Artykuły

Rozmowa ze Sławomirem Gidlem

BARBARA KANOLD: W Operze Bałtyckiej trwają intensywne przygotowania do nowej premiery baletowej. Na banerze reklamowym czytamy "Edith". Czyli Piaf?

SŁAWOMIR GIDEL: Nie, absolutnie nie! Wszędzie dementuję to skojarzenie.

Jednak przyzna Pan, że jest ono oczywiste.

- Wykorzystuję muzykę, piosenki tej znakomitej pieśniarki, także te śpiewane przez innych wykonawców. I we współpracy z Tomaszem Rogozińskim stworzyliśmy warstwę muzyczną spektaklu. Spektaklu będącego opowieścią o kobiecie wrażliwej, emocjonalnej, bardzo ambitnej.

Miotają nią wielkie emocje?

- Tak, stanowi dla mnie tak bogatą osobowość, że na scenie stworzyłem trzy jej różne postacie. Zmysłową, liryczną i przyjacielską, niemal braterską.

Sięga Pan jednak do historii życia "paryskiego wróbelka".

- Oczywiście, są w libretcie elementy fabularne, ale nie opowiadam jej życia po kolei i ze szczegółami.

Będą mężczyźni, którzy w życiu artystki odgrywali ważną rolę?

- W moim spektaklu, tak jak w życiu, są blisko niej jednak nie używam nazwisk, nie identyfikuję ich. Dla mnie to jest pan Iksiński czy Kowalski. Zostawiam to widzom.

A jeżeli uznają, że widowisko jest niezrozumiałe?

- Nie sądzę, ale powtarzam, nie robię "streszczenia życia" Edith, to jest moja kreacja, moje impresje na temat jej fenomenu artystycznego. Pewne sytuacje przeżywane będą i interpretowane przez trzy różne postacie.

Jej życie nie było, mimo wielu sukcesów, pasmem radości i szczęścia.

- To prawda, ale spektakl niesie chyba jakąś nadzieję, kończę go piosenką "Je ne regrette rien". I jestem przekonany, że ona rzeczywiście niczego nie żałowała. Traktuję tekst jako swoisty testament artystki, owiany pewną nutką optymizmu, bo ona dla mnie, mimo wszelkich nieszczęść, nawet dramatów, pod koniec życia była spełnioną, szalenie lubiącą życie kobietą.

Na Wybrzeżu są co najmniej dwie aktorki świetnie interpretujące piosenki Piaf - Irena Pająkówna i Dorota Lulka. Nie chciał Pan wykorzystać ich interpretacji?

- Nie zdecydowałem się na to, bo zgadzam się z opinią mojej scenografki, że nie można zaśpiewać po Kiepurze... Ale piosenki Piaf śpiewali przecież inni artyści i te nagrania Pan wykorzystuje.

- Tylko kilka nagrań, bo wokal Piaf jest na tyle dobitny i sugestywny, że wszystko inne schodzi w cień.

W warstwie kreacyjnej pomaga Panu, jak zwykle, pedagog zespołu Agata Lechowicz.

- Znamy się bardzo dobrze i rozumiemy swoje intencje. Cenię sobie, że Agata bez ceregieli mówi mi, jak się jej moje propozycje podobają, jak przystają do postaci. Jest kreatywna, wnosi swoje myśli w mój scenariusz. Spektakl realizujemy techniką tańca dowolnego, ale na bazie klasyki, panie tańczą na pointach. To jest nowe wyzwanie, bardzo budujące dla zespołu. Zadowolony też jestem ze współpracy z Hanną Szymczak, która zaprojektowała dekoracje i kostiumy stylizowane na lata 40.

No i najważniejsze - które tancerki zatańczą Edith?

- Próbują - Żaneta Depta-Borówka, Małgorzata Insadowska i Sylwia Kuwalska-Borowy. W równorzędnej obsadzie Elżbieta Czajkowska. Małgorzata Borkowska, Karolina Jastrzębska. Partnerują im Kamil Jędrycha, Leszek Alabrudziński, Ireneusz Stencel. No i cały dwudziestosześcioosobowy zespół.

Jak tancerze przyjęli decyzję o wystawieniu Pana autorskiego spektaklu?

- Początkowo z pewnym zaskoczeniem, ale po fazie pierwszych prób wiedzą jakie czekają ich zadania i starają się je dobrze wykonać. Premiera 29 września na scenie Opery Bałtyckiej. Zapraszamy.

*Sławomir Gidel - tancerz, pedagog i choreograf współpracujący od lat z gdańską operą, autor koncepcji ruchu scenicznego w wielu spektaklach wystawianych na jej scenie, m.in.: "Giselle" i "Fantazji polskiej".

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji