Artykuły

To nie są biografioły. Prapremiera "Edith" w Operze Bałtyckiej

Nie da się ukryć, choćby dzięki muzyce, że nasz spektakl opiera się na postaci Edith Piaf - mówi scenograf najnowszego widowiska baletowego Opery Bałtyckiej, Hanna Szymczak. - Nie tworzymy jednak typowego "biografiołu", choć węzłowe momenty z życia Piaf będzie można w "Edith" rozpoznać. Ona stanowi rzecz jasna więcej niż pretekst, punkt wyjścia, bardziej już scenariusz do ogólniejszych rozważań o kobiecości, o frustracjach wynikłych z szalonego trybu życia. Do tego stopnia, że bohaterka momentami się roztraja i jest grana przez trzy różne tancerki.

Również Sławomir Gidel, choreograf i inscenizator przedstawienia, jest oszczędny w porównania swego przedstawienia z biografią Edith Piaf opowiedzianą językiem baletu. Znalazł na to własną receptę. - Nie wszystkie piosenki w naszym spektaklu są wykonywane przez Piaf. Około jednej czwartej śpiewa In-Grid. Chciałem uciec od takiego efektu, że po półgodzinie słuchania poczulibyśmy się jak na wieczorku poezji śpiewanej. Piaf w większych dawkach staje się monotonna. No, jeśli Piaf staje się monotonna, to co powiedzieć o późniejszych idolach? Na dobrą sprawę nie tylko Krzysztof Krawczyk czy Krzysztof Cugowski śpiewają wciąż tę samą melodię (każdy swoją)...

Dziś i jutro - prapremiery "Edith". Każda ma swoją własną obsadę, jeśli chodzi o główną rolę. A więc: Żaneta Borówka, Małgorzata Insadowska i Sylwia Kowalska-Borowy. Do tego tria panowie Alabrudziński i Stencel oraz Jędrycha. Druga obsada to Elżbieta Czajkowska, Małgorzata Borkowska i Karolina Jastrzębska. Reszta stanowi tło. Widzieliśmy to przedstawienie "w strzępach", jak się dopiero "zszywało". Dziś zobaczymy efekt końcowy, choć też jeszcze nieostateczny.

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji