpierw na Płytę, żeby Go zobaczyć.

Jego intrygującą obecność, odbierałem na równi z mądrym milczeniem wieży Mariackiej, Sukiennic, Ratusza. Był częścią krajobrazu mojego ukochanego miasta. Andrzejem, co przypominał młodość a wraz z nią świetność Starego Teatru, triumf tamtego kabaretu "Piwnicy pod Baranami".

Teraz odszedł. Bo tak chciał Bóg, ale zaraz po Bogu -podejrzewam - On sam.

Andrzej Warchał umarł. Myślę, że w naszym "Zwisie", jeszcze całymi latami będziemy , gromko wspominać - Jego milczenie. Aż do całkowitego pogrążenia się kiedyś we wspólnej ciszy, czekającej cierpliwie na nas - chwilowo hałaśliwych.

Kiedyś zjechał do Krakowa Kukliński. Pułkownik - czy coś takiego? Ten, co pierwszy nadgryzł komunizm. W otoczeniu dzikich bab objeżdżał Rynek, rozrzucając wokół nieśmiałe uśmiechy prawdziwego bohatera. Siedzieliśmy przed knajpą i klaskaliśmy. Wśród nas Andrzej, który w momencie ciszy co nagle zapadła - ni z gruchy ni z pietruchy - wrzasnął... Niech żyje Jaruzelski!

Bez przekonania, ale za to... pod prąd. i Teraz ja, także pod prąd, proszę - NIECH ŻYJE WARCHAŁ!

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji